Exposé premiera Mateusza Morawieckiego odwoływało się – czego można było się spodziewać po jego polityce w poprzedniej kadencji – do szeroko rozumianego republikanizmu. Do podkreślania wartości, jaką jest państwo rozumiane jako dobro wspólne wszystkich obywateli.
W tym kontekście należy czytać wezwania premiera do odrzucenia strategii „totalnej opozycji” i zastąpienia jej konstruktywną dyskusją różnych sił politycznych oraz do walki z wykluczeniem ekonomicznym, które poszerzając strefę ubóstwa było przez lata czynnikiem upośledzenia szerokich grup społecznych w życiu publicznym. Premier wskazywał także bardzo trafnie, że przyszłość i godne życie powinny opierać się na lepszych zarobkach, a nie – jak można wnioskować a contrario – na uprawianej dotąd strategii jak najniższych kosztów pracy, która miała swoje uzasadnienie u zarania III RP, ale dziś po ponad ćwierćwieczu od upadku Peerelu, stała się jedną z głównych barier wzrostu i źródłem konfliktów społecznych.
Mateusz Morawiecki sięgnął też w exposé po kwestie światopoglądowe. Jednoznacznie przeciwstawił się próbom dekompozycji rodziny podejmowanym przez środowiska liberalnej lewicy, co musiało zostać dobrze przyjęte przez konserwatywnych wyborców, ale jednocześnie odciął się wyraźnie od – jak to nazwał – „szowinizmu”, co z kolei można odczytać jako krytykę rosnącego w siłę nacjonalistycznego skrzydła na polskiej scenie politycznej. Wszystko to zgrabnie układa się w wizję państwa unikającego skrajności i szukającego pola do kompromisu w bardzo szeroko rozumianym centrum. Wydaje się to zresztą zgodne z oczekiwaniami większości Polaków.
W exposé pojawił się jednak jeszcze jeden wątek, który – choć opakowany w hasła dobra wspólnego – może wskazywać na to, że obecny rząd nie zamierza iść dalej w stronę solidaryzmu społecznego. Mam na myśli postulat premiera, aby wspólnie z opozycją wprowadzić konstytucyjną gwarancję dla tak zwanych Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK) oraz Indywidualnych Kont Emerytalnych (IKE). Oba programy mają – w swoim zamierzeniu – spełniać ważny cel społeczny: zapewnić oszczędności Polakom, którzy do nich przystąpią. Jednak te oszczędności, podobnie jak w przypadku zlikwidowanych w czasach Donalda Tuska OFE, mają się znajdować w dyspozycji funduszów inwestycyjnych (w większości zagranicznych). A zatem nie państwo lecz zagraniczny kapitał będzie pobierał zyski od części oszczędności Polaków. Zapisanie tego w konstytucji sprawiłoby, że Polacy będą chętniej oszczędzać, ale – zarazem – że obcy kapitał będzie miał zagwarantowane zyski z tego tytułu.
Niewykluczone, że ta propozycja premiera ma związek z obawami o spowolnienie wzrostu gospodarczego i dążeniem do zwiększenia atrakcyjności Polski dla obcych inwestorów, zwłaszcza po tym, jak de facto zlikwidowano OFE. Jednocześnie jednak wskazuje ona, że premier, rozumiejąc potrzebę wzmacniania państwa, nie rozstał się nigdy z liberalnym myśleniem o gospodarce. I po ostatnich wyborach takie spojrzenie zaczyna chyba dziś brać górę w partii rządzącej. W podobny sposób można też pewnie interpretować wycofanie przez PiS projektu ustawy znoszącej limit 30-krotności składek na ZUS. To oczywiście zbliża rząd do szeroko rozumianego umiarkowanego centrum. I może być w przyszłości zapowiedzią cięcia po skrzydłach, zarówno po lewym jak i prawym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473713-zwrot-w-strone-centrum-premier-zamierza-ciac-po-skrzydlach