Jeśli Jacek Żakowski chce mieć narzędzie odpowiadające takim jak on, niech sobie założy partię i do woli promuje Adama Bodnara.
Nie przypuszczałem, że w sporze dziennikarza z opozycyjnym politykiem znacznie bliższe będzie mi stanowisko tego ostatniego. I to kogo? Posła Platformy Obywatelskiej, byłego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. W „Gazecie Wyborczej” schlastał Sienkiewicza Jacek Żakowski. Tak schlastał, że nawet porównał do niejakiego Lenina. Za to, że Sienkiewicz stwierdził, iż „istotą i solą każdej demokracji są partie polityczne”. Żakowski uprościł sobie zadanie i uznał, że nie chodzi o demokratyczny system polityczny, tylko o jakiś ideał demokracji obywatelskiej i zapewne bezpośredniej, gdzie zarówno jednostki, jak i społeczeństwo decydują o każdym posunięciu, co jest niemożliwe, nierealne i nieefektywne. Można oczywiście opowiadać bajki o demokracji deliberatywnej, gdzie wszystko się na wszystkie strony obraca i przegaduje, tylko wtedy podjęcie jednej istotnej decyzji zajmowałoby pewnie rok.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Żakowski atakuje Sienkiewicza i Schetynę! „Panie Ministrze Kochany, wszystko się panu pomieszało. Istotą i solą demokracji są nie partie”
Żakowski się ultrademokratycznie wzmaga zarzucając Sienkiewiczowi, że nie szanuje on społeczeństwa, obywateli i wyborców, będących tylko „dekoracją politycznych potraw”. Z tego można wnosić, że ideałem demokracji są komuny, np. hipisowskie. Można za tym tęsknić, tylko społeczeństwo jako komuna byłoby cokolwiek niesterowalne. Chyba że chodziłoby o komunę typu sowieckiego. Sienkiewicz nie jest zwolennikiem komun, czyli nie jest szczerym demokratą, ale tkwi w jądrze ciemności albo w jądrze „śmiertelnej choroby prowadzącej tzw. obóz demokratyczny od jednej porażki do drugiej”. Gdyby w Platformie Obywatelskiej nie myślano kategoriami partii, demokracja kwitłaby, a wszystkie wybory byłyby wygrane.
Prawdziwym powodem wzmożenia Jacka Żakowskiego jest wykpienie pomysłu Jarosława Kurskiego z „Gazety Wyborczej”, żeby opozycyjne partie zrezygnowały z wystawiania własnych kandydatów, a bezwarunkowo poparły rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. I żeby urządziły mu wystawną kampanię. Zapewne Adam Bodnar jest ideałem demokracji, a przez to najlepszym kandydatem, gdyż albo on ma sztywne łącze z demokratycznym absolutem, albo mają je Jacek Żakowski z Jarosławem Kurskim. Dlatego Bodnar jest najlepszy a priori i nawet nie trzeba tego sprawdzać. Partyjni kandydaci nie mają nic wspólnego z demokratycznym mandatem, natomiast Adam Bodnar ma, choć nikt tego nie sprawdził. Ale nie trzeba tego robić, skoro jest to sztywne łącze i przekonanie dwóch panów o orbitowaniu w pobliżu demokratycznego absolutu.
Nie zamierzam wypowiadać się za Bartłomieja Sienkiewicza, ale niby dlaczego partie miałyby brać w ciemno choćby i Adama Bodnara, urządzać mu kampanię i uważać za ideał nie podlegający weryfikacji. Żakowski uważa, że nie chodzi o niego i jego kolegę z „Wyborczej”, lecz o to, że swoje zdanie wyrażają „obywatele za pośrednictwem gazet”. To niech obywatele ze swoją gazetą sfinansują i zorganizują kampanię Adamowi Bodnarowi, a Żakowski niech nie zawraca partiom głowy. Skoro kandydat jest taki świetny, to jako obywatelski (poprzez gazetę), a bez pomocy partii powinien być równie świetny. I powinien wygrać. Chyba że Żakowski nie wierzy w zwycięstwo bez pomocy partii, ale to już jego sprawa, a nie partii.
W ramach wzmożenia Jacek Żakowski wrzuca Bartłomiejowi Sienkiewiczowi:
Panie Ministrze Kochany, wszystko się w Pana biednej głowie pomieszało. Sól i istota demokracji to obywatele. A partie i politycy to nasze narzędzia. Ważne, ale – jak widać – czasem się psujące pod wpływem wody sodowej uderzającej do głowy.
Jeśli Żakowski chce mieć narzędzie odpowiadające takim jak on, niech sobie założy partię i do woli promuje Adama Bodnara bądź siebie samego. A może istnieje takie ugrupowanie, które chce być narzędziem Żakowskiego i forum jego pomysłów, choć mocno w to wątpię. Bo jeśli nie, to tylko się ośmiesza.
Partie podlegają ocenie w wyborach za to, co same proponują i robią, więc Żakowski i Kurski mogą wybrać te, które istnieją i zechcą ich posłuchać albo mogą założyć własną partię i przejść wyborczy test. Publicysta powołuje się na to, że na Węgrzech „partie zdecydowały się wspólnego kandydata na mera Budapesztu wyłonić w powszechnych prawyborach. (…) Dopiero z tak wybranym kandydatem spoza dużych partii przegrał kandydat Orbána”. Ale skoro partie urządziły prawybory, to ostatecznie był to jednak ich kandydat, choćby się za takiego nie uważał. I raczej nie był to wyraz wielkiego rozumu, tylko desperacji i beznadziei. Widocznie Sienkiewicz (i Schetyna) uważają, że nie są jeszcze desperatami i dadzą sobie radę bez rad Żakowskiego i Kurskiego. Tym bardziej że to nie rady, ale ultimatum. Skądinąd jeszcze lepszym przykładem byłaby Ukraina i wybory prezydenckie, bo tam obywatele (telewidzowie) wyłonili kandydata masowo oglądając serial, a potem fikcję telenoweli zamienili w polityczną rzeczywistość.
Jacek Żakowski marudzi, że dla władz PO „prawybory to wewnątrzpartyjny wybór partyjnego kolegi”. A skoro tak i jeśli „obywatele nie są Platformie potrzebni nawet po to, by wybrać kandydata, to pewnie znów się okaże, że i PO nie jest obywatelom potrzebna”. Rozumiem, że gdyby zamiast Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Rafała Trzaskowskiego, Radka Sikorskiego czy Bartosza Arłukowicza był Adam Bodnar, obywatele automatycznie dostaliby głos i zostaliby docenieni. Obywatele Jacek Żakowski i Jarosław Kurski. Ale ponieważ PO nie bardzo chce słuchać tak zacnych i licznych obywateli, skazana jest na porażkę. Wygrywa bowiem tylko ten, kto wspiera Adama Bodnara. Tudzież Jacka Żakowskiego i Jarosława Kurskiego. Czuwaj!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472905-koniec-swiata-rozumiem-i-popieram-stanowisko-sienkiewicza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.