Powyborcze sondaże wskazują, że Prawo i Sprawiedliwość nie dostało zwyczajowej, powyborczej premii w sondażach. W badaniu pracowni Social Changes na ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wskazało powyżej 41 proc., a więc poniżej tego, co PiS wywalczyło 13 października (43,6 proc. głosów). Również Koalicja Obywatelska zyskuje mniej niż w wyborach. Zyskują za to ugrupowania mniejsze: SLD, PSL i Konfederacja.
Czy brak sondażowej, powyborczej premii to poważny sygnał ostrzegawczy? Nie można tego wykluczyć. Nie wiadomo, czy to wynik zbicia nastroju przez sygnały mówiące o pewnym rozczarowaniu płynące ze strony PiS, czy też wynik społecznego przekonania, że skoro PiS nie dobiło do 47-48 proc., to szczyt potęgi ma już za sobą. Rzecz jasna, jeśli rząd przetrwa kolejne cztery lata, to PiS nie raz i nie dwa zanotuje jeszcze sondażowe górki i dołki. Brak premii niczego nie determinuje, niczego nie rozstrzyga.
Najważniejsza narzędzia polityczne wciąż są w ręku PiS. Przede wszystkim większość w Sejmie.W Senacie sytuacja wciąż nie jest jasna, choć i tu ugrupowanie rządzące nie jest bez szans, zwłaszcza w długiej perspektywie. Ale też wiadomo już, że dla partii Kaczyńskiego nie będą to łatwe lata. Z jednej strony będzie atakowane przez agresywną lewicę, z drugiej przez prawicę spod znaku Konfederacji. I trudno mieć poważną nadzieję, że zrekompensuje sobie te ataki pozycją „partii umiarkowanego środka”. PiS z różnych względów nie jest zdolne skutecznie wejść w takie buty, przede wszystkim z racji niemożliwego do szybkiego zażegnania konfliktu z większością establishmentu.
Sytuację PiS pogarsza również wyczuwalne przekonanie, również we własnych szeregach, że sztandar wielkich programów socjalnych nie może już tak wyraźnie dominować. Oczywiście, nie może zostać zwinięty, ponieważ oznaczałoby to oddanie ważnego pola konkurentom, zwłaszcza lewicowym. Coś jednak trzeba dołożyć, mocniej wyeksponować, zaakcentować.
Inaczej mówiąc, trzeba zdecydować, w którą iść stronę: czy w stronę gospodarczej i częściowo społecznej modernizacji, rozwoju, czy też w kierunku walki o odzyskanie straconych wyborców, mniej czy bardziej światopoglądowo konserwatywnych, głosujących na ludowców i narodowców. Obie ścieżki mają swoje zalety, obie niosą również potężne ryzyka. Być może tak naprawdę nie ma innego wyjścia niż spróbować połączyć elementy obu tych strategii. Wydaje się to oczywiście bardzo, bardzo trudne, ale innego wyjścia może nie być. W tej jest przynajmniej jakaś szansa.
Nowy rząd mamy poznać po 11 listopada, i jego kształt - obok expose premiera - będzie ważną wskazówką co do przyszłego kursu. Najważniejsze będzie jednak to, czy ta ekipa okaże się zdolna do szybkiego przeprowadzania ważnych, trudnych projektów. Oczywiście, w sposób zrozumiały nie będzie chciała wchodzić w szczególnie ostre konflikty przed majowymi wyborami prezydenckimi. Z drugiej jednak strony, jeśli jeszcze przed majem nie udowodni, że wciąż ma w sobie wolę realizowania zmian oraz odpowiednią polityczną moc, może w maju nie wygrać. Wyborcy wyczują, że coś jest nie tak, że polityczna maszyna zaczyna się zacinać. Że straciła pewność siebie, bez której na dłuższą metę nie ma władzy .
Te parę miesięcy, do maja, będzie więc kluczowe. Jeśli rząd pokaże, że wciąż potrafi walczyć i wygrywać, że wie, dokąd idzie, że nie ulega pokusie prostego administrowania i ulegania presji na kolejnych polach, odzyska momentum i utoruje drogę do zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Jeśli z kolei pojawi się zawahanie i niepewność, polityczne koszty będą bardzo wysokie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471273-czy-brak-sondazowej-premii-dla-pis-to-powazny-sygnal