Jakże naiwne, płytkie i tanie było gadanie o samooczyszczeniu się sędziowskiego i prokuratorskiego stanu…
Chory psychicznie, ubezwłasnowolniony Arkadiusz K. trafił z wyroku sądu za kraty, bo ukradł wafelek za 99 groszy. Dyrektor koszalińskiego więzienia, który wpłacił za niego kaucję i uwolnił z celi popadł w tarapaty. Jak śmiał podważać decyzję sędziego…?! Kamil Durczok, który jadąc autem po pijanemu spowodował wypadek, który miał podrobić weksle, miał wyłudzić 2,9 mln zł. został przez sędziego puszczony wolno. Piotr Najsztub, który na trzeźwo jeździł bez odebranego mu wcześniej prawa jazdy za wykroczenia drogowe, w dodatku samochodem bez badań technicznych, który potrącił starszą kobietę na przejściu dla pieszych, został przez sąd… uniewinniony. Że głupio spytam, w jakim kraju żyjemy…?
I od razu odpowiem: w Polsce pookrągłostołowej. Trzydzieści lat po upadku komunizmu wciąż mamy do czynienia z patologią w tzw. organach wymiaru sprawiedliwości. Co gorsza, ci, którzy usiłują w nim pozamiatać traktowani są niemal jak „gwałciciele”. Cudzysłów jest zamierzony, bowiem to wyraz wyjęty z tytułu w aktualnej „Gazecie Wyborczej”:
Sędziowie odchodzą z TK i wydają oświadczenie: „Niezależność Trybunału została zgwałcona”.
Już sam tytuł jest wredną, działającą na podświadomość manipulacją; chodzi o dwóch sędziów, którym właśnie kończy się kadencja, więc - jak można błędnie wnioskować z tytułu - nie odchodzą w proteście. Na to jakoś wcześniej odwagi nie mieli, a może mieli inne powody, nie będę wnikał, choć Trybunał został brutalnie i to zbiorowo „zgwałcony” przez sprawców z PO-PSL, na ostatnim posiedzeniu Sejmu z ich jeszcze większością w 2015 roku. Dla przypomnienia, wybór, a właściwie bezprawna obsada Trybunału mającego stać na straży Konstytucji, została dokonana w przyspieszonej procedurze przez tracących władzę do stricte politycznych, partyjnych celów.
Ale mniejsza z tym. Jaki mamy system? - każdy widzi, charłactwo w naszym wymiarze sprawiedliwości najlepiej obrazują sondaże opinii publicznej. Gdzie te tłumy protestujących w obronie sędziów płci obojga rzekomo gwałconych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości? - nie widzę! Kogo widać na ulicach? A to panią sędzię Małgorzatę Gersdorf ze świeczką, od 2014r. pierwszą prezes Sadu Najwyższego, przewodniczącą Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa, to prezesa Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Krystian M., któremu zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych przedstawił zarzuty popełnienia 55 poważnych przewinień, w tym podżeganie sędziów do „nierespektowania porządku prawnego Rzeczpospolitej Polskiej”, a to zawieszonego sędziego Pawła Juszczyszyna, oskarżanego o różne przewiny, który sam przyznaje się do „uchybień”, a który wzywa poprzez media społecznościowe: „Apeluję jeszcze raz do sędziów: Nie dajcie się zastraszyć! Bądźcie niezawiśli i odważni!”…
Sędzia Gersdorf odebrała niedawno nagrodę w Niemczech za jej niezłomną postawę w obronie rzekomo gwałconej w Polsce demokracji. Mówiąc wprost, Niemcom bardzo nie na rękę jest i będzie każdy polski rząd odnoszący sukcesy na międzynarodowej arenie, dbający o interesy państwa polskiego, który ani myśli składać Berlinowi wiernopoddańczych deklaracji, jak ekspremier Donald Tusk i jego szef dyplomacji Radosław Sikorski. Sędzia Gersdorf głupia nie jest, z pewnością zdaje sobie z tego sprawę, tym większy niesmak budzą jej tyrady wygłaszane nie tylko na niemiecki użytek.
Ale ja nie o tym, lecz o Niemczech właśnie: pani Gersdorf i wszyscy, którzy mają trochę rozeznania w polityce, wiedzą, a przynajmniej powinni, jak potraktowano enerdowskich sędziów i prokuratorów po „anszlusie” z RFN. Jeśli nie wiedzą, to krótko przypomnę: po tzw. weryfikacji zawodowej, spośród 1,3 tys. sędziów i prokuratorów z byłej NRD aż dwie trzecie straciło uprawnienia i pracę, jednych wyrzucono, wielu wytoczono procesy karne (sic!), innym umożliwiono przejście „w stan spoczynku” na wcześniejszą emeryturę lub otwarcie własnych kancelarii.
