Poetyckie próby Bronisława Komorowskiego jawią się przy twórczości Tomasza Grodzkiego jak niewinne kuplety. Pierwsze poważne wystąpienie nowego Marszałka Senatu przyniosło bowiem mieszankę tradycyjnej totalnej antypisowskości, (z niesmacznymi porównaniami do choroby i komunizmu) z całą serią prób znalezienia poetyckich metafor. Mamy więc być „szczęśliwi w pięknym kraju”, a „w naszej Odysei przez życie w poszukiwaniu szczęścia jednym idzie łatwiej, innym trudniej, a jeszcze inni muszą dźwigać swój krzyż”. Na szczęście jest Senat, który zrobi wszystko, by „obdarzonym zdolnościami artystycznymi dać możliwość tworzenia”. Itp., Itd.
CZYTAJ WIĘCEJ: Marszałek Grodzki porównuje PiS do choroby? „Każda, nawet najcięższa, zwłaszcza jeśli jest mądrze leczona, kiedyś się kończy”. ORĘDZIE
Wszystko w tonie wielkiego samozadowolenia, z trudem udającego pokorę. Poczułem dobrze znany z lat 2005-2011 swąd pychy i przekonania, że „nie ma alternatywy”. Plus aktorskie wejście na początku. No i jeszcze nuta politycznego infantylizmu. Ktoś chyba tego wszystkiego nie przemyślał.
Co ważniejsze, ten ton nakłada się na bardzo niespójny przekaz. Z jednej strony ciągłe choć nieporadne odwołania do wspólnoty („wszyscy Polacy są równi, niezależnie od rasy”) i obietnice nowej jakości, z drugiej wyrzucane jakby przez zaciśnięte zęby sugestie, że przeciwnicy polityczni są jak „komuniści” reprezentujący „sztywną i dziwaczną” ideologię.
Nie ma co jeszcze wyciągać zbyt pochopnych wniosków, warto jednak odnotować, że jak na zapowiadane z napuszeniem orędzie, wypadło to rozczarowująco. Odniosłem wrażenie, że osiągnęło jednak zamierzony cel - zaspokoiło potrzebę próżności nowego marszałka Senatu. Zarazem jednak objawiło, że jest w tej historii ciekawy potencjał naprawdę nieprzewidywalnych wypowiedzi i czynów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472990-marszalek-grodzki-moze-stac-sie-jeszcze-klopotem-opozycji