Nie mam wątpliwości, że Beata Szydło nie ma żadnych kontaktów z ludźmi pokroju Olgierda L. Zakładam, że po stronie aparatu, który zajmował się bezpieczeństwem pani premier, była świadomość tego, kto tam jest i co tam robi — mówił w TVN24 Bertold Kittel, jeden z autorów reportażu „Superwizjera”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szydło odpowiada na paskudną manipulację. Zapowiada kroki prawne wobec osób oskarżających ją o kontakty z neonazistami
CZYTAJ TAKŻE: Paskudny atak na Szydło. Internauci odpowiadają: „Przestańcie obrzydliwe manipulować”; „Świnie się rzuciły”. KOMENTARZE
W sobotę telewizja TVN w programie „Superwizjer” wyemitowała reportaż „Naziol, kibol, bandyta” o Olgierdzie L. - jednym z przywódców klubu motocyklowego o nazwie Bad Company, do którego - jak informują autorzy reportażu - należą między innymi recydywiści i neonaziści. Reporterzy „Superwizjera” podejrzewają, że organizacja zajmuje się sutenerstwem, handlem narkotykami i wymuszaniem haraczy.
„Dokumentując działalność Olgierda L. i jego żołnierzy reporterzy +Superwizjera+ dotarli do pochodzącego z 2017 roku nagrania ze spotkania przestępców z urzędującą wtedy premier Beatą Szydło, ówczesnym ministrem obrony Antonim Macierewiczem i ówczesnym ministrem środowiska Janem Szyszką. W 2017 roku członkowie Bad Company pojechali do zniszczonej przez wichurę pomorskiej miejscowości Rytel. Na zdjęciach z tej miejscowości można zobaczyć między innymi Sławomira K. i Bartosza L., którzy brali udział w bójce zakończonej śmiercią +Zachara+. W tym samym czasie miejsce katastrofy wizytowała ówczesna premier Beata Szydło. Film z tego przypadkowego spotkania nagrał Sławomir K ps. +Sero+”
— podaje TVN.
Problem polega na tym, że spotkanie polityków obozu rządzącego z osobami oskarżanymi o działalność przestępczą była przypadkowa. Członkowie gangu udawali wolontariuszy w zniszczonej przez wichurę miejscowości Rytel, tam zrobili sobie zdjęcia z przechodzącymi przedstawicielami rządu. Jednak na Beatę Szydło zaczęły sypać się absurdalne oskarżenia.
Do całej sprawy odniósł się na antenie TVN24 Bertold Kittel, jeden z autorów reportażu „Superwizjera”. Odciął się od oskarżeń, które padają pod adresem byłej premier, lecz jednocześnie zaatakował służby.
Nie mam wątpliwości, że Beata Szydło nie ma żadnych kontaktów z ludźmi pokroju Olgierda L.
— powiedział Kittel.
Natomiast chciałbym zobaczyć wyjaśnienie (…). Chciałbym, żeby urzędnicy rządowi, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo, albo pan premier, powiedzieli to jasno: tak, za bezpieczeństwo w państwie odpowiadają amatorzy i po prostu nie wiemy, jak to się stało, że do tego doszło
— mówił.
Wiedziano, kto jest w środku i kogo pani premier może napotkać w budynku. Wiedział to być może ktoś z gabinetu politycznego, być może któryś z doradców, na pewno ludzie od ochrony. Co się takiego stało, że pani premier została postawiona w takiej sytuacji?
— dodał.
I jak można było się spodziewać, dziennikarz TVN stwierdził, że „nie wierzy w przypadek”.
Wiem, że siły zaangażowane w ochronę bezpieczeństwa najważniejszych osób państwie, a zwłaszcza urzędującego premiera, są ogromne. Zakładam, że po stronie aparatu, który zajmował się bezpieczeństwem pani premier, była świadomość tego, kto tam jest i co tam robi
— powiedział Kittel.
To dopiero „troska” ze strony dziennikarzy TVN… Autorzy reportażu stawiają mocne zarzuty. Choć teraz mówią o służbach, to jednak wszystko i tak zostało skierowane na byłą premier.
kpc/tvn24.pl/PAP/wPolityce.pl
-
Uwaga! „Sieci” z niezwykłą książką!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473375-dziennikarz-tvn-naciera-wiedziano-kto-jest-w-srodku