Ciekawe rzeczy dzieją się w Platformie Obywatelskiej. Wyraźny podział na zwolenników i przeciwników Grzegorza Schetyny coraz mocniej determinuje dalszą strategię partii wobec przyszłorocznych wyborów prezydenckich.
Pozycja Grzegorza Schetyny po zakończonych remisem październikowych wyborach parlamentarnych jest osłabiona. Jednak pojawiające się opinie, że Schetyna jest już politycznym trupem są zdecydowanie przedwczesne. Przewodniczący PO ma jeszcze kilka atutów w ręku. Wspiera go wiele struktur terenowych partii. Przede wszystkim jednak wielką szansą dla Schetyny może być zwycięstwo Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Gdyby do tego doszło, Grzegorz Schetyna nie tylko ponownie umocni się w roli lidera PO, ale będzie mógł również ciągnąć za wszystkie najważniejsze sznurki w państwie. Wówczas jego pozycji nie uda się już nikomu podważyć. Nawet Donaldowi Tuskowi.
O ciągle dużych możliwościach Schetyny mogą też świadczyć nieudane próby rewolty podejmowane przeciwko niemu przez wewnątrzpartyjnych przeciwników. Choć wroga mu frakcja skupia najbardziej znane nazwiska (np. Borysa Budkę, Marcina Kierwińskiego, Sławomira Nitrasa czy Bartosza Arłukowicza), to ciągle nie jest ona w stanie pozbawić go przywództwa. Dlatego uczestnicy spisku rozpaczliwie szukają pomocy u Donalda Tuska. W tym kontekście – wewnątrzpartyjnych rozliczeń – należy odczytywać ich pomysły, aby zaangażować Tuska do wyścigu prezydenckiego, albo przynajmniej zorganizować wewnętrzne prawybory, które wyłonią kandydata partii na prezydenta (w domyśle: niezwiązanego z Grzegorzem Schetyną).
Jasne jest, że Donald Tusk – jeśli zdecydowałby się stanąć w szranki z Andrzejem Dudą – zmieniłby układ sił w PO. Kidawa-Błońska już zapowiedziała, że w tej sytuacji wycofałaby się z wyścigu do prezydentury, a wspierający ją Schetyna zostałby bez wątpienia odsunięty i zmarginalizowany. Pytanie jednak, czy Tusk w ogóle poważnie myśli o starcie w wyborach. Każdy kto wie, jak wielką traumą była dla Tuska porażka z Lechem Kaczyńskim w 2005 roku, rozumie, że eks-premier nie zdecyduje się na ponowne kandydowanie, nie mając niemal stuprocentowej gwarancji zwycięstwa. A takiej gwarancji Tusk dziś nie ma. Przeciwnie, można się zastanawiać, czy jego legenda może jeszcze zadziałać na kogokolwiek spoza twardego elektoratu PO. W tym sensie Kidawa-Błońska, niekojarzona raczej z dawnymi sporami, może mieć nawet większe szanse wygranej niż ciągle mocno kontrowersyjny dla ogółu Polaków Tusk.
Niedawno tygodnik „Wprost” doniósł, że Tusk miał jakoby nakłaniać lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, aby ten wystartował w imieniu całej opozycji. Mogłoby to świadczyć o tym, że Tusk zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i szuka alternatywy dla Kidawy-Błońskiej. Lider PSL byłby tu o tyle dobrym rozwiązaniem, że jego kandydatura w takiej konfiguracji zablokowałaby start Kidawy-Błońskiej, co pokrzyżowałoby plany Schetynie. Poza tym Kosiniak-Kamysz, gdyby już w pierwszej turze poparła go cała opozycja, mógłby mieć największe szanse na zwycięstwo spośród wszystkich potencjalnych kandydatur obozu antypisowskiego. Jednocześnie sam Tusk, rezygnując z kandydowania, nie narażałby własnej kariery na żadne przykre konsekwencje w przypadku reelekcji Andrzeja Dudy.
Wszystko więc rozgrywa się według doskonale znanego schematu. Wybór kandydata na prezydenta nie jest zdeterminowany żadną wizją programową lecz wewnętrznymi rozgrywkami w PO. Oraz politycznymi interesami liderów tej partii i wspierających ich koterii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/471019-tusku-przybywaj-na-bialym-koniu-i-zniszcz-schetyne