Weta ws. sądów to perły w kolii Andrzeja Dudy, dowodzą, że prezydent z ręki nam nie jadł – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS Tadeusz Cymański. Parlamentarzysta Solidarnej Polski przestrzega przed wyścigiem o prezydenturę: „Białe mają przewagę, ale nie wolno nam popełniać błędów”.
wPolityce.pl: Czy Andrzej Duda jest w stanie przegrać te wybory?
Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski: Pytanie jest retoryczne. Nigdy nikt a priori nie jest zwycięzcą przed policzeniem protokołów komisji wyborczych. Wielu polityków się o tym przekonało, a zwłaszcza poprzednik obecnego prezydenta, o którym ktoś – też nietuzinkowy – powiedział, że tylko zakonnica w ciąży na czerwonym świetle musiałaby zostać potrącona, aby przegrał.
Zakonnica ma się dobrze, w ciąży nie jest, a ów kierowca przegrał i każdy pamięta, w jakim stylu.
A zatem tylko ktoś niemądry może sobie ubzdurać, że już ma coś w kieszeni. Do samego końca nawet pewny faworyt musi walczyć. Ja o mały włos też bym się na braku walki przejechał. Bo w tych wyborach może nie odpuściłem, ale kampanię zrobiłem bardzo symboliczną. Byłem uśpiony sukcesami z przeszłości, pomagałem koleżankom i kolegom, a więc robiłem kampanię swojej formacji, jeździłem po kraju, ale na własne konto działałem mniej. Nie pojawiałem się też w mediach. I ze zdziwieniem zauważyłem, że owszem, mandat zdobyłem - ostatni biorący – ale z przewagą ledwie 700 głosów nad dwoma ścigaczami. Czy to nie jest lekcja dla mnie, starego wiarusa?
O prezydencie Dudzie nie powiedzielibyśmy jeszcze: stary wiarus, ale i on, jak się wydaje, z pokorą podchodzi do batalii o reelekcję.
Stawka jest ogromna. Moim kolegom w środowisku prezydenckim już pół roku temu mówiłem: nie ma nic pewnego. Szczęściu nie wierz – ta zasada jest w polityce cnotą.
Czyli możemy się obudzić w przyszłym roku np. z prezydent Małgorzatą Kidawą-Błońską?
Mam nadzieję, że nie. Brrrr! To jak wstrętny sen, który panowie przed oczy mi wpychają. Nie z powodu samej pani marszałek, która jest sympatyczną, elegancką kobietą. Ale prezydent po stronie liberałów? Nigdy! Mam inne spojrzenie od dziś powszechnego. Widzę świat liberałów i nie-liberałów. Jestem socjalistą społecznym – nie ideologicznym. Uważam, że klęską polskiej demokracji był fakt, że przez tyle lat tyle milionów ludzi biedowało i nikt nie zauważył, że trzeba im pomagać.
Prezydent Kidawa-Błońska oznaczałaby koniec rządów Zjednoczonej Prawicy?
Niekoniecznie, ale są w naszym obozie osoby, które zgodziłyby się z panami. Bo rzeczywiście sprawy mocno by nam się skomplikowały. Dziś – z większością opozycji w Senacie – mamy trudniejszą sytuację niż w poprzedniej kadencji, a byłoby jeszcze trudniej. Jednak ja mam naturę komandosa i uważam, że nie ma straconych pozycji. Trzeba walczyć. A rozum, doświadczenie i historia – nauczycielka życia – są po to, by się uczyć. Historia mówi dobitnie, woła, krzyczy: ani kroku w tył! Kampania od jutra! Do przodu! Wszyscy razem! Prezydent ma bardzo dobrą pozycję, bo u naszych konkurentów panuje rozgardiasz, albo raczej chaos. Pokazuje to m.in. dramatyczne, acz ciekawe wystąpienie w „Gazecie Wyborczej” Jarosława Kurskiego, który napisał: nie ci z „5. piętra”, nie Platforma, nie KO, nie Kidawa-Błońska, tylko „ON” – błogosławiona odsiecz.
Kurskiemu chodziło o Adama Bodnara, ale ten szybko przekłuł tę bańkę i zapowiedział, że choć do polityki może i się wybierze, to na pewno nie skróci kadencji Rzecznika Prawe Obywatelskich i w wyborach prezydenckich nie wystartuje. Na dziś mamy więc trójkę kandydatów – wydaje się, że najważniejszych – Andrzeja Dudę, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Jestem szachistą, więc powiem obrazowo tak: białe mają przewagę i wydaje się, że partia może być zakończona sukcesem. Ale najważniejsze, byśmy pamiętali o podstawowych zasadach: nie robić błędów i konsekwentnie, z całym zaangażowaniem prowadzić rozgrywkę. Proste, prawda?
