Tytuł książki wziął się z przeświadczenia, pewnie niepowszechnego, że nie tylko żyjemy w trudnych czasach ale będziemy żyć w jeszcze trudniejszych. A więc w czasach, w których dokona się być może zagłada Europy, Europy takiej, jaką znamy. Destrukcji tej dokonają na spółkę dwie potężne siły ciemności: globalizm i despotyzm wolności, nazywany obecnie marksizmem kulturowym, czyli multikulti, gender, feminizm, LBGT+, antyrasizm, etc. Proces ten, jak prawie wszystko w życiu, nieuchronnym nie jest. Żyją przecież nadal miliony Europejczyków, którzy by mogli ten proces zatrzymać
— mówi portalowi wPolityce.pl Jarosław Zadencki, działacz opozycji w PRL, politolog, autor książki „Ragnarök. W obliczu anarchio-tyranii i chaosu ludów”.
wPolityce.pl: „Niech więc dobrym będzie dobrze, a złym źle – oto najgłębsza zasada filozofii politycznej” – pisze Pan w swojej nowej książce zatytułowanej „Ragnarök. W obliczu anarchio-tyranii i chaosu ludów”. Czy możliwe jest realizowanie we współczesnym państwie sformułowanej przez Pana zasady?
Jarosław Zadencki: Realizowanie zasady, aby dobrze było dobrym a złym źle jest we współczesnym państwie, jak najbardziej możliwe. Zresztą, gdy przyjrzymy się bliżej funkcjonowaniu państw to przecież zasada ta jest już w pewien sposób rzadziej albo częściej realizowana. Przecież są więzienia a w nich przesiaduje dużo tych właśnie złych czyli przestępców. Jak również wielu porządnych ludzi ma się dobrze i jest nawet przez państwo bardzo docenianych. Ale to tylko część prawdy bo obawiam się, że jednak w wielu państwach złym jest bardzo dobrze a dobrym źle. W latach 40. i 50. poprzedniego wieku ubowcom, ludziom ewidentnie złym, powodziło się dobrze. A polskim patriotom źle. Oczywiście, dzisiaj funkcjonuje to w sposób bardziej zakamuflowany niż to miało miejsce w historii.
Jeśli chodzi o sytuację we współczesnym świecie to jak już wspomniałem, rozróżnienie dobrych od złych nie jest takie proste. I czy nie jest tak, że wielu złych, udających dobrych ma się znakomicie, a ludzie porządni są prześladowani? Podam przykład: Profesor polskiej uczelni jest nękany przez różne instytucje, w tym państwowe za to, że wyraża opinie politycznie niepoprawne. W państwie sprawiedliwym człowiek ten winien być przez państwo chroniony, a nawet nagradzany. Natomiast wrogowie wolności słowa winni być przez to państwo karani.
Przykład drugi to przypadek amerykańskiego miliardera – pedofila, alfonsa i zapewne agenta służb, który niedawno popełnił samobójstwo czy „umarł w jakiś inny sposób” w więzieniu w Nowym Jorku. W jego notesie znaleziono numery telefonów z tysiącami nazwisk ludzi związanych czy właściwie tworzących elity polityczne, kulturalne, naukowe, biznesowe. W notesie tym znalazły się również telefony przedstawicieli angielskiej rodziny królewskiej. Istnieje więc podejrzenie, że ci ludzie – potężni, wpływowi i bogaci, którzy mają się znakomicie, powinni, w ramach zasady aby dobrym było dobrze a złym źle, mieć zdecydowanie mniej wygodne życie. Tak więc, bardzo być może, realizowanie zasady aby dobrym było dobrze a złym źle jest w dzisiejszych państwach utrudnione ponieważ państwo jako takie, zostało bardzo osłabione a w jego miejsce wkroczyły różnego rodzaju mafie.
Podsumowując, wyzwolenie państw współczesnych spod kurateli potężnych mafii, głównie finansowych, mogłoby zdecydowanie ułatwić nagradzanie cnoty a karanie występku.
Czy współczesne państwo ma jeszcze siły i możliwości, żeby chronić siebie przed ograniczeniami suwerenności wewnętrznej i zewnętrznej a swoich obywateli przed despotyzmem wolności? Czy w erze globalizacji państwo narodowe ma jeszcze sens?
