Nadzieja na to, że Sejm IX kadencji i Senat X kadencji będą jakąś nową jakością to mrzonki.
Tak się przyzwyczailiśmy do bredni o codziennym właściwie zamachu rządu Prawa i Sprawiedliwości oraz parlamentarnej większości na demokrację, wszelkie wolności i fundamentalne prawa, że gdy tego bajdurzenia jest mniej, sytuacja wydaje się dziwna. Tak jak obrady Sejmu i Senatu 12 listopada 2019 r. wraz z towarzyszącymi im wyborami marszałków oraz prezydiów. Wszystko to, co wynikało z rezultatów wyborów zostało zrealizowane podczas inauguracji obrad Sejmu IX kadencji i Senatu X kadencji. Zrealizowane tak, że aż było nudne. Ale było całkowicie do przewidzenia: przy istniejących podziałach na początku pracy parlamentu nic nadzwyczajnego nie mogło się stać. I się nie stało.
Wszyscy pozostali na swoich pozycjach, co tylko pokazuje, jak groteskowe były sensacje opozycji i sympatyzujących z nią mediów o szalejącej korupcji politycznej. Nudne były nawet towarzyszące pierwszym posiedzeniom Sejmu i Senatu wygłupy, przekombinowania bądź dziwaczne pomysły. Wygłupy to np. żałosne zainicjowanie i równie żałosne odśpiewanie hymnu przez posła Koalicji Obywatelskiej (PO) Cezarego Tomczyka (podobno na cześć wyboru prof. Tomasza Grodzkiego marszałkiem Senatu). To „szalikowy” występ posłanki lewicy (konkretnie Wiosny) Anity Sowińskiej czy demonstracja „OTUA” posłanki Koalicji Obywatelskiej (konkretnie KOD) Magdaleny Filiks. Przekombinowanie to 11 posłów Konfederacji głosujących przeciw kandydaturze Elżbiety Witek na marszałek Sejmu (były to jedyne głosy przeciw). Dziwaczny pomysł to próba zaproszenia na obrady Senatu noblistki Olgi Tokarczuk (w jakiej roli?) przez marszałek senior Barbarę Borys-Damięcką i odczytanie błahego esemesa od niej (w atmosferze zjawiska niemal cudownego) zamiast obecności.
Zabawny, choć właściwie dziwaczny był szalony entuzjazm senatorów i posłów Koalicji Obywatelskiej (PO) z powodu wyboru na marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego z tego ugrupowania. Wybór niezagrożony, a fetowany tak, jakby za chwilę KO (PO) miała przejąć Sejm i tworzyć rząd. Konsekwencją tego szalonego entuzjazmu był „wyskok” posła Tomczyka w Sejmie. Zabawne było generalnie badanie przez parlamentarzystów, jak wejść w nową kadencję: poprzez „wygłup” albo „happening” na początku mogący przyćmić następne cztery lata funkcjonowania czy też odczekanie, rozpoznanie konkurencji w robieniu „cyrku” i późniejsze znalezienie odpowiedniej dla siebie formuły. Zdecydowana większość wybrała rozpoznanie konkurencji i odczekanie.
Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu były z jednej strony stroszeniem piór (przez wyraźną mniejszość) z drugiej - usilnym zachowywaniem poprawności, żeby się przedwcześnie nie odkryć, a tym bardziej wygłupić. I momentami było widać, jak trudno było niektórym wytrzymać. Początek był zatem całkiem nudny, gdy chodzi o zachowania parlamentarzystów czy całych ugrupowań. Ale nadzieja na to, że Sejm IX kadencji i Senat X kadencji będą jakąś nową jakością to mrzonki. To potrwa tylko chwilę, a potem się zaczną popisy, a wręcz jatka, jaką znamy z poprzedniej kadencji.
Natury się nie oszuka, a właściwie kultury, bo o naturze parlamentarzystów decyduje ich kultura. A ona się nie zmieni, gdyż – paradoksalnie – jest trwalsza i głębiej zakorzeniona niż ich natura. Dlatego po nudnym początku będzie zwyczajna polityczna „mordownia”, gdyż najwięksi parlamentarni zadymiarze inaczej nie potrafią. A inni do nich dołączą. I nie przejmą się głosem wielkiego umiaru prezydenta Andrzeja Dudy na inauguracje Sejmu IX kadencji, i zrobią to już w kampanii prezydenckiej. Bo jak mawiał klasyk Nikodem Dyzma, „trochę pucu nie zaszkodzi”, ale bez przesady. To sprawia, że inauguracyjne posiedzenia Sejmu i Senatu były względnie grzeczne, ale to kompletnie nic nie oznacza. Najwięksi harcownicy tylko czekają, aby mogli się znowu popisywać, a nawet bić rekordy w tym popisywaniu się. Dlatego nie warto mieć złudzeń. Do pierwszej jatki!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472651-sejm-i-senat-zaczely-nudno-i-przewidywalnie