Wziąłem przykład z pewnego warszawskiego burmistrza i pojeździłem trochę po stołecznych, a później krakowskich ulicach z otwartym oknem w samochodzie. Na próżno.
Nawet kartki z pozdrowieniami nikt nie wrzucił. Niewiele brakowało, a straciłbym nieco zdrowia z powodu przeciągu w aucie, bo przez chwilę miałem otwarte także drugie okno. A gdyby tak pojawił się nagle jakiś gorzej poinformowany deweloper, z drugiej strony auta, to co wówczas? Obustronna kompromitacja, której zawsze trzeba unikać.
Rozmyślam tylko, co się stało, że partyjni koledzy kolekcjonera dóbr z Włoch dość nagle włączyli wsteczny. W jakieś nagłe nawrócenie trudno uwierzyć, ponieważ mamy do czynienia z wytrawnymi graczami, którzy mieszali w niejednym kotle i z niejednego pieca chleb spożywali. Przecież jeden ze starszych fachowców tej branży, niejaki Neumann, zupełnie niedawno zapewniał, że swoi mogą zawsze liczyć na kontrakcje, uniemożliwiające skazania kogokolwiek. Świadomie piszę, że zupełnie niedawno, choć nagrania są sprzed kilku lat. Wszak Neumann przepraszał tylko za przekleństwa, a za treść wypowiedzi nie. Zatem można całkiem śmiało uznać, że jego wypowiedzi są wciąż aktualne i do końca żywe. Jak słowa Włodzimierza Iljicza. Ponadto wypróbowany i zahartowany w wielu politycznych bójkach dżentelmen z Włoch ma zapewne wciąż przed oczami widok łkającej Beaty z Jeleniej Góry, czy może z jej okolic. Łkanie zakończyło się, jak pamiętamy, pełnym sukcesem. Co prawda sąd pierwszej instancji zaprosił panią Beatę do celi na 3 lata, ale apelacyjny wyśmiał to okrutnie, potwierdził pobranie łapówki i … uznał, że to tylko naruszenie moralności. Po czym sąd zabrał się za tych, którzy łapówkarstwo udowodnili.
A „kręcenie lodów” wciąż trwało. Nie tylko w dziele prywatyzacji jednostek służby zdrowia. Przede wszystkim w dziele reprywatyzacji, która trwa na naszych oczach. Wiele decyzji sejmowej komisji w sprawie warszawskich kamienic sąd zmienia, mniej więcej w stylu uwolnienia od winy posłanki PO, Beaty z Jeleniej Góry. Nie jest wykluczone, że dziarski burmistrz z Włoch też zawini tylko pod moralnym względem, bo nie wypada narażać znajomego na nerwicę. Przecież deweloper na pewno martwił się – a nuż nie trafię w otwarte okno? Albo zawinił moralnie, bo otworzył tylko jedno, a znajomy miał dwie paczki. Jeszcze różne dziwne rzeczy dziać się mogą. A jeśli mogą, to na pewno się dzieją. Nie po to Bruksela tak bardzo broni polskiego systemu sądownictwa ukształtowanego i zabetonowanego w ostatnich dziesięcioleciach, by jacyś przypadkowi instruktorzy mogli w nim mieszać. I przeszkadzać w wyłącznej ocenie moralności. Czyny, to błahostki, drobiazgi i niewarte uwagi duperele. Najważniejsza jest moralność. Wyniesiona z dawnych resortów i z domowych pieleszy, choć często znaczy to prawie to samo. Moralność! Słyszycie, wy tam, niby z tej dobrej zmiany. Moralność!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471293-kilka-godzin-jezdzilem-z-otwartym-oknem-i-nic-a-burmistrz