Od momentu ogłoszenia przez Donalda Tuska rezygnacji ze startu do fotela prezydenta, media związane z opozycją oraz zwolennicy opozycji na gwałt szukają innych kandydatów. Ktoś trafnie powiedział, że orędownicy Donalda Tuska, którzy uznawali go za jedynego godnego rywala Andrzeja Dudy, czują się sierotami, porzuconymi nagle przez swojego rodzica. Z pewnością do takich sierot możemy zaliczyć Sławomira Sierakowskiego, uważającego się za przewodnika polskiej lewicy, jej ducha opiekuńczego.
Tęsknota za kimś nowym, nie znanym jeszcze w przestrzeni publicznej kandydatem na prezydenta – w przeciwieństwie do przetrawionych już Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - sprawiła, że Sierakowski, szef lewicowego pisma „Krytyki politycznej”, nagle w świeżo upieczonym marszałku Senatu Tomaszu Grodzkim dostrzegł kwalifikacje wprost idealne do roli człowieka numer jeden w państwie. Tomasz Grodzki olśnił Sierakowskiego. Każdy krok nowego marszałka Senatu, co drugie jego słowo, zdaniem Sierakowskiego potwierdzało trafność jego nowej fascynacji politycznej.
Szczególnie Sierakowski rozpływał się w zachwytach na orędziem, jakie dwa dni po wyborze na marszałka wygłosił w telewizji publicznej. Zdaniem szefa „Krytyki”, Tomasz Grodzki, spadł z nieba Koalicji Obywatelskiej. Łączy dystynkcję z energicznością. Dzięki temu Grodzki staje się wyjątkowo niewygodną postacią dla obecnej władzy i prezydenta Andrzeja Dudy – wyrokuje niczym autorytet i znawca sceny politycznej Sierakowski.
Ledwo zdążył zbudować ołtarzyk uwielbienia i podziwu Tomasza Grodzkiego, ten brutalnie rozwiał jego marzenia, oznajmiając publicznie, że nie będzie kandydował na prezydenta Polski. Aby wzmocnić swoje oświadczenia dodał, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest świetną kandydatką na wybory prezydenckie. A on sam ma wystarczająco dużo pracy w Senacie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/473246-przestrzelony-kandydat-sierakowskiego-na-prezydenta