Jeśli zjednoczona prawica nie zaproponuje na najbliższe cztery lata nowej wielkiej idei, skończy tak jak Platforma Obywatelska w 2015 r.
Władzę traci się wtedy, kiedy rządzący skupiają się na własnej wersji filozofii ciepłej wody w kranie. Bo ona nie porywa, nie mobilizuje mas, w ogóle interesuje niewielką grupę wyborców, czyli głównie tych, których zadowala tzw. mały realizm: spokój, względne bezpieczeństwo materialne i poczucie stabilizacji. Ciepła woda w kranie to pułapka małego realizmu i w polityce najogólniej porażka. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory przede wszystkim dzięki temu, że zaoferowało Polakom rewolucję godności. Od elementarnych kwestii materialnych poczynając, gdyż największym wrogiem godności są bieda, ubóstwo, beznadzieja i poczucie braku szans – nie tylko własnych, ale i w odniesieniu do dzieci.
Rewolucję godności można oczywiście jeszcze pogłębiać, ale z czasem to pogłębianie staje się właśnie filozofią ciepłej wody w kranie. Dlatego, żeby utrzymać władzę i zyskać status kogoś potrzebnego społeczeństwu, a nie tylko żądnego władzy, trzeba mieć nowe pomysły ujmujące obywateli, dające im nadzieję, odwołujące się do ważnych idei i wartości. Porażka filozofii ciepłej wody w kranie w wersji Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej nie była tylko sygnałem, że przegrywa ich wariant tej filozofii. To cała ta filozofia przegrała, gdyż polskie społeczeństwo znalazło się już na innym etapie rozwoju.
Platforma pod wodzą Ewy Kopacz i pod dowództwem Grzegorza Schetyny przegrała w 2015 i 2019 r. głównie dlatego, że oferowała inną od Donalda Tuska, ale jednak wciąż filozofię ciepłej wody w kranie. Anty-PiS mobilizował margines – jak na potrzeby wyborczego zwycięstwa w całej Polsce. Ale i część kampanii zjednoczonej prawicy w 2019 r. zaczęła ewoluować w stronę jej wersji ciepłej wody w kranie. Głównie dlatego, że rządzi jednak koalicja, a nie samo Prawo i Sprawiedliwość, i w tej koalicji wiara w efektywność filozofii ciepłej wody w kranie jest większa niż w samym PiS. Być może nie taka jak się spodziewano skala wyborczego zwycięstwa była jednym ze skutków przedostania się filozofii ciepłej wody w kranie do kampanii zjednoczonej prawicy, a przez to do świadomości Polaków.
Koalicja Obywatelska w stopniu największym, a lewica i Koalicja Polska w mniejszym wiedzą, że ciepła woda w kranie to pułapka, ale nie dają nic w zamian albo nic lepszego, tylko poszukują proroka. Chcą znaleźć tego jednego wielkiego człowieka, który dotychczas nie został odkryty lub nieznane były jego nadzwyczajne możliwości, choć on (ona) sam był znany. I ten wielki człowiek ma za nich wszystko załatwić, czyli porwać masy Polaków i w ten sposób zapewnić zwycięstwo, na początek w wyborach prezydenckich w maju 2020 r.
Nieprzypadkowo Koalicja Obywatelska wręcz kurczowo szuka wielkiego człowieka, który niczym Napoleon zmieni bieg historii, w ostatnich dniach odnajdując go w postaci marszałka Senatu, profesora nauk medycznych Tomasza Grodzkiego. W PSL jest mniej napoleońskiego zadęcia, choć sam Władysław Kosiniak-Kamysz zdaje się mocno tym przesiąknięty. Najmniej oczekiwania na wielkiego człowieka jest na lewicy, choć Robert Biedroń przez kilka miesięcy był kandydatem na nowego Napoleona. Poszukiwanie wielkiego człowieka to wiara w cuda i rozpaczliwa próba przekroczenia normalnych mechanizmów politycznych, obejścia pewnego historycznego determinizmu. W ogromnej większości przypadków to się nie sprawdza, a jeśli już, to nic dobrego z tego nie wynika, nie tylko dla kraju, którego to dotyczy.