Betka. Rozumiemy, że w ramach niepopełniania błędów do maja w parlamencie nie pojawią się żadne wasze kontrowersyjne projekty?
Przecież doskonale wiecie, jak jest. Rozum jest narzędziem - chłodnym, krytycznym – którym należy się kierować. Szachy mówią: masz dobry ruch – nie wykonuj go, zastanów się, czy nie masz lepszego. A przede wszystkim: unikaj niepotrzebnego ryzyka. Prezydent w pocie i znoju całe pięć lat jeździł. Zjeździł cały kraj. Widziałem niektóre z tych spotkań. To cenne. Ba, to bezcenne! Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości.
Nie widzimy u prezydenta łez ani potu, on te wyjazdy po prostu lubi. Jest dumny z tego, że odwiedził wszystkie powiaty i uścisnął tyle dłoni.
I tego już nikt mu nie zabierze. A pamiętajcie, jak niespodzianie został głową państwa, po tym, gdy spoczęło na nim spojrzenie naszego wodza i został naszym kandydatem? To zdumiewająca historia. Andrzej Duda nie zmarnował tej szansy. Dodajmy jeszcze, że ma elegancką małżonkę, co wizerunkowo ma wielkie znaczenie. A to obśmiewanie, że stanął na równi z panią ambasador Mosbacher, choć powinien ją na kolankach potrzymać – to nie są rzeczy kluczowe. Nie tu jest ciężar dyskusji o prezydenturze. On jest w milionach serc Polaków. Naprzód, Andrzeju!
Panie pośle, doskonale jednak pamiętamy, co mówili niektórzy politycy PiS po wetach pana prezydenta ws. sądów.
A dziś to perły w jego kolii! Przypominam sobie, jakie słowa wtedy padały, nawet o Armii Czerwonej, pamiętacie?
Pamiętamy, bo Marek Suski mówił to w rozmowie z naszym portalem.
Te weta dziś są koronnym dowodem na to, że prezydent z ręki nam nie jadł.
Ale rany w sercach zostały. Pamiętamy też, jak pani prof. Pawłowicz po wetach w rozmowie z nami pytała: „co ten Duda nam zrobił, jak on mógł?”. Autentycznie przy tym płakała.
I szczerze płakała! A skoro jesteśmy przy naszych kandydatach do Trybunału Konstytucyjnego, to zwróćmy uwagę, jak znaczące było zawahanie prezydenta w tej sprawie. Czym była spowodowana dyskusja wokół mojego kolegi, byłego posła Piotrowicza? Powiedzmy głośno: tym, że Andrzej Duda zmarszczył brwi i okazał, że – mówiąc oględnie – nie jest zachwycony propozycjami PiS. Czego dowodem jest jego zakłopotanie, inny pogląd, czy nawet dystans do tego kandydata ? Tego, że nie jest aparatczykiem.
Usłyszymy za chwilę, że jest absolutnie niezależny.
To może nieco za daleko powiedziane. Ale niech nie zarzeka się żaba błota – pan prezydent z jakiegoś środowiska do pałacu wkroczył (oczywiście kolosalna w tym jego zasługa, bo nie jest łatwo wybić się, jak on to zrobił). Nie bądźmy naiwni, a sprawiedliwi – jest ważną częścią dobrej zmiany, ale na pewno nie jest taki, jak chcą go opisać nasi konkurenci. Będę bronił prezydenta, przede wszystkim z powodów programowych i zasadniczych – jako antyliberał.
Czego w nadchodzącej kampanii obawiacie się ze strony opozycji?
Nie obawiam się niczego. Jako szachista lubię rozważania logiczne. Atutem prezydenta jest ciekawy układ: ci, którzy potencjalnie mieliby szanse walczyć o zwycięstwo z prezydentem, nie mają szansy na drugą turę, a ci, którzy mają szansę na drugą turę, mają dużo mniejsze szanse, aby wygrać z nim w bezpośrednim pojedynku.
Czyli to Władysław Kosiniak-Kamysz mógłby stać się największym zagrożeniem dla Andrzeja Dudy?
To już panowie powiedzieli. Ja bym to zostawił inteligencji czytelników. Bo wierzę, że ludzie są fajni, są w dychę. I wiedzą, co mają myśleć.
Rozmawiali Marek Pyza i Marcin Wikło
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473829-nasz-wywiad-cymanski-kidawa-blonska-prezydentem-brrr