Nie mule w białym winie u Leona ani frytki, ponoć najlepsze na świecie i do tego wymyślone przez Belgów, ani zwiedzanie Parku Miniatur czy popijanie piwa w trakcie Belgian Beer Weekend na Grand Place i jeszcze wiele innych brukselskich atrakcji, lecz ciężka praca od pierwszych minut bycia posłanką do Parlamentu Europejskiego absorbuje dr Sylwię Spurek.
Być może jej koleżanki i koledzy, po raz pierwszy zasiadający w ławach PE, ulegli pokusom najbardziej europejskiej z europejskich stolic, ale nie ona, świadoma zaufania, jakim obdarzyło ją 55 306 wyborców w okręgu wielkopolskim, w którym była liderką listy Wiosny, i ich nadziei, iż będzie godnym reprezentantem naszego kraju i obrończynią interesów Polaków.
Pani dr Spurek bardzo angażuje się w sprawy równości płci, dyskryminacji kobiet i przemocy wobec nich, praworządności, pytając np. Fransa Timmermansa, czy można by było tak odebrać pieniądze łamiącej praworządność Polsce, żeby nie dostał ich rząd na liczne inwestycje, tylko samorządowcy.
Ale szczególnie bliskie sercu dr Spurek są prawa zwierząt, czemu bardzo często daje wyraz. Chów klatkowy jest zbrodnią, a krowy „są gwałcone, żeby zostać zapłodnione, żeby mogły urodzić, żeby mogły dawać mleko. Żadna krowa, tak jak żadna kobieta, nie daje mleka po prostu”. Oczywiście jestem także za tym, żeby mleko kupować w supermarketach w kartonowych opakowaniach, a nie od dojonych krów. Grozę budzi w eurodeputowanej Wiosny rozpoczęcie sezonu myśliwskiego, w czasie którego myśliwi będą strzelać do dzikich ptaków, bo każde stworzenie ma prawo do życia, może z wyjątkiem zlepka komórek, jak niektórzy określają dziecko po jego poczęciu.
Sylwia Spurek jak worek pokutny nosi paski i buty ze skóry, ma to jej pewnie przypominać owe czasy średniowiecza jej życia, kiedy nie była jeszcze świadomą wegetarianką, a potem weganką i uległa szałowi konsumpcjonizmu i celebryckiemu sznytowi, kupując wyroby mordercy zwierząt, Louisa Vuittona i podobnych mu kanalii. Te torebki, buty i paski są jak „szkarłatna litera”, piętno grzechu widoczne z daleka i każdego dnia przypominające ich właścicielce o cierpieniu zwierząt i ochronie naszego klimatu, bo wyrzucanie ich byłoby „nieekologiczne”.
By jakoś odkupić swoje winy z czasów rozpasanego korzystania z wyrobów ze skóry zwierzęcej, dr Spurek tuż po swoim zainstalowaniu się w Parlamencie Europejskim przeprowadziła wizytację „zakładów zbiorowego żywienia” w tej szacownej instytucji i odkryła, o zgrozo, iż nie oferują one żadnych „opcji żywieniowych” wolnych od składników pochodzenia zwierzęcego. Jest to jej zdaniem łamanie praw konsumenckich weganek i wegan, i w tej sprawie nakrzyczała na sekretarza generalnego PE w wystosowanym doń liście.
Kwestia wegańskiego jadłospisu może okazać się niedługo problemem światowym, bowiem europosłanka Spurek postuluje działania mające na celu ograniczenie produkcji żywności „odzwierzęcej”, tak by była trudniej dostępna i droższa, a noblistka Tokarczuk wręcz uważa, że mięso powinni jeść najbogatsi.
Ostatnim osiągnięciem dr Spurek jest wystosowanie interpelacji do Komisji Europejskie w sprawie chomika europejskiego: ”Podczas budowy odcinka drogi ekspresowej S7 pod Miechowem narażone są siedliska chomika europejskiego, który jest gatunkiem zagrożonym. Inwestor ignoruje głos ekologów i lokalnej społeczności”.
Gryzoń ten, uznawany za poważnego szkodnika upraw rolnych, zajmuje tereny od Chin aż po Holandię i Belgię. Na „Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce” został ulokowany w kategorii „nieokreślony stopień zagrożenia”, choć jest gatunkiem prawnie chronionym w naszym kraju. Trzy lata temu rozpoczęła się budowa północnej obwodnicy Miechowa i jak informował „Dziennik Polski” (27.X.2016) na terenie budowy w blisko 25 norach odnaleziono dziewięć chomików. Wszystkie zostały przeniesione w bezpieczne miejsca, od 700 do 1000 metrów dalej, poza teren budowy, a specjalista ds. środowiska z firmy Skanska zadeklarował, że przez cały czas trwania robót ta populacja będzie obserwowana, czy chomikom uda się zaadaptować do nowych warunków. Trudno dociec, dlaczego akurat teraz dr Spurek pochyliła się nad losem chomików z Miechowa.
Ale z kół zbliżonych do polskiej delegacji w Parlamencie Europejskim dochodzą informacje, że Sylwia Spurek zastanawia się nad nowym listem, jeszcze nie wiadomo do kogo, w sprawie biedronek azjatyckich. Reżimowa telewizja publiczna już rozpoczęła przeciwko nim krucjatę i ostrzega widzów, że są niebezpieczne, gryzą ludzi i mogą spowodować wymarcie biedronki siedmiokropkowej, zwanej w Polsce „bożą krówką”, otoczonej sympatią przez wszystkich patriotów-katolików, którzy delikatnie sadzają ją na palcu i deklamują „Boża krówko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba”. Ta propaganda doskonale się wpisuje w antyimigracyjną politykę rządu prawicy, bo w końcu biedronka azjatycka nielegalnie przekroczyła strefę Schengen, a także w nacjonalistyczno-patriotyczne i ksenofobiczne nurty, chwalące tylko to, co polskie i nie doceniające różnorodności kulturowej, tym razem w środowisku chrząszczy.
Moje szczególne uznanie budzi także, jako wiernej czytelniczki wpisów dr Spurek, jej wkład w rozwój języka polskiego,czego wyrazem są zauważone ostatnio przeze mnie słowa „komisarka” (kobieta - komisarz w UE) i „kapitanka” - kapitan (statku) płci żeńskiej.
Naprawdę, 55 306 wyborców w okręgu wielkopolskiego ma z kogo być dumnym…
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/469628-doktor-sylwia-spurek-chluba-swoich-wyborcow