Można było to zrobić na dwa sposoby: zawrzeć koalicję w świetle jupiterów np. z PSL albo – jeśli prowadzono już rozmowy zakulisowe – działać w taki sposób, by informacje nie przedostały się do opinii publicznej. Niestety wybrano najgorszy wariant. Mówiono o czymś, na co nie miało się wpływu i efekt jest taki, jaki jest
— mówi portalowi wPolityce.pl Jan Maria Jackowski, senator PiS.
wPolityce.pl: Jaka to będzie kadencja dla PiS?
Jan Maria Jackowski (PiS): Komfort rządzenia się skończył. Wszystko wskazuje na to, że będziemy opozycją w Senacie, o ile opozycja zachowa swoją determinację. Przynajmniej do wyborów prezydenckich… To pierwsza taka sytuacja po 1989 roku, żeby większość sejmowa nie miała pokrycia w Senacie.
Czyja to wina?
Jeśli przeanalizujemy wyniki wyborów i kampanię wyborczą, to zaryzykuję tezę, że nie mamy tej większości na własne życzenie. W niektórych okręgach mandat był w zasięgu. Myślę, że osoby odpowiedzialne za kampanię wyborczą powinny wyciągnąć z tego wnioski. Niebawem wybory prezydenckie, a przy tej polaryzacji wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z formą plebiscytu. Cechy danego kandydata będą mniej istotne niż to, czy wyborcy są za PiS czy przeciw.
Tylko czy sam fakt bycia „antyPiS” sprawi, że wyborcy pójdą szturmem do urn, by głosować np. na Małgorzatą Kidawę-Błońską czy Władysława Kosiniaka-Kamysza?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Posłużę się natomiast przykładem: nasi kandydaci, którzy przegrali wybory do Senatu, mówili, że sami wyborcy przyznawali, że nie zagłosują na nich ze względu na przynależność partyjną, ale na innego kandydata, nawet jeśli nie popierają jego poglądów. Decydowała postawa „antyPiS”. Do wyborów prezydenckich jeszcze daleko, ale trzeba wszystkie te okoliczności brać pod uwagę, analizować i wyciągać wnioski. To od tych wyborów będzie zależało, jaka będzie przyszłość polityczna Polski.
Szerokim echem odbiła się Pańska wypowiedź o spekulacjach wokół rzekomego transferu senatora Krzysztofa Dwohana do PiS. Sam parlamentarzysta zaprzeczył tym doniesieniom. Skąd w takim razie tak surowa ocena własnego obozu?
To nie była ocena własnego obozu. Po prostu od początku byłem sceptycznie nastawiony do tzw. transferów. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w życiu politycznym i dużą determinację opozycji, by przechwycić Senat, zmiana układu sił w izbie wyższej parlamentu wymaga precyzyjnych działań. Można było to zrobić na dwa sposoby: zawrzeć koalicję w świetle jupiterów np. z PSL albo – jeśli prowadzono już rozmowy zakulisowe – działać w taki sposób, by informacje nie przedostały się do opinii publicznej. Niestety wybrano najgorszy wariant. Mówiono o czymś, na co nie miało się wpływu i efekt jest taki, jaki jest.
Król jest nagi.
To już pan powiedział…
Rozmawiał Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472536-jackowski-nie-mamy-wiekszosci-w-senacie-na-wlasne-zyczenie