Portal wPolityce.pl dotarł do pisma, które pełnomocnik sędziego Konrada Wytrykowskiego przesłał prof. Małgorzacie Gersdorf, I Prezes Sądu Najwyższego. Sędzia domaga się w nim przeprosin oraz zaniechania naruszenia jego dóbr osobistych. Sędzia słusznie poczuł się obrażony, po tym jak prof. Gersdorf połączyła go z rzekomą aferą hejterską i to w trakcie odczytu dla norweskich prawników. Z pisma, którego treść poznaliśmy jasno wynika też, że prof. Gersdorf była powiadomiona o aferze na wiele miesięcy przed jej wybuchem. Wiedzę tę posiadać mięli też dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Dlaczego zwlekali z jej ujawnieniem? Czekano na okres przedwyborczy?
O sprawie szokującego odczytu Małgorzaty Gersdoerf w Norwegii pisaliśmy jako pierwsi. Sędzia nie tylko podważała wyniki wyborów, ale także, opierając się jedynie na doniesieniach medialnych, mówiła także o aferze „Małej Emi”.
Punkt piąty – zorganizowany hejt. W 2018 r. w ramach Ministerstwa Sprawiedliwości powołano dość tajemnicze ciało pod nazwą „Zespołu do spraw czynności Ministra Sprawiedliwości podejmowanych w postępowaniach dyscyplinarnych sędziów i asesorów sądowych” Jaki mógł być prawdziwy cel tego posunięcia, dowiedzieliśmy się dopiero niedawno: jak donosi ogólnopolski portal internetowy Onet, nie można wykluczyć, że członkowie zespołu uczestniczyli w zorganizowanej akcji przekazywania informacji, plotek i pogłosek na temat „wrogów ludu” w środowisku sędziowskim do prorządowych gazet oraz mediów społecznościowych przy pomocy grup na komunikatorze WhatsApp i fabryki trolli. W ten sposób karmiono Internet plotkami np. o tym, że prezes jednego ze stowarzyszeń sędziowskich nakłaniał jakoby swoją znajomą do usunięcia ciąży, a inną osobę wyszydzano za to, że swoją karierę zawodową zaczynała od stanowiska woźnego sądowego (jak gdyby było to powodem do wstydu). W grupie mogli uczestniczyć między innymi: rzecznik dyscyplinarny sędziów oraz jeden z obecnych nominatów PiS do Izby Dyscyplinarnej SN. Wiemy dużo. Światło dzienne ujrzały wydruki wiadomości i dyskusje zainteresowanych, którzy oczywiście do niczego nie chcą się otwarcie przyznać. Reakcja Ministerstwa Sprawiedliwości – oczywista: zaprzeczenie, że Minister-Prokurator Generalny wiedział cokolwiek. Oraz bardzo szybka likwidacja Zespołu, który mógł być przykrywką dla całego procederu**
– mówiła Małgorzata Gersdorf w swoim referacie, który przedstawiła 16 października w Oslo.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Nowe ustalenia w aferze „Małej Emi”! Rzecznik dyscyplinarny przesłuchał ministra Piebiaka, ale zarzutów dyscyplinarnych nie będzie!
Wprawdzie nazwisko sędziego Wytrykowskiego nie padło w czasie odczytu, ale łatwo skojarzyć go z osobami wymienionymi z funkcji w referacie prezes Gersdorf. Wytrykowski domaga się zaniechania naruszania jego dóbr osobistych poprzez zaprzestanie rozsiewania plotek i manipulacji o jego udziale w „grupie hejterskiej”. To jednak nie koniec. Wytrykowski daje prezes Gersdorf 5 dni na zamieszczenie przeprosin następującej treści:
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Tego wniosku bała się „kasta”! Znamy kulisy próby zniszczenia sędziego Szmydta przed NSA. Sąd przywrócił „męża Emi” do orzekania
Wytrykowski przypomina też prof. Małgorzacie Gersdorf, że on sam poprosił ją o rozmowę, w której uczestniczyć miał obecny prezes Izby Dyscyplinarnej SN, dr hab. Tomasz Przesławski. Miało to mieć miejsce już w kwietniu 2019 roku, czyli na kilka miesięcy przed wybuchem afery. Już wtedy Wytrykowski wiedział, że sprawą zajmują się media. O wszystkim dowiedział się bowiem od dziennikarki „Gazety Wyborczej”, która miała zaprezentować fragmenty korespondencji, prowadzonej rzekomo przez sędziego Wytrykowskiego. Co ciekawe, zdaniem Wytrykowskiego, prezes Gersdorf miała przyjąć do wiadomości tłumaczenia sędziego, który zaprzeczył, że prowadził szkalującą ją korespondencję.
W trakcie spotkania (…), jednoznacznie uznała pani sprawę za wyjaśnioną oraz wskazała Pani Profesor, że wydrukowane i okazane materiały są całkowicie niewiarygodne. Mój Mocodawca z ogromnym zaskoczeniem dowiedział się po powstaniu pierwszych publikacji na temat jego związków z domniemaną tzw. farmą trolli, że Pani Profesor nie podziela swojego wcześniejszego poglądu, iż materiały te wyglądają na oczywiście spreparowane. Należy zaznaczyć,że pojawiające się w przestrzeni medialnej zrzuty ekranu, osobna bez jakiejkolwiek wiedzy informatycznej, jest w stanie stworzyć w kilka minut
– argumentuje pełnomocnik sędziego Wytrykowskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Sędzia Wytrykowski odpowiada na publikację Onetu: nie brałem udziału w fikcyjnej konwersacji grupowej o nazwie „Kasta”
Pismo sędziego Wytrykowskiego, do którego dotarliśmy rzuca zupełnie nowe światło na aferę „Małej Emi”. Z treści wezwania wynika, że I Prezes Sądu Najwyższego już w kwietniu posiadała wiedzę o rzekomej „farmie trolli”. Dlaczego nie powiadomiła o niej ministra sprawiedliwości, odpowiednich służb lub mediów? Jeśli materiały uznała za niewiarygodne, to dlaczego nagle zmieniła zdanie? A może cała ta medialna bomba została sprytnie wyreżyserowana i „odpalona” w odpowiednim, przedwyborczym okresie? Skoro „Gazeta Wyborcza” posiadała powyższe materiały już w kwietniu, to dlaczego zdecydowała się je upublicznić dopiero pod koniec sierpnia?
W sprawie wydano już wyroki na sędziów o nieskazitelnej przeszłości i wzorowej, często wieloletniej, pracy. Wyroki wydane na podstawie wątpliwych i często zmanipulowanych doniesień medialnych, opartych na działaniach osoby całkowicie niewiarygodnej. Szokująca nagonka na sędziów Wytrykowskiego, Szmydta, Nawackiego, Dudzicza i innych miała też na celu ich zaszczucie i pozbawienie stanowisk, a także pracy. Co najbardziej szokuje. „wyroki” te wydawali sędziowie związani ze stowarzyszeniami „Iustitia”, „Themis” oraz „kasta” sędziowska politycznie zblatowana z opozycją totalną i jej medialnymi sojusznikami. Miejmy nadzieję, że liczne postępowania w tej sprawie oraz doniesienia do prokuratury wyjaśnią tę sprawę i ujawnią jej rzeczywistych autorów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471636-szokujace-kulisy-afery-malej-emi-co-ukrywala-gersdorf