Cezarego Tomczyka nigdy nie ceniłem za mózg. Nie ceniłem go za język, bo tylko chyba on jest przekonany o swojej elokwencji. Podobnie ma się rzecz z inteligencją. Wystarczy się przysłuchać, aby dostrzec, że ledwo kleci zdania. Pod tym względem lokuje się ledwie oczko wyżej od Borusewicza, który z kolei wyprzedza już tylko Wałęsę.
Ostatni wyczyn posła Tomczaka to poziom Sławomira Nitrasa i niebawem poziom Scheuring-Wielgus.
Ja rozumiem, że nie zna słów hymnu i musi się podpierać smartfonem. Joński też nie wiedział kiedy było Powstanie Warszawskie i też jest posłem. Jakieś „panieńki” z Lewicy nie znają liczby posłów i też są posłankami (w tym wypadku z przyjemnością używam formy żeńskiej). Ale nade wszystko Tomczak koszmarnie fałszował! Mi w uszach topniało kowadełko i młoteczek, a trąbka Eustachiusza zamieniała się w puzon! Decydując się na publiczne występy wokalne trzeba być chociaż trochę samokrytycznym. Nie można ośmieszać hymnu solowym śpiewem gdy ma się drewniane ucho! To tak jakby Wanda Nowicka chciała zrobić na mównicy szpagat a Grodzka/Bęgowski pląsać na rurze. Na Boga! Znaj proporcję!
Obawiam się, że Tomczak &Co. Fałszują nie tylko hymn, że fałszują tak w ogóle, całymi sobą. Zawsze i wszędzie. Gumofilce na nogach, gumofilce w głowie, gumofilce w śpiewie. Prawdę mówią i robią tylko niechcący. Tak myślę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472788-falsz-ze-smartfona