Pytanie o siły i możliwości jest tak naprawdę pytaniem o wolę polityczną. Nawet niewielkie siły i nieduże możliwości przy silnej woli politycznej mogą dokonać cudów i zatrzymać procesy destrukcji i rozkładu.
Oczywiście, państwo narodowe w erze globalizacji ma sens, ale pod pewnymi warunkami. Utrzymanie państwa narodowego, które zalewane jest falą tsunami globalizmu jest tylko możliwe, myślę tu przede wszystkim o państwach europejskich, kiedy państwa narodowe wspólnie tej fali będą mogły i chciały się przeciwstawić. Myślę tu o współpracy państw europejskich w duchu współpracy suwerennych państw narodowych a nie w duchu zbiurokratyzowanej maszynerii brukselskiej. Współpraca jest konieczna ale wolnych z wolnymi i równych z równymi. Pojedyncze państwa narodowe nie są niestety wystarczająco silne aby zbudować zaporę przed zakusami globalizmu.
Państwo narodowe jest gwarantem tożsamości wspólnoty, więc spełnia jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą, potrzebę ludzkiego życia. A więc potrzebę identyfikacji zbiorowej. Bez takiego gwaranta następuje destrukcja tej identyfikacji, a co za tym idzie, ludzkiej osobowości.
Skąd się wziął pomysł na tytuł książki? Przekonuje Pan, że „Ragnarök” jest nieuchronny ale jednocześnie apeluje Pan za niemieckim uczonym Gustawem Neckel’em, że „należy walczyć do ostatniej kropli krwi przeciwko siłom zła, choć jest się świadomym, że wróg jest tak potężny, że klęska jest właściwie nieunikniona”. Ale po co walczyć skoro ma nadejść apokalipsa?
W skandynawskiej mitologii zapowiedzią epoki „Ragnarök”, epoki „Zmierzchu Bogów”, nadchodzącej apokalipsy jest panowanie w społeczeństwach przede wszystkim takich przywar jak rozpusta i chciwość. Ludzie pogrążają się w wojnach, grabieżach i przemocy. Zanika również wszelka moralność.
Tytuł książki wziął się z przeświadczenia, pewnie niepowszechnego, że nie tylko żyjemy w trudnych czasach ale będziemy żyć w jeszcze trudniejszych. A więc w czasach, w których dokona się być może zagłada Europy, Europy takiej, jaką znamy. Destrukcji tej dokonają na spółkę dwie potężne siły ciemności: globalizm i despotyzm wolności, nazywany obecnie marksizmem kulturowym, czyli multikulti, gender, feminizm, LBGT+, antyrasizm, etc. Proces ten, jak prawie wszystko w życiu, nieuchronnym nie jest. Żyją przecież nadal miliony Europejczyków, którzy by mogli ten proces zatrzymać.
Ale czy jest tak, że Europejczycy posiadają nadal „wolę życia” czy „wolę mocy” konieczną do zahamowania tych rozkładowych procesów? Osobiście uważam, że wola ta obecnie jest bardzo słaba. Przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że zdecydowana większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i zagrożeń, jakie z niej wynikają.
Tę „wolę życia” trzeba koniecznie wzmocnić a to głównie poprzez uświadamianie Europejczykom faktu, że nasze dni być może są policzone. W sferze duchowej wolę tę na pewno wzmacnia przywiązanie naszych narodów do pewnych europejskich archetypów, o których m.in. pisze Gustaw Neckel (a więc archetypem „wierności do końca”). Nie na darmo przecież mamy w naszym ojczystym języku pojęcie „polskich Termopil”. A tak wzmocniona „wola życia” może doprowadzić do sytuacji, w której unikniemy tego, co wydawałoby się nieuchronne.
Pyta Pan, Panie Redaktorze, po co walczyć, jeśli ma nadejść apokalipsa. Otóż, po to, aby nadeszła później albo wcale. Zgoda, trudno być w dzisiejszych czasach optymistą ale nadzieja zawsze pozostaje, choćby w formie pamięci potomnych.
Czy w epoce, w której triumfują nowoczesne wartości jest jeszcze szansa na wierność tradycyjnym zasadom? Czy osobom przywiązanym do tradycyjnych zasad pozostaje jedynie bierne przyglądanie się otaczającej rzeczywistości?
