„Położę się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender. Jeżeli są tacy na uczelniach, mają prawo podejmować projekty badawcze, prowadzić zajęcia w tym zakresie” – stwierdził Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego, przekonując w rozmowie z Jackiem Karnowskim na łamach tygodnika „Sieci”, że Zjednoczona Prawica musi otworzyć się centrum, wyzbyć się lęków i konstruktywną pracą wykształcić nowe pokolenie konserwatystów. Czyżby? Skąd to optymistyczne oderwanie od rzeczywistości i ślepa wiara w źle pojęty pluralizm? Dlaczego mielibyśmy uznać ideologiczny bełkot za równy teorii naukowej?
Niezwykle ciekawy wywiad Jacka Karnowskiego z wicepremierem Jarosławem Gowinem przeczytać można w ostatnim numerze tygodnika „Sieci”. Przebija z niego spora doza oczekiwań, mocne zaznaczenie odrębności Porozumienia, które ma w Sejmie 18 posłów i chce realizować własny pomysł na Polskę. Czy byliby w stanie wejść do Sejmu bez szyldu Prawa i Sprawiedliwości? O tym najlepiej wiedzą wyborcy. Jarosław Gowin jednak podkreśla, że to wielki sukces jego ludzi, którzy mimo braku pieniędzy, zdobyli mandaty w Parlamencie. Mówi oczywiście o współpracy całej Zjednoczonej Prawicy dla dobra Polski, ale granie na odrębność przebija z całego wywiadu, więc trudno go nie odnotować.
Uwagę zwraca jednak koncepcja szkół wyższych, jaką Jarosław Gowin w ciągu ostatnich 4 lat wprowadził i chce kontynuować. Środowiska humanistyczne szeroko oprotestowały Konstytucję dla Nauki, która w efekcie punktuje lewicowy nurt, niekoniecznie naukowy, często pseudonaukowy. Uzależnia wyniki naukowców od publikacji w wytypowanych wydawnictwach i ogranicza rzetelne badania. Jarosław Gowin o swoim dokonaniach mówi z zadowoleniem.
Wcale nie narzekam na współpracę ze środowiskiem akademickim. Proszę zwrócić uwagę, że duża część wybitnych naukowców, niekoniecznie – delikatnie mówiąc – o poglądach prawicowych, popiera moje reformy
— mówi. W istocie, środowiska lewicowe chętnie przyjmują nowe rozwiązania. Protestują pozostali. Wysokie uzależnienie nauki od grantów i systemu punktowego, doprowadzi do jej skarlenia. Zostanie skrojona pod grantodawców i w wielu przypadkach wypaczona.
Jarosław Gowin nie dostrzega tu niebezpieczeństwa. Przeciwnie, zapytany o to przez Jacka Karnowskiego, odpowiada:
W Polsce, i niemal na całym Zachodzie środowiska akademickie w większości mają poglądy lewicowo-liberalne. W jaki sposób chce pan z tym walczyć? Administracyjnie? Chce pan odsuwać ludzi o poglądach lewicowo-liberalnych od pracy na uczelniach? Wiem oczywiście, że nie. Polska prawica ma głęboko zakorzeniony gen wolności. Prostych rozwiązań nie ma. Moim zdaniem należy wejść ze środowiskami opiniotwórczymi w dialog i spróbować przekonać choć część do naszych propozycji. Byłem, jestem i będę natomiast kategorycznie przeciwny jakiemukolwiek ograniczaniu autonomii uczelni. To jeden z fundamentów cywilizacji Zachodu.
