Jako radny miasta stołecznego Warszawy mogę postawić wniosek, że źle skonstruowano umowę z Pesą. Nawet jeżeli mamy do czynienia z dziewięćdziesięciodniowym – bo chyba z takim opóźnieniem Pesy mamy do czynienia – to powinny być bezpieczniki, które mówią, że trzeba umowę aneksować, albo że mieścimy się w dopuszczalnym opóźnieniu, na które środki unijne nie wygasają
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl warszawski radny PiS Dariusz Lasocki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trzaskowski dyskryminuje Pesę? Warszawska SKM zerwała kontrakt. Furgalski: Lepsze byłoby dostarczenie pociągów z opóźnieniem
wPolityce.pl: Warszawska SKM zerwała kontrakt z bydgoską Pesą. Jak Pan ocenia ten fakt?
Dariusz Lasocki: Oceniam to negatywnie. To pokazuje, że w Warszawie szuka się po prostu pieniędzy. Już dzisiaj widać z oświadczenia SKM, że te 300 mln one oczywiście zostaną wydane, ale być może w perspektywie następnych dwóch lat. To znaczy, że one, jako pieniądze znaczone, bądź też nieznaczone, będą wirować w budżecie miasta. A pamiętajmy, że mamy takiego gospodarza, jakiego mamy. Właściwie nie mamy gospodarza. I niestety, kiedy nie mamy gospodarza, to jest pospieszne szukanie nie tyle oszczędności, co po prostu pieniędzy.
Boję się, że na tej całej operacji, czyli na odstąpieniu SKM od umowy z Pesą, ucierpi pasażer, który nie będzie miał dobrego transportu w Warszawie.
SKM jest zależną spółką od miasta, czyli jej właścicielem jest Rafał Trzaskowski. A jak wiemy, od dziesięciu czy jedenastu miesięcy, pan Rafał Trzaskowski nie jest prezydentem z prawdziwego zdarzenia. Jest osobą, która zadłuża miasto, która nie znajduje czasu dla miasta, która nie potrafi z potężnego budżetu 18-19 mld złotych, największego chyba budżetu samorządowego w Polsce, dobrze generować wydatków. Jestem więc bardzo sceptycznie do tego nastawiony.
Pewnie poznamy jakieś szersze uzasadnienie, dlaczego tak się wydarzyło, natomiast pamiętajmy, że Pesa „zalazła za skórę” miastu w momencie, kiedy przegrała kontrakt dla Tramwajów Warszawskich z Hyundaiem koreańskim. Wtedy dość mocno oponowali w tym zakresie posłowie Prawa i Sprawiedliwości i opinia publiczna, poruszona tym, że oto firma, która w Europie nie dostarczyła żadnego tramwaju, robi sobie z Warszawy po prostu poligon doświadczalny. Być może jest tak, że jest to jakieś pokłosie tamtej sytuacji.
Przecież można było aneksować umowę z Pesą z uwzględnieniem opóźnień i to na warunkach dogodnych dla każdej ze stron, a jednak tego nie uczyniono. To jest fenomen na skalę międzynarodową, że polskie urzędy nie promują polskiego przemysłu transportowego.
To jest też temat ważny. On jest tematem pierwotnym. Kapitał ma narodowość, to już wiemy od bardzo wielu lat. Turboliberałowie i turbokapitaliści mówią, że nie ma. Wiemy dobrze, że ma i że polskie firmy powinny być wspierane. Zresztą Pesa jest wspierana przez Skarb Państwa, ponieważ są tam pieniądze z Polskiego Funduszu Rozwoju i ja mam tutaj duży zarzut do zarządu SKM. Myślę, że jako radny miasta stołecznego Warszawy mogę go postawić, że źle skonstruowano umowę z Pesą. Nawet jeżeli mamy do czynienia z dziewięćdziesięciodniowym – bo chyba z takim opóźnieniem Pesy mamy do czynienia – to powinny być bezpieczniki, które mówią, że trzeba umowę aneksować, albo że mieścimy się w dopuszczalnym opóźnieniu, na które środki unijne nie wygasają.
Być może jest tak, że ktoś nonszalancko potraktował tak duży kontrakt i dzisiaj musi go zerwać, żeby teraz nie zwracać środków unijnych. Ja liczę na to, że to zostanie wyjaśnione. Ale myślę, że mamy do czynienia z kolejną aferą prezydenta Trzaskowskiego i jego ludzi, którzy jak rozumiem są w zarządzie SKM, w Radzie Nadzorczej i tej sprawy nie dopilnowali.
Pomiędzy spółkami, które są spółkami prawa handlowego, a z takimi spółkami mamy do czynienia, negocjacje są rzeczą naturalną i one w biznesie muszą zaistnieć. Jeżeli nie było dobrego dialogu, to widocznie ktoś miał pomysł, żeby zerwać tę współpracę i po prostu nie dać warszawiakom dobrego transportu.
Czy rzeczywiście z powodu tego opóźnienia utracono by dotacje unijne? Przecież z Unią Europejską też można się porozumieć. Można złożyć wniosek o to, żeby to opóźnienie zostało uwzględnione. Przyznam, że argumentacja kierownictwa SKM do mnie nie trafia.
Do mnie też nie trafia, ale to jest niestety pokłosie tego, że państwo polskie wspiera Pesę, podmiot unikatowy, produkujący bardzo nowoczesne pociągi. To pokazuje, że być może mamy otwarcie kolejnej wojenki, tym razem gospodarczej.
Jeżeli taki kontrakt zostanie rozwiązany, to odbija się szerokim echem także na innych rynkach. Ktoś w branży dobrze wiedział, że duże miasto, stolica zerwała kontrakt z polskim dostawcą i być może wprowadzamy tutaj bocznymi drzwiami kolejne zagraniczne podmioty. To jest bardzo czytelne.
PO ma problem z polskimi firmami i sekuje je na każdym możliwym odcinku. Widzieliśmy to w okresie rządów PO w państwie polskim, kiedy zakupiono Pendolino, widzimy to również teraz. Z czego to wynika?
To wynika z kompleksów i to Radek Sikorski dobrze nazwał – chociaż ja się z tym nie zgadzam – z takiej „murzyńskości”. My zawsze musimy doganiać, my zawsze musimy być na którymś miejscu, poza podium – to jest wielkie idée fixe Platformy Obywatelskiej. A przecież my możemy być liderem. My jesteśmy liderem, jesteśmy tygrysem gospodarczym. Ci którzy na salonach UE palą cygara i piją wina, mają kompleks polskości. Absolutnie się z tym podejściem nie zgadzam. Powinniśmy wspierać polski przemysł. Kapitał ma narodowość i to trzeba bardzo mocno podkreślić.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/469422-nasz-wywiad-warszawa-chce-wprowadzic-zagraniczne-podmioty