Złote dziecko prof. Leszka Balcerowicza i polski Emmanuel Macron. To oni mieli zatrząść sceną polityczną w Polsce. To w nich salon III RP pokładał nadzieje. Na próżno. Zawiedli. Dziś wszyscy patrzymy, jak na naszych oczach dogorywają projekty polityczne, które swoimi nazwiskami firmowali Ryszard Petru i Robert Biedroń, bo to właśnie o nich mowa. Czy losy Nowoczesnej i Wiosny, to jedna i ta sama historia? Jeżeli tak, to co ona nam mówi?
Partia byłego prezydenta Słupska już niedługo skończy oficjalnie w ramionach Włodzimierza Czarzastego. Nowoczesną przejmuje z kolei Adam Szłapka, po tym, jak okazało się, że Katarzyna Lubnauer jest gorszym liderem niż Ryszard Petru. Nie łudźmy się. Obie partie niczym się od siebie praktycznie nie różniły. Nie różnił ich nawet cel powstania. Ba! Nawet kończą tak samo. Obie wchłonięte przez większe partie. Jedyna różnica to taka, że Petru skończył na politycznym marginesie, a Biedroń cieszy się ciepłą posadką w Parlamentu Europejskim.
Celem Nowoczesnej było przejęcie sierot po Platformie Obywatelskiej, aby przypadkiem rozczarowane rządami Donalda Tuska i Ewy Kopacz nie zagłosowały na Prawo i Sprawiedliwość. To była oferta skierowana do gospodarczych i obyczajowych liberałów. Zamysł w dużej mierze wypalił. Nowoczesna wprowadziła do Sejmu 28 posłów, zdobywając w wyborach w 2015 r. 7,6 proc. głosów. Co było dalej wszyscy pamiętamy. Przegrana rywalizacja z Platformą, sejmowy pucz, Madera, a na koniec zmiana przewodniczącego z Petru na Katarzynę Lubnauer i ostateczne wchłoniecie partii przez Grzegorza Schetynę. Nowoczesna znika z sondaży. Historia Wiosny jest bardzo podobna.
Biedroń był wielką nadzieją salonu III RP, który chciał w nim widzieć nadzieję opozycji na pokonanie PiS. Miał być alternatywą dla tych wyborców, którzy nie mieli na kogo oddać głosów. Nowa siła i nowa jakość, która miała rozbić dupol PO-PiS. Brzmi znajomo? Biedroń do końca opierał się przystąpieniu do Koalicji Europejskiej. W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego Wiosna wystartowała samodzielnie. Wynik nie był imponujący. Partia wywalczyła 3 mandaty zdobywając 6,06 proc. głosów. To był początek końca. Niedługo potem Biedronia zaczęły opuszczać kolejne osoby rozczarowane polityką partii. Nie wszystkim spodobał się alians postępowców z postkomunistami. W sumie, to trudno się dziwić. Ze snu o byciu premierem, pozostał euromandat i ciepła posadka w Brukseli. Biedronia może to cieszyć, ale czy o to chodziło?
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jaki morał z tych historii? Tutaj idealnie będzie pasować powiedzenie „nie wszystko złoto, co się świeci”. Kiedy media i liderzy nowych projektów politycznych, które chcą zawojować scenę polityczną, mówią o nowej przełomowej sile, pamiętajmy, że budowa partii, to nie budowa domku na drzewie. Można mieć furę pieniędzy, ale bez silnego lidera, bez konkretnego planu, bez mnóstwa rąk do pomocy, wielkiej cierpliwości i pracy obliczonej na kilka lat, a nie na kilka miesięcy, nic się nie uda. Zarówno Petru, jak i Biedroń, pewni siebie i wpatrzeni w napompowane sondaże wierzyli, że już niedługo zasiądą w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Nic bardziej śmiesznego.
I tylko jednego mi szkoda - ludzi, którzy szczerze zaangażowali się w te projekty. Nie mówię tutaj o politykach, bo oni w większości zdobyli to, na czym im zależało. Mówię o ludziach, którzy ciężko na ich pracowali, bo wierzyli, że tworzą coś nowego, świeżego, wierzyli w pewną ideę. To liczni wolontariusze, lokalni działacze, których nazwisk nigdy nie poznamy. Szkoda ich zapału i zawiedzionych nadziei. Być możne już nigdy w coś podobnego się nie zaangażują, a to zawsze jest strata dla naszego życia obywatelskiego. Zarówno Biedroń i Petru, a szczególnie ten pierwszy, pokazali, że można bezkarnie mamić ludzi, aby później zerwać szyld, oddać firmę pod zarząd innym i licząc wypłatę w euro, szczęśliwym „robić politykę” na Twitterze. Nieładnie.
14 grudnia podczas konwencji w Warszawie przyjęty zostanie nowy statut SLD umożliwiający połączenie z Wiosną Roberta Biedronia - poinformował w sobotę przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej Włodzimierz Czarzasty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/474765-czy-losy-nowoczesnej-i-wiosny-to-jedna-i-ta-sama-historia