To świetna sytuacja w świecie gejów. A może tam takie zwyczaje. Stały partner Roberta Biedronia pasuje lidera „Wiosny” na pewnego kandydata na prezydenta.
Sądząc po adoracji z jaką to robi (ale może to naturalne w tym środowisku, żeby przy każdej okazji, nawet publicznie, potwierdzać swoje gorące uczucia do wybranka, może wybranki, nie znam tych tajemnic), to jest już właściwie nominacja na prezydenta. Prezydenta Lewicy. Wkrótce, bo na przełomie roku, ma mieć miejsce jakiś niezwykły chwyt (a może tweet) Roberta Biedronia, który wszystkich wprawi w zdumienie, a środowisko gejów – można się tylko tego domyślać w ekstazę – zapowiada już dziś Krzysztof Śmiszek, który został posłem nowej kadencji, w jakiejś mierze dzięki związkowi partnerskiemu z Biedroniem. Jak przystało na wielką niewiadomą, Śmiszek obwieszcza ją z tajemniczym, uwodzącym uśmiechem.
Nie wiadomo, czy akcja marketingowa, którą tweetem nawiązującym do początku kampanii wyborczej Baracka Obamy z 2008 roku, rozpoczął zresztą sam Robert Biedroń, a następnie spotęgowana przez Krzysztofa Śmiszka, została uzgodniona z kimkolwiek innym. Jak na koalicję, w której są jeszcze dwie inne partie, uzgodnienie między partnerami seksualnymi - i to z tej samej partii - może się okazać niewystarczające. Ale to nie moje sprawy, więc nie będę – jak się dziś mówi – wcinał się między Czarzastego, Zandberga i Biedronia. To ich sprawa.
Mnie interesuje tylko, jakim prezydentem miałby być Robert Biedroń. Czyżby takim, jakim widzą go europosłowie innych państw, czyli człowiekiem, który obsesyjnie walczy o upowszechnieniu edukacji seksualnej oraz rozszerzeniu praw środowiska homoseksualistów.
To może być trochę za mało jak na prezydenta państwa.
No i to nie dotrzymywanie umów. Co z tego, że coś obieca, jak zrobi akurat odwrotnie. Jako lider partii – pal sześć. Ale jako prezydent. To już może nie być lekko.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472023-robert-biedron-samozwanczym-kandydatem-na-prezydenta