Szanse na to aby zatriumfowały tradycyjne wartości w dzisiejszym świecie duże nie są, ale to nie znaczy, że mamy rozłożyć ręce i być biernymi. Każdy z nas, na swój własny sposób i według swoich możliwości winien czuć się w obowiązku aby tym procesom destrukcji się przeciwstawić. Czy to w życiu rodzinnym, czy to w życiu zawodowym, czy to w życiu społecznym czy religijnym. Trzeba ten obowiązek spełniać nawet w przeświadczeniu, że jesteśmy w mniejszości. Mniejszości, w dużej mierze nie zrozumianej przez większość społeczeństwa. Jednak większość tę należy starać się przekonać do naszych racji. Wydaje się nawet, że konieczne się staje odnowienie tradycji samokształceniowej, podobnej do tej, znanej mi z autopsji, jaką w latach 70. ubiegłego wieku, w czasach PRL-u prowadziło, głównie w kościołach, Towarzystwo Kursów Naukowych.
Wiedza jest przecież władzą. Ludzie zainteresowani życiem publicznym powinni zawsze pamiętać o następującej zasadzie: wiedza bez działania rodzi frustrację, zaś działanie bez wiedzy prowadzi często do fanatyzmu.
Chciałbym w tym miejscu zacytować również fragment tekstu z mojej książki, który być może będzie odpowiedzią na Pańskie pytanie:
Wielu ludzi rozsądnych zasadnie pyta: dlaczego, zamiast pogodzić się z dzisiejszym światem, należy, wręcz przeciwnie, temu światu się oprzeć, przeciwstawić albo nawet totalnie odrzucić? Dlaczego nie zaakceptować go jako prawdziwy koniec dziejów, jako ostateczne zwycięstwo techniki nad naturalną słabością ludzkiego gatunku? I pytają dalej czy bunt przeciw współczesnemu światu nie jest przypadkiem tylko i wyłącznie symptomem frustracji i konsternacji osobników, którym się w życiu nie powiodło, osobników społecznie niedopasowanych, nie znajdujących swego miejsca w świecie-bazarze?
Odpowiadam. Niepogodzeni z dzisiejszym światem konserwatyści nie są zawodowymi frustratami czy permanentnymi malkontentami, ponieważ wiedzą, że choć świat widzialny zawsze ma wiele wad i braków, to jednak człowiek nimi znużony, a poszukujący jednocześnie harmonii i wytchnienia, znajdzie je, jeśli tylko chce i potrafi w świecie duchowym, niematerialnym, niewidzialnym. Ta stoicka postawa nie przeszkadza im jednak w podawaniu poważnych powodów do niechęci do świata, który ich zdaniem, nie tyle otwarcie wypowiedział wojnę europejskiej kulturze duchowej, ile stale prowadzi przeciw niej partyzancką wojnę podjazdową. A przy tym, co jeszcze bardziej pogłębia zamęt i zamieszanie, stosuje chwyty sprzeczne z elementarnymi zasadami prowadzenia działań wojennych, czyli używa mundurów strony przeciwnej, jej symboli i form, a to w celu całkowitego zdezorientowania opinii publicznej. Orwell się cały czas aktualizuje: Destrukcja jest Twórczością, Materia Duchem, Instynkty Kulturą, Azja Europą, Ateizm Chrześcijaństwem.
Nie wiedzą czy ten świat się zmieni, czy uda się go zmienić. Przyszłość jest im nieznana. Jedyne co mogą zrobić, to powtórzyć mężnie za Spenglerem: „Urodziliśmy się w tej epoce i musimy dzielnie iść do końca drogą nam wyznaczoną. Nie pozostaje nam nic innego. Jest naszym obowiązkiem wytrwać na straconej pozycji bez nadziei i ratunku. Wytrwać, jak ów żołnierz, którego szkielet znaleziony przed bramą w Pompei, a który zginął, ponieważ podczas wybuchu Wezuwiusza zapomniano odwołać go z posterunku. Oto wielkość, to się nazywa być rasowym. Ten honorowy koniec jest jedyną rzeczą, której nie można ludziom odebrać.”
Takie są ich racje.
Dlaczego globalizacja jest dla Pana ideologią końca historii? Jakie będą konsekwencje globalizmu?