Opozycyjne ugrupowania zdają się nie rozumieć, że zjednoczona prawica zaczęła wygrywać wybory, kiedy wyzbyła się wiary we własną wersję Napoleona, wciąż mając bardzo silnego i wyrazistego lidera, który jednakowoż żadnym Napoleonem być nie chciał. Można by zatem powiedzieć, że PiS wyleczyło się z dziecięcej choroby napoleonizmu, podczas gdy inne ugrupowania dopiero na nią zapadają. A w Koalicji Obywatelskiej wręcz trwa konkurs na nowego Napoleona, co w polityce bardzo łatwo zamienić w groteskę. I objawy takiej patetycznej groteski mieliśmy w ostatnich dniach w związku z wydarzeniami w Senacie i z jego nowym marszałkiem.
Wracając do głównej idei tego tekstu, trzeba odnotować całkiem silne tendencje po stronie obozu rządzącego, żeby centralną ideą na rozpoczynającą się właśnie drugą kadencję była jakaś udoskonalona wersja ciepłej wody w kranie. Stąd różne odniesienia do mitycznego centrum i klasy średniej. Oczywiście władza nie może myśleć tylko o jednej grupie społecznej w kontekście swoich rządów, niezależnie od tego, czy są to najbiedniejsi czy klasa średnia, bo to prosta droga do utraty władzy. I prosta droga do zniechęcenia do siebie większej części społeczeństwa, do zaniechania robienia czegoś trwale, pozytywnie i na lata zmieniającego Polskę. Filozofia ciepłej wody w kranie, nawet w jakiejś wyrafinowanej wersji, może doprowadzić do tego, że za jakieś dwa lata ta władza nie będzie nikomu potrzebna. Albo potrzebna wąskiej grupie.
Pierwsza kadencja rządów zjednoczonej prawicy upłynęła pod znakiem rewolucji godności. Bez klasycznego rewolucyjnego kontekstu, lecz jako strategia o przełomowych skutkach społecznych oraz politycznych. Ale po raz drugi to już nie zadziała. Kurczy się zresztą obszar oddziaływania tej rewolucji, właśnie dlatego, że była ona skuteczna. I nie chodzi o to, żeby w latach 2019-2023 była jakaś kolejna rewolucja. Chodzi o to, że filozofia ciepłej wody w kranie jest w gruncie rzeczy antyrozwojowa. A rewolucja godności bywa jak najbardziej rozwojowa, lecz ma swoje granice.
Jeśli zjednoczona prawica nie zaproponuje na najbliższe cztery lata nowej wielkiej idei, skończy tak jak Platforma Obywatelska w 2015 r. Polski model państwa dobrobytu to cel i finał rewolucji godności, lecz to nie zadziała jako nowa wielka idea. Wiadomo, że potencjał istnieje w takich dziedzinach jak edukacja, nauka, ochrona zdrowia, cyfrowe społeczeństwo czy europejska mocarstwowość (oczywiście nie popadając w groteskę czy jakiś nowy mesjanizm), lecz to nie może być idea letnia emocjonalnie, nie dotykająca istotnych potrzeb każdego. Wielkie idee mają sens i porywają ludzi, gdy stają się im bliskie, kiedy także dla nich stanowią nadzwyczajną wartość.
Na razie wielkiej idei jednoczącej wielkie grupy społeczne, choćby tak jak w wypadku rewolucji godności, nie widać. Nie ma jej też opozycja, a nawet chyba nie zdaje sobie ona sprawy z potrzeby jej wykreowania. Wielka idea jest jednak pilnie potrzebna, gdyż inaczej rządy zjednoczonej prawicy osuną się w stronę ciepłej wody w kranie. Dlatego, że to najłatwiejsze i dlatego, że to niejako naturalna ewolucja władzy. I gwarancja jej końca, może nawet na dekady.
-
Uwaga! „Sieci” z niezwykłą książką!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473315-ciepla-woda-w-kranie-to-droga-do-utraty-wladzy