Gdy w kwietniu Ukraińcy wybrali aktora Wołodymyra Zełenskiego na prezydenta, w Polsce wielu nie mogło się nadziwić, jak showman nie mający nic wspólnego z polityką, mógł zgarnąć 73,22 procent głosów. Obok zaskoczenia wyborem dokonanym przez naszych wschodnich sąsiadów, najpopularniejsze były kpiny z ich naiwnej wiary, że komik może odmienić oblicze Ukrainy. Gdy z kolei niemający nic wspólnego z polityką Szymon Hołownia, który przecież jeszcze nie zadeklarował, że weźmie udział w wyborach prezydenckich, zajmuje w sondażu trzecie miejsce ex aeguo z liderem ludowców i otrzymuje 10 proc. poparcia, nikt nie puka się w czoło i nie drwi z Polaków. O co w tym wszystkim chodzi? Czy prezenter TVN może być czarnym koniem majowych wyborów prezydenckich? O kogo głosy może powalczyć? Zacznijmy od początku.
Plotki o tym, że publicysta, autor wielu książek traktujących o społeczeństwie i wierze, może wystartować w wyborach, w sejmowych kuluarach pojawiły się kilka tygodni temu. Pisaliśmy o nich również na naszym portalu, zdradzając przy okazji, jaką „misję” może mieć do wykonania Hołownia, jako tzw. kandydat obywatelski. Przypomnę, że jego poszukiwania trwają już od jakiegoś czasu, a obok prezentera TVN wymieniano m.in. Jerzego Owsiaka, Adama Bodnara, Marcina Matczaka czy Andrzeja Rzeplińskiego.
Scenariusz na ten pomysł jest bardzo prosty: taka kandydatura miałaby zaangażować i zachęcić do udziału w wyborach tych spośród wyborców, których odrzucają wszystkie partyjne propozycje po stronie opozycyjnej
Kandydatura obywatelska miałaby zarazem być wytrychem, który w pewnej mierze zadziałał w roku 2015 w przypadku Pawła Kukiza. Osoba startująca, a na co dzień niezwiązana z bieżącą polityką, jest dla części społeczeństwa bardziej wiarygodna niż kolejni partyjni działacze. Zarazem ktoś taki mógłby ostro krytykować urzędującego prezydenta, bez oskarżeń o chęć powrotu do władzy, tęsknotę za latami 2007-2015, czy grę na rzecz Grzegorza Schetyny. A dołożyć do tego zapewne trzeba by sygnał związany ze zmianą pokoleniową, którą mogliby prezentować nowi, nieznani dotąd w polityce
—pisaliśmy na początku listopada, gdy pierwsze plotki dotyczące Hołowni zaczęły trafiać do mediów.
Kandydatura Hołowni jest ponadto odpowiedzią na decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu w majowych wyborach. Po tym, jak były premier stwierdził, że nie zamierza, jak to określił Sławomir Nowak, wracać do „polskiego piekiełka”, opozycja nerwowo zaczęła poszukiwać kogoś, kto mógłby odwrócić losy starcia z Andrzejem Dudą.
Na głównego rywala obecnego prezydenta zaczęła wyrastać Małgorzata Kidawa-Błońska, ale nie oszukujmy się, jest ona kandydatką bardzo nijaką, choć posiadającą pewne atuty. Jacek Jaśkowiak? O ile uda mu się wygrać prawybory w Platformie Obywatelskiej, to jest to kandydat o poglądach dość skrajnych, które nie porwą tłumów. Będą oczywiście także inni kandydaci. O urząd prezydencki z pewnością powalczą politycy związani z Lewicą, Polskim Stronnictwem Ludowym czy Konfederacją. Ale żeby opozycja mogła pomarzyć o wygranej z Dudą, potrzeba kogoś więcej. Kogoś, kto wywróci stolik, wprowadzi nowe tematy, nie będzie z partyjnego nadania, a przede wszystkim trafi do tych, którzy nie mogą już ścierpieć politycznej młócki. Takim kandydatem ma być Szymon Hołownia. Nie oszukujmy się jednak, jego „misją” nie jest wygrana. Jak pisaliśmy na naszym portalu, ma być on takim wytrychem, jak kilka lat temu Paweł Kukiz. Przypomnijmy, że lider Kukiz‘15 w I turze wyborów uzyskał trzeci wynik, a jego wyborcy oddali później głos na Andrzeja Dudę. Teraz ma być tak samo, tylko w drugą stronę.
