Kary 10 lat pozbawienia wolności oraz zakazu zajmowania stanowisk związanych z ochroną bezpieczeństwa i porządku publicznego przez 10 lat zażądał w czwartek prokurator IPN dla b. zomowca Romana S., oskarżonego o strzelanie do górników z kopalni Wujek na początku stanu wojennego.
Prokurator wniósł też o pokrycie przez Romana S. kosztów postępowania sądowego. Jeszcze w czwartek mowę końcową wygłosi obrońca oskarżonego, prawdopodobnie głos zabierze także sam Roman S. Wyrok ma zapaść 13 grudnia.
Pacyfikacja katowickiej kopalni była największą tragedią stanu wojennego. W wyniku działań sił milicyjnych śmierć poniosło 9 osób, a 21 doznało obrażeń ciała. Roman S., zatrzymany w maju tego roku w Chorwacji, jest jednym z dwóch nieosądzonych dotąd członków plutonu specjalnego ZOMO, który 16 grudnia 1981 r. strzelał do górników.
W mowie końcowej prok. Dariusz Psiuk z katowickiego IPN przekonywał, że nie ma podstaw do zastosowania wobec Romana S. nadzwyczajnego złagodzenia kary na podstawie przepisów o amnestii. Podkreślał, że zarzucany oskarżonemu czyn jest zbrodnią przeciwko ludzkości i zbrodnią komunistyczną. Zażądał najwyższej możliwej kary, na jaką pozwala przyjęta kwalifikacja prawna czynu.
Prokurator argumentował m.in., że członkowie plutonu specjalnego nie tylko przekroczyli służbowe uprawnienia, ale też od początku działali w warunkach przestępstwa – przestępstwem, w ocenie prokuratora, było nie tylko strzelanie do górników, ale i sam rozkaz użycia broni. Milicjanci nie działali też w warunkach obrony koniecznej, a ich życie i zdrowie nie było bezpośrednio zagrożone.
Nie budzi wątpliwości fakt, że czyn ten stanowi zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości
— mówił prok. Psiuk.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Janusz Margasiński mówił natomiast, że zbrodnia w kopalni Wujek była zbrodnią zaplanowaną przez autorów pacyfikacji kopalni, zaś przed sądem stanęli jedynie bezpośredni wykonawcy tej zbrodni.
Prok. Psiuk argumentował, że upływ czasu – od tragedii w kopalni Wujek minęło 38 lat – nie może wpływać na obniżenie wymiaru kary. Prokurator ocenił, że do 1989 r. oskarżony – wobec prowadzonego przychylnie dla członków plutonu specjalnego ówczesnego śledztwa – mógł się czuć bezkarny, zaś po zmianie ustrojowej S. de facto uchylał się od stawiennictwa przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Prokurator podkreślił dużą liczbę ofiar plutonu specjalnego i znaczny stopień społecznej szkodliwości czynu. Była to najcięższa zbrodnia okresu stanu wojennego – mówił prokurator. Większość członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników z Wujka, została prawomocnie osądzona. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył kary od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia, zaś zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników - wynika z procesu. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny niemal 28 lat po tragedii. Procesu uniknął dotychczas jeden członek plutonu specjalnego – przebywający za granicą Jan P.
Roman S., którego proces toczy się w Katowicach, został oskarżony o to, że „16 grudnia 1981 r. w Katowicach, będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, (…) członkiem plutonu specjalnego Pułku Manewrowego KW MO w Katowicach, działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu, dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości, polegającej na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka”.
Chodzi o udział oskarżonego „w pobiciu strajkujących górników kopalni Wujek”. Roman S. - jak czytamy w akcie oskarżenia - „użył niebezpiecznego narzędzia w postaci broni palnej, oddając strzały w kierunku wyżej wymienionej grupy osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia”.
Roman S. na początku lat 90. wyjechał na stałe do Niemiec, jeszcze zanim sformułowano wobec niego zarzuty w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Zrzekł się obywatelstwa polskiego i przyjął niemieckie. Jak podawał IPN, Niemcy odmówili wydania podejrzanego. Wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania wobec byłego zomowca w 2012 r. złożył do katowickiego sądu prokurator IPN w Katowicach. Sąd Okręgowy w Katowicach 7 stycznia 2013 r. wydał taki nakaz, co umożliwiło w tym roku zatrzymanie poszukiwanego w Chorwacji.
Roman S. pozostanie w areszcie – zdecydował w czwartek katowicki sąd, odrzucając wniosek obrony o zwolnienie oskarżonego.
Oddalając wniosek sąd uznał, że nie ustała ogólna przesłanka zastosowania aresztu, jaką jest duże prawdopodobieństwo, że oskarżony dopuścił się zarzuconego mu czynu, na co wskazują zarówno zeznania świadków i zgromadzony materiał dowodowy, jak i częściowo wyjaśnienia oskarżonego. Szczegółową przesłanką stosowania aresztu jest natomiast m.in. zagrożenie surową karą, jaka może być wymierzona oskarżonemu.
W swoim wniosku obrońca oskarżonego mec. Tomasz Piróg argumentował m.in., że wobec przeprowadzania w całości postępowania dowodowego, ustały przesłanki do stosowania aresztu. Zapewniał, iż nie ma obaw, że podejrzany będzie się ukrywał lub opuści Polskę. Obrońca proponował zastosowanie innych środków zapobiegawczych, jak dozór policji, zakaz opuszczania kraju z zatrzymaniem paszportu i 10-tysięczne poręczenie majątkowe. Jak mówił, 62-letni oskarżony jest człowiekiem spokojnym, bez nałogów, prowadzącym ustabilizowane życie; dobrowolnie zgodził się też na ekstradycję z Chorwacji, gdzie został zatrzymany, do Polski w czerwcu tego roku.
Wnioskowi obrony sprzeciwiali się prokurator IPN Dariusz Psiuk oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych mec. Janusz Margasiński. Prokurator argumentował, że w ramach strefy Schengen oskarżony może bez problemu opuścić Polskę nawet bez paszportu, ponadto nie ustała też inna przesłanka stosowania aresztu, jaką jest zagrożenie wysoką karą.
Oskarżyciele kwestionowali również inny argument obrony, że S. nie ukrywał się przed organami ścigania w latach 1981-1989, wskazując, iż ówczesne śledztwo prokuratury wojskowej było prowadzone „wyjątkowo przychylnie” dla członków plutonu specjalnego ZOMO.
Sąd przyznał, że nieukrywanie się w latach 1981-1989 nie może być argumentem za uchyleniem aresztu. Ocenił też, że Roman S. mógłby przekroczyć granicę także bez paszportu, a jest mało prawdopodobne – wobec m.in. wcześniejszej nieskuteczności starań o ekstradycję z Niemiec (gdzie S. mieszka na stałe) oraz Europejskiego Nakazu Aresztowania – by władze niemieckie chciały wydać oskarżonego Polsce.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/476217-byly-zomo-wiec-uslyszy-wyrok-grozi-mu-nawet-10-lat