Zgorzelski: Kidawa-Błońska i Jaśkowiak to kandydaci drugiego szeregu. Na najważniejsze stanowisko powinien startować lider środowiska

Na najważniejsze stanowisko w państwie powinny startować osoby, które są liderami w swoich środowiskach

— mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Zgorzelski, poseł PSL.

wPolityce.pl: Co pan sądzi o prawyborach prezydenckich w Platformie Obywatelskiej?

Piotr Zgorzelski: Każda partia, także PO ma prawo, żeby przeprowadzić prawybory, które są bardzo dobrą instytucją demokratyczną.

Jak pan ocenia kandydaturę prezydenta Poznania, pana Jacka Jaśkowiaka, która w ostatniej chwili pojawiła się w prawyborach PO?

Na najważniejsze stanowisko w państwie powinny startować osoby, które są liderami w swoich środowiskach. U nas nie ma takiego problemu. Na prezydenta Polski startuje prezes PSL. W innych partiach jest to jednak inaczej rozwiązane.

Kto byłby trudniejszym przeciwnikiem dla prezesa Kosiniaka-Kamysza? Pani Kidawa-Błońska czy pan Jaśkowiak?

To nie ma kompletnie znaczenia, bo jeżeli zdiagnozujemy sytuację pod względem poparcia społecznego, to najgroźniejszym kontrkandydatem dla pana prezydenta Dudy będzie Władysław Kosiniak-Kamysz. On jako konserwatywny polityk może zabrać najwięcej wyborców pana prezydenta Andrzeja Dudy. A pozostali kandydaci niech walczą na lewej stronie sceny politycznej. Pojawia się odczucie i wrażenie, że są to kandydaci drugiego szeregu.

Co pan sądzi o expose premiera Mateusza Morawieckiego?

Expose premiera Mateusza Morawieckiego rozczarowało w stosunku do wystąpienia, którego wysłuchaliśmy cztery lata temu. Nie było wielkich planów zarówno jeżeli chodzi o transfery socjalne czy też o działania modernizacyjne. Pan premier nie miał za bardzo czym się pochwalić. Pamiętamy, że wcześniej była mowa o tysiącach mieszkań czy o milionie aut elektrycznych. Na razie jest tylko i wyłącznie sfera projektowa. Nie obyło się bez połajanek pod adresem Unii Europejskiej. Expose w istocie powinno być diagnozą sytuacji, a później określeniem celów i dochodzeniem do nich. Mam wrażenie, że przez cztery lata będzie mowa o tym, co trzeba naprawić oraz o tym, co się popsuło przez poprzednią kadencję.

Not. TP