Czy Hołownia ma jednak szanse, aby powalczyć o trzeci wynik w I turze, nie mówiąc o tym, aby dostać się do II? O kogo głosy mógłby powalczyć? Jakie ma asy w rękawie? Na czym mógłby oprzeć swoją kampanię?
Po pierwsze - Kościół. Hołownia z pewnością powalczyłby o głosy ludzi wierzących, związanych z Kościołem, którzy jednak nie do końca identyfikują się chociażby ze słowami abp. Marka Jędraszewskiego o „tęczowej zarazie”. To osoby wyznające „otwarty katolicyzm”, czyli „kochajmy się wszyscy i nie oceniajmy nawzajem”. Sam publicysta „Tygodnika Powszechnego” wielokrotnie krytykował hierarchów kościelnych, nawołując ich m.in. do rozliczenia z pedofilią w Kościele. We wciąż katolickiej, choć coraz szybciej laicyzującej się Polsce, Hołownia byłby złotym środkiem pomiędzy konserwatywnym Andrzejem Dudą, a bardziej liberalno-lewicowymi kandydatami.
Po drugie - ekologia. Hołownia wydał ostatnio książkę zatytułowaną „Boskie zwierzęta”, w której zachwala wegetarianizm i wzywa do walki ze zmianami klimatycznymi. Sam jest również Ambasadorem Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ. Prowadzi i wspiera wiele akcji charytatywnych w Afryce, współpracując przy tym z Dominiką Kulczyk. Hołownia swoimi przekonaniami w tej kwestii, idealnie wpisuje się w globalne trendy.
Po trzecie - anty-PiS. Pisarz wielokrotnie krytykował obecną władzę za jej różne posunięcia. W lipcu ubiegłego roku, gdy toczyła się bitwa o reformę sądownictwa, wyszedł na ulicę, oskarżając rząd o „demontaż państwa”.
Partia nominująca zarazem rząd i sądy, sądzące te rządy, to nie demokracja, to totalitaryzm. Partia, która rządzi w tej chwili, wygrała wybory do Sejmu, nie do Sądu. Nie dostała też od wyborców prawa do zmiany konstytucji. Zmienia ją więc naokoło, po partyzancku, wcześniej spacyfikowawszy sąd konstytucyjny. Jestem pracodawcą (a nie poddanym) klasy politycznej, stąd wynika moje prawo do stwierdzenia: w piłkę możecie grać, jak chcecie, ale nie zmieniajcie pod siebie zasad gry
—pisał na Facebooku w lipcu zeszłego roku.
Patrząc tylko na te trzy czynniki, można założyć, że Hołownia mógłby powalczyć o głosy zarówno wyborców lewicy, prawicy, a także tych, którzy po prostu nie lubią tego obozu władzy i Andrzeja Dudy. Szymon Hołownia - nowoczesny Polak z nowoczesnymi poglądami. Tylko przybić cenę i wystawić na półkę. Czy nie wygląda zachęcająco?
Co o tej kandydaturze myślą politycy związani ze Zjednoczoną Prawicą? Zagrożenie ze strony dziennikarza dostrzegł m.in. Patryk Jaki.
Szymon Hołownia ma kreować się na konserwatystę, być takim przyjemnym w odbiorze kandydatem. To pomysł TVN, żeby Szymon Hołownia zebrał w pierwszej turze głosy tych, którzy są niezdecydowani, by w II turze przekazali głos na Małgorzatę Kidawę-Błońską. Ten pomysł jest w naszym obozie niedoceniany, a jest groźniejszy niż wygląda
—przyznał Patryk Jaki w programie „Newsroom” Wirtualnej Polski i Polsat News.
Ale powodów do zadowolenia nie może mieć wspomniana przez Jakiego polityk Platformy. Na tle Hołowni Kidawa-Błońska wypada niezwykle blado. Sęk w tym, że może ona liczyć na poparcie publicysty, gdyby ew. trafiła do II tury wyborów. Andrzej Duda takiego komfortu nie ma.
Jeżeli tylko Szymon Hołownia zdecyduje się wziąć udział w wyborach prezydenckich, wszystko moim zdaniem może się zdarzyć, a walka Andrzeja Dudy o reelekcję, może okazać się o wiele trudniejsza, niż bój stoczony z Bronisławem Komorowskim.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/475274-holownia-jak-kukiz-czyli-stary-manewr-ale-nowy-kandydat