Jeśli założymy, że Sejm jest odzwierciedleniem społeczeństwa, trzeba stwierdzić, że najbliższe cztery lata upłyną nam pod znakiem tzw. nowej jakości. Co kryje się za tym eufemizmem? Totalne zidiocenie.
Łza się w oku kręci, gdy człowiek sobie pomyśli, że jeszcze kilka(naście) lat temu, przed erą dominacji mediów społecznościowych, możliwa była debata programowa czy ideologiczna. Bez pośpiechu, bez wyszukiwania przychylności bezimiennych mas skrytych pod zmyślonymi nickami. Obecnie ton nadają krzykliwe tłity w stylu – kto z kim i kiedy. Pryncypia schodzą na plan dalszy, nikt już nawet nie próbuje robić z nich listka figowego. Król jest nagi, ale lud to lubi! Lud wychowany na ulotnych szybkich informacjach. Lud oduczony zgłębiania treści dłuższych niż kilkaset znaków. Lud przyzwyczajony do epatowania swoim własnym „ego” - bez względu na to, czy ma coś do powiedzenia światu, czy tylko pokazania, co je na śniadanie.
Taki oto demos wybiera swoich przedstawicieli. Mogą nie dysponować podstawową wiedzą, kulturą i ogładą, jakich należałoby oczekiwać od parlamentarzystów, ale od razu wrzucą selfie na Twitter/Instagram, sprawnie dodadzą hashtag, równie sprawnie rozpropagują hasło (nawet jeśli nie będą potrafili wskazać potwierdzających go argumentów), pochwalą się t-shirtem czy wpinką - w końcu w dobie kultury obrazkowej i wtórnego analfabetyzmu liczy się symbol.
Generacja rozwydrzonych egocentrycznych zombie zdobywa gmach przy Wiejskiej. Poziom debaty i legislacji nie wzrośnie. Zwiększy się za to liczba wpisów i słitfoć. A będzie jeszcze gorzej. Bawmy się.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/470174-to-bedzie-kadencja-spod-znaku-selfie-insta-i-wrzasku