Zacznę raz jeszcze od cytatu ze swojej książki:
„Jednostka nie może realizować wartości transcendentnych bez uczestnictwa we wspólnotach duchowych wartości te przechowujących. Cały wysiłek wyznawców ideologii końca historii jest skierowany na to, aby te wspólnoty duchowe, jeśli przypadkiem jeszcze gdzieś istnieją, zniszczyć. Wspólnotę rodzinną osłabia się poprzez tworzenie praw umożliwiających rozpad rodziny. Wspólnotę narodową osłabia się przez teorię i praktykę multikulturalizmu. Wspólnotę religijną osłabia się poprzez ekumenizm i prywatyzację kultu. Wspólnotę państwową natomiast przez ideologię globalizmu, czyli likwidacji suwerennych państw narodowych.
Carl Schmitt, niemiecki filozof polityki, […] przez całe swoje życie niczego bardziej się nie obawiał jak właśnie takiego zunifikowanego, zharmonizowanego, „zneutralizowanego” świata. Taki świat to dla niego rządy Antychrysta, królestwo Szatana, próba zbudowania wieży Babel. Świat bez polityki, państw, narodów, Grossräume. Świat gwarantujący „pokój i bezpieczeństwo”, ale tylko w sensie podanym przez św. Pawła w pierwszym liście do Tesaloniczan: Kiedy bowiem będą mówić: „pokój i bezpieczeństwo”, tak niespodziewanie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą.”
Globalizacja jest więc w ostatecznym rozrachunku przede wszystkim procesem unicestwienia tożsamości człowieka, jak również jego wolnej woli oraz procesem zniszczenia różnorodności świata.
Globalizm i jego ideologiczna pięść zwana przeze mnie despotyzmem wolności (zaś dzisiaj nazywana powszechnie marksizmem kulturowym) to ideologia panowania nad światem, dominacji nad całą ludzkością. To ideologia panowania „niewidzialnej ręki anonimowej potęgi”. Konsekwencją zwycięstwa globalizmu będzie powszechne niewolnictwo. Niewykluczone, że poprzez nieprawdopodobny rozwój technologiczny niewolnictwo to może przybrać formę przekształcenia wolnych ludzi w „bioroboty”.
W wyniku zwycięstwa globalizmu potęga finansowa i ekonomiczna znajdzie się w rękach niewielu a reszta świata stanie się posłusznymi wykonawcami poleceń „władców dyskursu”.
Jakie ma Pan rady dla współczesnego państwa polskiego?
Państwo polskie winno być uczestnikiem budowy tamy chroniącej Europę przed tsunami globalizmu i despotyzmu wolności. A więc, przede wszystkim chronić wolność słowa i myśli swych obywateli a przeciwstawiać się zdecydowanie dyktaturze politycznej poprawności. Wrogowie wolności słowa i myśli winni być przez państwo polskie piętnowani. Pamiętać przy tym należy, że obecnie wrogowie wolności słowa używają orwellowskiego języka aby zakamuflować swoje prawdziwe cele. Mówią więc i piszą o strasznej „mowie nienawiści”, „fake newsach” czy „podjudzaniu na tle narodowościowym czy rasowym”, mając tak naprawdę na myśli zagwarantowanie swojego własnego panowania poprzez kryminalizowanie krytyki ich władzy i potęgi poprzez kneblowanie ust politycznym przeciwnikom.
Należy również monitorować bardzo skrupulatnie rozwój nowoczesnych technologii, a to po to, aby technologia ta i jej zarządcy nie przejęli kontroli nad człowiekiem (mam tu na myśli sztuczną inteligencję AI).
Wraz z innymi państwami europejskiego frontu patriotycznego przeciwstawiać się należy panowaniu potężnych instytucji finansowych i korporacji oraz dążyć do radykalnej reformy światowego systemu finansowego. Państwo winno wymóc na bankach gwarancję zachowania gotówki w obrocie pieniężnym.
Państwo powinno aktywnie wspomagać ruchy społeczne dążące do renesansu kulturowego narodu polskiego oraz innych narodów europejskich.
Państwo polskie, razem z innymi państwami europejskimi powinno dążyć do zbudowania „twierdzy Europa” a więc ochrony granic przed masową imigracją ludności Trzeciego Świata.
Na zakończenie mojej wypowiedzi pragnę dodać, „last but not least”, że państwo musi być gwarantem tego, aby los narodu nie znalazł się w rękach marksistowskich propagatorów niewolnictwa ani rządów międzynarodowej plutokracji.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471056-zadencki-na-naszych-oczach-dokonuje-sie-zaglada-europy