Decyzje ws. Chmielnej 70 były i są prawidłowe - przekonywał przed warszawskim sądem okręgowym b. wiceszef BGN Jakub Rudnicki. Jego zdaniem nie ulega też wątpliwości, że b. współwłaściciel działki, od którego odkupiono roszczenia, był Polakiem, nie Duńczykiem.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbyła się trzecia rozprawa w tzw. drugim z dużych procesów w sprawie stołecznej afery reprywatyzacyjnej, w którym oskarżeni są m.in. były wicedyrektor Biura Gospodarowania Nieruchomościami w stołecznym magistracie Jakub Rudnicki, jego rodzice oraz b. dziekan stołecznej palestry.
Kontynuując wyjaśnienia, które zaczął składać w ubiegłym tygodniu, Rudnicki przekonywał, że decyzje ws. działki przy dawnej Chmielnej 70 - od której rozpoczęła się tzw. afera reprywatyzacyjna - „były i są prawidłowe”. Podkreślał też, że w aktach sprawy nie ma ani jednego dowodu rzeczowego na to, że wraz ze swoją matką przejął część udziałów przy tym adresie.
Działkę, o której mowa, miasto zwróciło w 2012 r. w prywatne ręce, mimo że wcześniej przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Odszkodowanie otrzymał Duńczyk Jan Henryk Holger Martin, który był właścicielem 2/3 spornego gruntu.
Rudnicki przekonywał, że fakt posługiwania się duńskim paszportem nie oznacza duńskiego obywatelstwa. Jego zdaniem nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Holger Martin był obywatelem Polski. Przywołał w tym kontekście dwa akty notarialne z 1930 r. i 1948 r., a także akt urodzenia i zgonu matki mężczyzny. Podkreślał też, że w piśmie z 2017 r. do adwokata Roberta Nowaczyka strona duńska przyznała, że nie jest w stanie udowodnić, że mężczyzna był obywatelem Danii.
Pytany, czy dysponował tymi wszystkimi dokumentami w momencie wydawania decyzji reprywatyzacyjnej, Rudnicki odparł, że w tamtej chwili nie było takiej potrzeby.
Dla nas istotna była decyzja ministra finansów, której w owym czasie nie było z braku dokumentów. To wszystko, co się wydarzyło od tego czasu jest dmuchaną akcją polityczną, prowadzoną przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu
— mówił.
Rudnicki przedstawił w tym kontekście fotokopię paszportu przywódcy Górnego Śląska Wojciecha Korfantego, którym ten posługiwał się w czasach konspiracyjnych.
Jest to paszport francuski - chyba wydany przez członka mafii reprywatyzacyjnej, albowiem jego nazwisko w tym paszporcie brzmi Martin
— powiedział Rudnicki, dodając, że „ferowanie niepopartych żadnymi dowodami tez i przemyśleń prowadzi niestety do żałosnych konkluzji”.
B. wiceszef BGN podkreślił, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze, „teoretycznie znajdując się pod presją”, w ogóle nie zajmowało się kwestią obywatelstwa Holgera Martina.
A to dlatego, że SKO - tak jak prezydent miasta Warszawy - uznało, że tak długo, jak nie ma decyzji ministra finansów, tak długo Skarb Państwa nie jest stroną, bo układ (indemnizacyjny – PAP) nie działa automatycznie
— powiedział Rudnicki.
W chwili wybuchu tzw. afery reprywatyzacyjnej władze Warszawy zarzucały ministerstwu finansów „bałagan w papierach”, twierdząc m.in., że nie wydało decyzji potwierdzającej przejęcie Chmielnej 70 przez Skarb Państwa, mimo że od lat 70-tych było do tej decyzji było zobowiązane.
Rudnicki wskazywał też, że referentem w sprawie Chmielnej 70, który odpowiadał m.in. za gromadzenie akt, był b. pracownik BGN Krzysztof Śledziewski, który nie usłyszał jednak w tej sprawie żadnego zarzutu.
Nie ma wątpliwości, że tak błyskotliwa i szybka kariera oraz waga spraw, jakimi Krzysztof Śledziewski się zajmował świadczą o tym, że miał on ponadprzeciętną wiedzę, predyspozycje, zaangażowanie, a przede wszystkim zaufanie przełożonych
— wskazał Rudnicki.
Przypomniał przy tym, że w 2017 r. złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przez Śledziewskiego przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków i przekroczeniu uprawnień.
Sąd wyznaczył termin kolejnej rozprawy w tym procesie na 13 grudnia. Jakub Rudnicki ma kontynuować składanie wyjaśnień.
Akt oskarżenia, przygotowany przez Prokuraturę Regionalną we Wrocławiu, wpłynął do stołecznego SO jesienią zeszłego roku. Oskarżenie objęło ostatecznie osiem osób: byłego wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami w stołecznym magistracie Jakuba Rudnickiego (zgodził się na podawanie nazwiska - PAP), jego rodziców - adwokat Alinę D. i Wojciecha R., byłego dziekana stołecznej palestry Grzegorza M., adwokata Roberta Nowaczyka (także zgadza się na podawanie nazwiska - PAP), jego siostrę b. urzędniczkę Ministerstwa Sprawiedliwości Marzenę K., a także biznesmena Janusza P. i architekta Mariusza L.
Główne zarzuty w sprawie mają charakter korupcyjny. Chodzi o 47 mln zł. Oskarżeni między sobą wręczali i przyjmowali te korzyści w zamian za bezprawne decyzje reprywatyzacyjne. Prokuratura zarzuca oskarżonym również przestępstwa oszustwa, przestępstwa prania brudnych pieniędzy, przestępstwa przeciwko dokumentom oraz tzw. przestępstwa urzędnicze.
Według śledczych, oskarżeni mieli dopuszczać się przestępstw w związku z reprywatyzacją działek przy Pałacu Kultury i Nauki (przedwojenny adres: ul. Chmielna 70), przy ul. Karowej 14/16, ul. Mokotowskiej 63, ul. Nowy Świat 63, a także nieruchomości położonej w Kościelisku przy ul. Salamandry 30.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/475906-reprywatyzacja-chmielnej-70rudnicki-przed-warszawskim-sadem