„Gdyby nie zwycięstwo opozycji w Senacie, to bym sobie myślał, że to wszystko prowadzi do takiego chaosu, w którym ludzie zaczną krzyczeć: ‘Niech tu ktoś zacznie rządzić!’” - mówił w rozmowie z Elizą Michalik Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

W wywiadzie dla Onetu były prezes Trybunału Konstytucyjnego narzekał, że państwo prawa skończyło się w Polsce w 2015 r.

Należę do tych, którzy uważają, że państwo prawa skończyło się właściwie w 2015 r., z chwilą, kiedy Kamiński został ułaskawiony i został zaatakowany Trybunał Konstytucyjny. W tym momencie weszliśmy na równię pochyłą i cały czas zjeżdżamy

— przekonywał Jerzy Stępień.

Eliza Michalik dopytywała, co dla byłego prezesa TK byłoby przepaścią, do której - jego zdaniem - zjeżdża Polska równią pochyłą.

Wprowadzenie dyktatury – takiej prawdziwej dyktatury, kiedy będzie się wsadzało do więzienia, kiedy się będzie stosowało tortury

— odpowiedział Stępień.

Gdyby nie zwycięstwo opozycji w Senacie, to bym sobie myślał, że to wszystko prowadzi do takiego chaosu, w którym ludzie zaczną krzyczeć: „Niech tu ktoś zacznie rządzić!”. I właśnie taki pan premier Morawiecki, którego obserwuje od strony psychologicznej, jest tym człowiekiem, który mógłby być dyktatorem. Mógłby pójść na całość. Manifestował niejednokrotnie, że jest wielkim admiratorem Piłsudskiego. Piłsudski nam pokazał drogę w 1926 r., jak się rozprawiać ze społeczeństwem. To byłaby ta przepaść

— dodał.

Jesteśmy prawie na krawędzi tej przepaści. Dlatego takie wielkie nadzieje wiążę z tym, co się stało w Senacie. Pod warunkiem oczywiście, że nie dojdzie tam do żadnego przesunięcia. Pamiętajmy, że wybory marszałka senatu są tajne

— zaznaczył był prezes Trybunału Konstytucyjnego.

kb/Onet