Czy opozycja odejdzie od totalnej formuły? Sugerowałby to wybór marszałek Sejmu Elżbiety Witek, przeciw której byli wyłącznie posłowie Konfederacji. Z przemówieniem odwołującym się do fundamentów demokracji, jakie stanowi wspólne dobro, wystąpił lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. A totalna opozycja, jak sami siebie nazwali przeciwnicy PiS w poprzedniej kadencji, jest głęboko antydemokratyczna.
Owszem, opozycja z natury rzeczy krytykuje rządzącą większość, patrzy jej na palce, ale nie usiłuje jej delegitymizować, a to oznacza w swoim totalnym wydaniu. W wypadku PiS jego prawo do rządzenia zostało zakwestionowane bezpośrednio po wyborach, a nawet przed, kiedy w trakcie kampanii ówczesna władza i cały obóz III RP głosili, że zwycięstwo tego ugrupowania to koniec demokracji. Ponieważ partia Kaczyńskiego w żadnym momencie nie podważała tego ustroju ani nie zgłaszała żadnego sprzecznego z nim postulatu, tezy te można zrozumieć w jeden sposób: jeśli obywatele nie będą głosować po myśli establishmentu, ich wybór nie zostanie uznany. I tak faktycznie się stało. Pierwszy rząd PiS powołany został 16 listopada 2015 r., a 19 listopada na Facebooku utworzony został Komitet Obrony Demokracji. Nowy rząd nie zdążył podjąć jeszcze żadnej decyzji.
Kwestionowanie prawa do sprawowania władzy ze strony PiS poprzedzone było akcją delegitymizowania go jako opozycji. Dwie kadencje rządów PO-PSL to permanentny atak na tę partię, w którym wezwania do jej delegalizacji nie były rzadkością.
Jak zawsze więc w III RP i – szerzej – w modelu „demokracji liberalnej” mamy do czynienia z odwróceniem znaczeń. Uderzenie w demokrację nazywane jest jej obroną. Tyle że w Polsce przestało przynosić to polityczne korzyści. Zrozumiał to lider PO Grzegorz Schetyna, który już w trakcie minionej kadencji próbował wycofać się z modelu totalności. W odpowiedzi został napiętnowany przez „Wyborczą” et consortes i pokornie wrócił do postawy, której oczekiwali od niego pozapartyjni obrońcy ancien régime’u. Wydarzenie to raz jeszcze dobitnie pokazało, gdzie jest ośrodek decyzyjny III RP i że polityka w tym modelu służy silnym, a więc demokracją pozostaje jedynie z nazwy.
Również ci silni powinni jednak zorientować się, że totalność nie pomaga ich celom.
Coraz częściej zastanawiam się, czy zajadłość, z jaką dominujące ośrodki III RP atakują swoich przeciwników, odwołując się do zagranicznych patronów, jest wyłącznie podszytą kolonialną mentalnością obroną ich interesów? Czy nie przechował się w tym zachowaniu dawny gen anarchicznej autodestrukcji wpisany w głębokie warstwy kultury polskiej? Jeśli Solidarność była odrodzeniem republikańskiej postawy, która wykształciła się w Polsce w trakcie trwania demokracji szlacheckiej, czy w mentalności naszej nie przetrwał także eksces wolności, który prowadził do jej zaprzeczenia i śmierci Rzeczypospolitej?
Targowica jest skrajnym i symbolicznym wcieleniem tej postawy, ale obecna była ona w Polsce dużo dawniej. Szlachta, niwecząc wszelkie próby wzmocnienia państwa, wyobrażała sobie, że broni złotej wolności i przysługujących sobie praw, gdy w rzeczywistości od dawna była całkowicie zależna od magnaterii. Faktycznie więc broniła się przed swoim wyzwoleniem. Dziś manifestanci występujący „w obronie konstytucji”, do której nigdy nie zajrzeli i nie mają pojęcia o polityce, uwierzyli, że rzeczywiście bronią wolności przed brunatną dyktaturą, inie zdają sobie sprawy, że w rzeczywistości walczą o władzę oligarchii.
Analogie bywają uderzające. Jedna z głośnych broszur opublikowana w 1677 r. i wymierzona w Jana III Sobieskiego projektowała przekształcenie kraju w federację składającą się z czterech faktycznie niezależnych prowincji, a rola władzy centralnej z królem na czele miała być czysto formalna. Czy nie przypomina nam to manifestu „Samorządna Rzeczpospolita” ogłoszonego 4 czerwca tego roku w Gdańsku i przyjętego z aplauzem przez partię Schetyny, który wzywa do radykalnego ograniczenia, właściwie ubezwłasnowolnienia, władzy centralnej, likwidacji urzędu wojewody i przekształcenia Polski w rodzaj federacji regionów?
W drugiej połowie XVII w. Polska była jeszcze znaczącym, ale już fundamentalnie zagrożonym państwem, a wszelkie próby królewskich reform były blokowane przez posługującą się szlachtą magnaterię wspomaganą przez ogromne fundusze wydatkowane w tym celu przez państwa ościenne. Dziś łapówki zastępowane są oficjalnymi dotacjami, stypendiami i nagrodami. Nieprawne manipulacje europejskie potęgi wymieniły na działania instytucji unijnych z TSUE na czele.
Na ile gen autodestrukcji jest trwały w naszej kulturze?
Tekst ukazał się pierwotnie w numerze 46/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/474457-gen-autodestrukcji-opozycja-odejdzie-od-totalnej-formuly