Minister nauki nie przyjmuje też do wiadomości, że to właśnie na podstawie wprowadzonej przez niego reformy - Konstytucji dla Nauki – środowisko akademickie Uniwersytetu Adama Kopernika w Toruniu mogło zawiesić prof. Aleksandra Nalaskowskiego za jego sprzeciw wobec promocji ideologii LGBT.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ile przez ostatnie cztery lata było przypadków podobnych do sytuacji prof. Nalaskowskiego? Dosłownie kilka. Gdzieś odwołano wykład wybitnej uczonej, która broni życia, gdzieś jakieś spotkanie z prawicowym politykiem organizowane przez studentów. Powinniśmy strzec się generalizacji w rodzaju frazy o „lewicowych uniwersytetach”. W większości przypadków one są po prostu pluralistyczne, choć często z liczebną przewagą osób o poglądach lewicowo-liberalnych
— mówi Gowin i dodaje:
Położę się jednak Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender. Jeżeli są tacy na uczelniach, mają prawo podejmować projekty badawcze, prowadzić zajęcia w tym zakresie. Ale jednocześnie moim obowiązkiem jest stworzenie takich rozwiązań, które zagwarantują pełny pluralizm poglądów i pełną wolność słowa
Czyżby minister nauki nie śledził tego, co dzieje się na świecie? Czyżby nie miał świadomości galopującego procesu deformowania nauki, wpasowywania jej w lewicową, genderową ideologię, właśnie dzięki systemom grantowym? Przecież już kilka lat temu jasne było, że plan zgenderyzowania nauki jest faktem. Unia Europejska zapowiedziała wówczas największy w historii program finansowania badań naukowych i innowacji „Horyzont 2020”. Przeznaczyła na to prawie 80 mld euro. Świat naukowców, zwłaszcza w Polsce, ogromnie ucieszyła możliwość zdobycia środków na prowadzenie badań. Jednak już podczas rejestracji okazało się, że naukowy słownik został poddany genderowej rewitalizacji i nie można już prowadzić badań wolnych od gender. Zawiera on kilkadziesiąt nowych pozycji, a wśród nich: „gender in computer hardware and architecture”, „gender in water resourrces”, „gender in transport planning” czy „gender in vehicle engineering”. Gender można (a nawet należy, jeśli chce się otrzymać unijny grant) wybrać w każdej dziedzinie badawczej. Niezależnie od sugestii szczegółowych jest jeszcze oddzielna kategoria – „gender research”, uwzględniająca ów termin m.in. w religii, filozofii i sztuce. Jak można więc mówić o wolności nauki, jeśli pojawia się silna presja, by – pod groźbą cofnięcia dofinansowania – wprowadzać gender studies nawet na katolickie uniwersytety?
Jarosław Gowin przekonuje, że Gender studies nie stanowią w Polsce problemu, ponieważ obecne są tylko na kilku uczelniach, a i tak nie mają zbyt wielu zainteresowanych. Naprawdę można tak lekko potraktować tę sprawę? Po pierwsze, kierunek obecny jest na uczelniach od 20 lat i zdążył już wykształcić obecną dziś na uczelniach kadrę naukową, która wkroczyła ze swoją ideologią na wiele innych wydziałów i w „nowym” duchu wychowuje dziś polską młodzież. Jak? O tym można było przekonać się w 2013 roku podczas wykładu ks. prof. Bortkiewicza na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, kiedy to młodzik w złotej sukience wskoczył na katedrę przy entuzjastycznym wtórze swoich profesorów…. Warto przypomnieć sobie tę historię, linki zamieszczam poniżej. Ta sama ekipa stoi za nagonką na prof. Stefana Zawadzkiego - jednego z trzystu naukowców, którzy podpisali list w obronie prof. Krystyny Pawłowicz. Młodzi aktywiści pod kryptonimem „Akcja HOMOTERAPIA” okleili obraźliwymi hasłami drzwi do pokoju profesora na Wydziale Historycznym. Swoją akcją pochwalili się, umieszczając w internecie film i zdjęcia. Dołączyli też list z pogróżkami, który został rozesłany do wszystkich obrońców prof. Pawłowicz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jarosław Gowin powinien też wiedzieć, że ideologia gender wdziera się w światową naukę, próbując ją zastąpić, pełniąc funkcję jaką niegdyś pełnił marksizm. Chodzi o wprowadzenie nowego rozumienia człowieka i świata, nowego opisywania zjawisk społecznych i kulturowych, czytanych w nowym, genderowym kluczu. Gender studies nie kończą, ale dopiero zaczynają pseudonaukową wędrówkę ideologów.
Nie można się temu zjawisku biernie przyglądać, wierząc naiwnie w naukowy pluralizm. Ideologowie mają zbyt duże wsparcie, także finansowe, by nie starać się eliminować konserwatywnego obiektywizmu. Dopóki tego nie dostrzeżemy, będziemy świadkami bitwy obliczonej na przegraną tych drugich.
Jarosław Gowin twierdzi, że takie podejście jest przejawem „konserwatyzmem lęku”, a on jest „zwolennikiem konserwatyzmu odwagi”. Mówi o długim marszu w promocji konserwatywnych wartości, ale nie bierze pod uwagę, że tak szerokie otwarcie podwojów uczelni wyższych na promocję lewicowych wynalazków to udaremni. Młodzi ludzie będą tam formowani w lewicowym kluczu, promowanym przez międzynarodowe instytucje, także naukowe, nagradzające sutymi grantami tych, którzy pójdą za rozwojem ideologii, często neomarksistwoskiej i opakowanej w szyldy nowoczesności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471280-gowin-obroni-gender-o-szkodliwosci-zle-pojetego-pluralizmu