Proces reform, dekomunizacji, rozrachunku z przeszłością i odnowy wśród prawniczych służalców reżimu komunistycznego teoretycznie zapoczątkowany został jeszcze w czasach dwóch ostatnich premierów NRD - działacza Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) Hansa Modrowa (listopad ‘89 - kwiecień ‘90) oraz premiera Lothara de Maizière’a (kwiecień ‘90 - październik ‘90), który później był jeszcze ministrem do zadań specjalnych w gabinecie kanclerza Helmuta Kohla. Jak się jednak okazało, de Maizière, prawnik z wykształcenia, adwokat, szef wschodnioberlińskiej palestry, był tajnym współpracownikiem enerdowskiej bezpieki (Stasi), czemu energicznie zaprzeczał, lecz po przedstawieniu dowodów stracił posadę i w 1991r. wrócił do działalności adwokackiej w prywatnej kancelarii w Berlinie.
Gwoli ścisłości, wschodnioniemieccy politycy z okresu przejściowego dokonali jedynie pozornych zmian personalnych i, acz uchwalili nowelizacje Kodeksu, robili wszystko, by nowych ustaw nie wdrożyć ich w życie. Proces oczyszczania rozpoczął się na dobre już po formalnym przyłączeniu byłej NRD do RFN. Wówczas dopiero nastąpiło istne trzęsienie ziemi w aparacie sprawiedliwości tzw. nowych landów; tygodnik „Der Spiegel” nie bez racji porównał funkcjonowanie systemu w czasach młota i cyrkla (na fladze NRD) z okresem swastyki - nawiasem mówiąc, wyroki śmierci wykonywano aż do lat osiemdziesiątych z pomocą gilotyny użytkowanej za III Rzeszy.
Tylko w początkowej fazie niemieckiej lustracji wymiaru sprawiedliwości sklasyfikowano aż około 200 tys. orzeczeń, jako wydanych na podłożu politycznym. Ostatni z 221 wyroków śmierci wykonano w 1981r. Skazańcem był oficer Stasi Werner Teske, który planował ucieczkę z rodziną za Zachód. Karę śmierci zniesiono dopiero w 1987r., po tym, gdy kanclerz Kohl podjął w Bonn z odegraniem enerdowskiego hymnu i wszelkimi honorami głowę enerdowskiej partii i państwa Ericha Honeckera. Dla prawników z byłej NRD pozjednoczeniowy okres był walką o wszystko. Niektórzy, jak wschodnioberliński sędzia Ronald Mielich walczyli o odzyskanie uprawnień aż po Federalny Trybunał Konstytucyjny. Mielich wtrącał ludzi za kraty m.in. za zawieszenie na antenie trabanta białej wstążki, która dla Ossis (wschodnich Niemców) symbolizowała hasło: „Ich will raus” (chce się wydostać), czy np. na rok więzienia za zatknięcie przez „sprawcę” na drucie kolczastym czerwonych goździków, po zastrzeleniu przez pograniczników kolejnego uciekiniera na niemiecko-niemieckiej granicy. Sędzia Mielich dostał relatywnie łagodny wyrok nieco ponad 3 lat więzienia.
Dziś Niemcy, gdzie dokonano dekomunizacji i czystki nie tylko wśród enerdowskich sędziów i prokuratorów, gdzie notabene wyboru do najwyższych gremiów w instytucjach wymiaru sprawiedliwości dokonują politycy, usiłują wyrokować w sprawie jakoby niedemokratycznych reform w naszym kraju. Polityczny cynizm, brak rozeznania, czy głupota?
Niemieccy politycy też durniami nie są, choć i wśród nich zdarzają się głupcy czy zbyt leniwi, by zagłębić się w problem naszej nierozliczonej od czasów PRL, ale wojującej „nadzwyczajnej kastry”, żeby „było tak jak było”. Odpowiedź jest więc prosta: także kwestia porządkowania naszego kraju na tym polu, co jest - podkreślę - wewnętrzną sprawą naszego kraju, stanowi element walki politycznej, w której nie chodzi o obiektywną ocenę stanu rzeczy, lecz o narodowe, przeciwstawne interesy rządów po obu stronach Odry.
Jakże naiwne, płytkie i tanie było gadanie o samooczyszczeniu się sędziowskiego i prokuratorskiego stanu. Widział ktoś złodzieja, który sam sobie za karę odciął rękę, albo gwałciciela, który sam siebie pozbawił narzędzia do gwałtu…? Trzydzieści lat po upadku komunizmu wciąż obijamy się o kanty okrągłego stołu, o zagwarantowane prze nim i podczas wódczanych „obrad” w Magdalence prawo prawników do bezprawia, bo do pozostawania ponad prawem, bezkarności, do „nadzwyczajności”… Co gorsza, następuje ich reprodukcja na starych zasadach, co widać, słychać i czuć, patrz manifestacje „w obronie”, kto na nich manifestuje i kto wspiera. Temida, grecka bogini prawa, sprawiedliwości i porządku ma opaskę na oczach. Czy ma ją także polskie społeczeństwo? Chce wierzyć, że nie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/476233-kanty-okraglego-stolu-gwarantowane-prawo-do-bezprawia