Prędzej spiskowcy powinni się spodziewać, że będzie „ręka, noga, mózg na ścianie” niż jakakolwiek wersja kapitulacji Schetyny.
Czy można sobie wyobrazić coś bardziej groteskowego niż naprawianie Platformy Obywatelskiej przez Romana Giertycha, Radosława Sikorskiego i Stanisława Gawłowskiego? W każdym razie ja nie jestem w stanie. No, chyba że zabrałyby się za to Krystyna Janda, Maria Nurowska i Klaudia Jachira z Anją Rubik. Zebrani w warszawskiej restauracji spiskowcy przeciw Schetynie są tak odważni, że musiał on polecieć do Strasburga, żeby się nie spietrali w drodze na Foksal. Można różne niepochlebne rzeczy powiedzieć o stylu kierowania partią przez Grzegorza Schetynę, ale na pewno nie jest on amatorem na poziomie gimbazy, czego o spiskowcach nie da się powiedzieć. A oni sądzą, że jak się zbiorą przy winku i poopowiadają, że wystarczy pstryknąć palcami i Schetyna zniknie, to tak się stanie.
Najzabawniejsze jest to, że jak tylko Grzegorz Schetyna wrócił ze Strasburga, nie mógł się opędzić od tych ze spiskowców, którzy wszystko w warszawskiej restauracji nagrali i w zębach przynieśli obalanemu przewodniczącemu. I tłumaczyli, że oni się znaleźli w tym gronie tylko dlatego, żeby właśnie wszystko udokumentować, a potem lojalnie szefowi oddać. Oraz opowiedzieć, kto co robił na boku, jakie dowcipasy na Schetynę opowiadał, a nawet, kto jak długo i głośno się śmiał. Grzegorz Schetyna ma zatem cały spiskowy materiał, łącznie z bardzo obfitymi didaskaliami. A to nie jest człowiek, który pozwoli bezkarnie sobie pluć w twarz czy zgodzi się na obrabianie tylnej części ciała.
Spiskowcy byli z siebie dumni mniej więcej przez 12 godzin po zamknięciu konspiracyjnej imprezy, a potem co bystrzejsi zaczęli się zastanawiać, czy jednak nie zrobili sobie krzywdy. I niektórzy z nich stanowili drugą falę tych, którzy do przewodniczącego zaczęli się dobijać, by mu tłumaczyć, że chcieli się tylko dowiedzieć, kto i co przeciwko niemu knuje. Tacy to są bohaterowie. Oczywiście poza inicjatorami konspiracji, udającymi, że właściwie to byli tylko w tej samej restauracji, ale przypadkowo i na prywatnej kolacji. Ponieważ spotkanie nagrywali prawie wszyscy, niektórzy zastanawiają się teraz, czy tych nagrań jakoś selektywnie nie ujawnić w mediach, bo co będzie, jak po sformułowaniu planu zemsty i odwetu do opublikowania całości doprowadzi sam przewodniczący Schetyna.
Konspirowanie w gronie kilkudziesięciu osób już wskazuje na inteligencję spiskowców. I na ich konspiracyjne umiejętności, choć pewnie w grupie i przy winie poczuli się tak mocni, że nie pomyśleli o elementarnym bezpieczeństwie. I wyobrazili sobie, że Grzegorz Schetyna się spietra, przyjdzie w pokutnym worze, przeprosi i poprosi o honorową dymisję. Tak, jakby nie wiedzieli, kim jest Grzegorz Schetyna i prędzej powinni się spodziewać, że będzie „ręka, noga, mózg na ścianie” niż jakakolwiek wersja kapitulacji. Ale czego się spodziewać po Borysie Budce, Joannie Musze, Cezarym Tomczyku czy Sławomirze Nitrasie?
Nie trzeba było nagrań ze spotkania spiskowców, żeby Grzegorz Schetyna wiedział, kto przeciwko niemu knuje albo byłby skłonny przyłączyć się do spiskowców. I choć przewodniczący PO nie ma tak do końca wolnej ręki, żeby szybko konspiratorom oddać pięknym za nadobne, działa tu zasada zranionego drapieżnika z jednej strony i człowieka nie cierpiącego zdrajców z drugiej. Dlatego czeka nas wkrótce obfitość nagle znajdowanych gdzieś papierów i dowodów na różne przekręty oraz obyczajowe skandale. Z akcentem na tych, których zdrada jest najboleśniejsza. Zresztą spiskowcy sami wiedzą, co na nich może się znaleźć. I ci najbardziej przestraszeni już zaczęli Grzegorza Schetynę przekonywać, że może popełnili błąd, ale chcą go naprawić.
Kiedy najwięksi bojownicy opozycji dzielnie prężą muskuły i zapowiadają, jak to szybko się rozprawią z rządami Prawa i Sprawiedliwości najpierw wygrywając wybory prezydenckie, a potem doprowadzając do przyspieszonych wyborów parlamentarnych, nawet nie zdają sobie sprawy, jaka wojna domowa ich czeka. I jak z każdym dniem będą tracili czas zamiast dobrze przygotować się do wyboru głowy państwa. Ale to cechuje właśnie amatorów, że w polityce nie potrafią przewidzieć przynajmniej kilku ruchów do przodu. Dlatego przy tych wszystkich samozwańczych Napoleonach Grzegorz Schetyna wygląda całkiem poważnie, a nie jak pensjonariusz zakładu zamkniętego z ciężkimi przypadkami urojeń i mania grandiosa. Obserwatorzy będą mieli w każdym razie uciechę. Wystarczy kupić popkorn, coś do picia i wygodnie zasiąść w fotelach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/470309-ledwie-spiskowcy-wyszli-schetyna-mial-juz-nagrania