Zewsząd płyną ochy i achy nad talentem oratorskim Adriana Zandberga. I słusznie, bo choć ciężko zgodzić się z wieloma poglądami lidera Lewicy Razem, nie sposób odmówić mu erudycji i charyzmy. Niestety deficyt tego ostatniego czynnika jest dostrzegalny w przypadku nowego narybku partii rządzącej.
PiS rządzi drugą kadencję, politycy tego ugrupowania od kilkunastu lat zasiadają w ławach poselskich. Partia, ma za sobą różne momenty, ale od ponad dekady jest w ścisłej czołówce rodzimych ugrupowań. To wystarczający okres, by wykreować nowych liderów, którzy w niedalekiej przyszłości mogliby przejąć godną pozazdroszczenia schedę. Tymczasem oprócz Patryka Jakiego (notabene związanego z Solidarną Polską, a nie partią-matką) nie widać w szeregach PiS czy nawet szerzej – Zjednoczonej Prawicy urodzonych frontmanów. Owszem, są działacze, którym nie sposób odmówić pracowitości, kompetencji i organizacyjnej sprawności, ale żaden z nich nie zdradza potencjału do przejęcia sterów. Mamy do czynienia z plejadą zręcznych sekretarzy czy jak wolą złośliwi – wiernych teczkonosów.
Mówiąc w skrócie – rządzącej prawicy przydałby się właśnie taki Zandberg. Stosunkowo młody polityk (poseł Lewicy kończy w grudniu 40 lat), dobrze przygotowany merytorycznie, a jednocześnie potrafiący uwodzić tłumy, a przynajmniej skupić na chwilę ich rozproszoną uwagę.
Dobrze jest mieć lojalnych, skromnych żołnierzy, ale w dalszej perspektywie ich nadreprezentacja może jedynie udowodnić, że król jest nagi. Równie dużą uwagę co dyscyplinie, warto poświęcić również pracy formacyjnej. A tego chyba ciągle po prawej stronie brakuje.
Najlepszą ilustracją tego zjawiska jest oburzenie jednego z prawicowych polityków młodego pokolenia na rękę Adriana Zandberga umieszczoną w kieszeni. Czcigodny poseł wyraził swoją krytykę na Twitterze. Uprzejmie przypominam, że tłumów ostatecznie nie porywa się tweetami, a mała denuncjacja (z której zresztą sam zainteresowany szybko się wycofał) jest cechą klasowych kujonów, a nie liderów z krwi i kości.
Inna potencjalna gwiazda prawicy jeden jedyny raz ośmieliła się mocniej uderzyć w główną polityczną oponentkę , by za chwilę – na skutek krytyki przeciwników – wycofać się ze swoich słów. Dziś jej przekaz to wyłącznie okrągłe słówka, które w skrócie można podsumować poprawnym „ple ple ple” bez większego znaczenia.
A poza tym ten tekst jest niebezpieczny i lepiej nie zwracać na niego uwagi. W końcu grunt to dobre samopoczucie i udawanie, że wszystko jest super. Amen.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/475011-cudowna-nijakosc-mlodych-politykow-wyjecie-reki-nie-pomoze