To było jedno z najlepszych expose wygłoszonych w Sejmie po 1989 roku. Już nie obiecujące szarpnięcie cuglami państwa, co zapowiadała premier Szydło w roku 2015 i co w ostatniej kadencji zrealizowano (sprawiedliwszy podział dochodu narodowego, walka z mafiami, reforma sądownictwa), ale precyzyjnie pokazujące obszary skupienia władzy na potrzebach obywateli. Słychać było w słowach premiera, że dobrze przemyślano to, co się udało i nie powiodło w ostatnich latach. To dobrze świadczy o tym polityku.
Można też dostrzec, że obóz rządzący postanowił nieco pobuszować po strychu z programami innych partii. Tak jak przez lata w Niemczech robiła kanclerz Angela Merkel, co jej biografowie wskazywali jako kluczową przyczynę długotrwałości jej rządów. Teraz premier też rozszerzył zasób pisowskich haseł o takie, które były dotąd (często niesłusznie, jak ochrona środowiska) zarezerwowane dla opozycji. To poniekąd naturalne: gdy ludzie się bogacą, gdy zaspokojone zostają podstawowe potrzeby, zasypane największe dziury, pojawia się wołanie o więcej: lepszą jakość życia, powietrza, ochrony środowiska, komunikacji, służby zdrowia, edukacji. W każdym z tych obszarów premier położył na stół mocna ofertę. Dla wyborców opozycji, jeżeli zechcą choć przez sekundę nad tym się pochylić (i jeśli odbierane przez nich media im to umożliwią), to atrakcyjna oferta. Wzmocniona przez wiarygodność tej ekipy, która z małymi wyjątkami, dowozi obiecane cele. Pozostaje jednak zasadnicza różnica z opozycją: z niewiadomych powodów chce ona to robić wbrew państwu, a nie z nim.
Jeśli to ma być ta straszna „ciepła woda w kranie”, to życzmy naszej Ojczyźnie jej jak najwięcej. Ale nie jest - to program ambitny, napełniony treścią, konkretny. Jasna wizja wielkiej szansy, o której inne pokolenia mogły tylko marzyć. Co ważne, premier usłyszał głosy zaniepokojenia swoich wyborców, dla których sfera wartości na jakiej budujemy wspólnotę i sukces gospodarczy, ma znaczenie. Stąd jednoznaczne opowiedzenie się za rodziną jako fundamentem naszego życia społecznego. Będziemy trzymali za słowo.
W sferze politycznej najważniejsze jest odrzucenie pokusy dramatycznej rywalizacji o głosy, które padły na Konfederację. Prawica odrzuca - mówił premier - zarówno radykalną ideologię lewicową, zmierzającą do reedukacji Polaków jak i szowinizm. Na naszych oczach spełnia się sen lidera, Jarosława Kaczyńskiego, o prawdziwej partii centrum, która nie jest zakładnikiem żadnych radykalizmów. Nie przypadkiem słowo „normalność” padło kilkadziesiąt razy i było wielokrotnie odmieniane. Wciąż jest to jednak marsz bliżej prawej krawędzi chodnika.
Czuć wyraźnie inny ton także w sprawach unijnych. Druga kadencja to większa pewność siebie, duże już doświadczenie, ale i świadomość partnerów iż nie jest to epizod. Także Komisja Europejska jest jednak inna, na dodatek utworzona i polskim wysiłkiem. Owszem, w mediach i Parlamencie Europejskim rytuały ideologicznych ataków na Polskę będą nadal odprawiane, jednak nic nie będzie już takie, jak było.
Dla opozycji to wszystko to poważny problem. Obóz rządzący, mocno umocowany w swojej bazie społecznej, dokonuje poważnej wyprawy na jej teren. Przedstawia wiarygodną, precyzyjną i profesjonalną ofertę normalnego państwa.
Czy to się może udać? Tak, pod trzema warunkami. Po pierwsze, jego wdrożenie jest możliwe przy utrzymaniu tej energetyczności jaka wybrzmiała w przemówieniu premiera. Po drugie, korekta programu musi być korektą a nie neofickim podlizywaniem się lewicy (wcześniejsze pochwały oszalałej Grety Thunberg przez ministra klimatu tę granicę przekroczyły). Po trzecie, konieczna będzie odrobina szczęścia, bo zamiar jest bardzo, bardzo ambitny - a medialny świat zewnętrzny konsekwentny w swojej wrogości.
W sumie jednak był to bardzo ważny politycznie dzień, oznaczający moment dużej korekty kursu obozu rządzącego w kierunku konserwatyzmu nowoczesnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473644-jesli-to-jest-ta-straszna-ciepla-woda-to-oby-poplynela