Prokurator 11 października odmówił wszczęcia śledztwa ws. z zawiadomienia austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Austriacki biznesmen chciał, by to śledczy zbadali kuriozalny wniosek, z którego miałoby rzekomo wynikać, że Jarosław Kaczyński miał się na nim dopuścić oszustwa. Pełnomocnicy Birgfellnera zapowiadają zażalenie do sądu, a konstrukcję prawną, na której prokuratorzy oparli decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa, nazwali „Lex Kaczyński”. Śledczy słusznie przypomnieli związanym z opozycją adwokatom, że sprawą sporu na linii Birgfellner - Kaczyński powinien zostać rozwiązany na drodze cywilnej, a nie karnej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Gerald Birgfellner ujawnił w „Gazecie Wyborczej”, jaki horror przeżywa w Polsce. Strach się bać
Zgromadzony i skrupulatnie przeanalizowany (…) materiał dowodowy jednoznacznie wykazał, że nie zaszły jakiekolwiek okoliczności wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa oszustwa na szkodę austriackiego biznesmena.
– stwierdził Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
CZYTAJ TAKŻE:Czy Birgfellner wie, że stał się zabawką naprawdę groźnych ludzi? Oby nie skończyło się to jakąś tragedią
Zdaniem prokuratury, powstały spór między stronami jest sporem o charakterze wyłącznie cywilnoprawnym i może być rozstrzygany tylko na drodze postępowania cywilnego.
Ustalenia te obligowały prokuratora do wydania decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa w przedmiotowej sprawie.
– stwierdził prok. Łapczyński.
Chodzi o postępowanie sprawdzające, które od lutego prowadziła warszawska prokuratura okręgowa w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które pod koniec stycznia złożył w prokuraturze jeden z pełnomocników Birgfellnera. Austriak był już siedmiokrotnie przesłuchiwany w tej sprawie, w tym raz w Austrii.
Gerald Birgfellner nie przedstawił żadnych dokumentów potwierdzających poniesione przez niego koszty”. Nigdy nie konsultował planowanych wydatków i nigdy wcześniej nie zwrócił się do spółki Srebrna o zwrot poniesionych przez siebie kosztów własnych. Nie przedstawił żadnego rozliczenia i dowodów potwierdzających faktycznie poniesienie takich kosztów.
– podkreślił prok. Łapczyński.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Panie Michnik, przestań pan! To, co robicie, to już nie jest dziennikarstwo, to próba zadręczenia przyzwoitego człowieka
Prokuratura zaznaczyła też, że Austriak nie przedstawił żadnych pisemnych umów zawartych z podmiotami, którym miał zlecić określone prace, a które to dokumenty umożliwiałyby weryfikację faktur wystawionych przez podmioty mające działać na jego zlecenie.
Po wypowiedzeniu mu pełnomocnictwa, przedstawiciele Spółki Srebrna, nie unikali z nim kontaktu. Wręcz przeciwnie, wobec braku przedłożenia przez niego niezbędnych do rozliczenia dokumentów, prowadzono rozmowy z udziałem prawników mające na celu wypracowanie zgodnego z prawem rozwiązania tej sytuacji.
– wskazała prokuratura.
Pod koniec stycznia „Gazeta Wyborcza” opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. - m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem - dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS, dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie, związane z przygotowaniami do tej budowy. W połowie lutego „GW” podała, że Birgfellner zeznał w prokuraturze, że Jarosław Kaczyński nakłonił go do wręczenia 50 tys. zł księdzu z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna; chodziło o budowę drapaczy chmur w Warszawie.
Decyzja warszawskiej prokuratury wzbudziła wściekłość nie tylko pełnomocników Austriaka, ale także polityków opozycji, którym marzyło się, że naciągana historia Birgfellnera spowoduje upadek rządów PiS i kompromitację Jarosława Kaczyńskiego. „Afera” nie miała najmniejszego wpływu na wynik kolejnych wyborów.
Postanowienie zostało wydane po prawie 9 miesiącach od złożenia zawiadomienia. Zgodnie z art. 307 kpk postanowienie w sprawie wszczęcia śledztwa lub odmowy wszczęcia należy wydać w terminie 30 dni od dnia złożenia zawiadomienia. Termin ten minął z końcem lutego br. Postanowienie wydane w niniejszej sprawie jest naszym zdaniem niesłuszne i zostanie zaskarżone do sądu. Jednakże w trakcie oczekiwania na wydanie postanowienia o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania zmieniły się przepisy, które obecnie uniemożliwiają skierowanie subsydiarnego aktu oskarżenia przeciwko sprawcy nawet jeżeli sąd uchyli decyzję prokuratury.
– napisał na facebooku Roman Giertych.
Swoje komentarze zamieścili w mediach społecznościowych politycy Koalicji Obywatelskiej.
Na dzień przed ciszą wyborczą prokuratura odmawia wszczęcia postępowania przeciw Kaczyńskiemu ws. dwóch wież. Przez 8 miesięcy nie zrobiono nic, nie przesłuchano nawet Kaczyńskiego. Wszystko po to aby prawda nie wyszła na jaw przed wyborami. Republika „Banasi” w pełnej krasie.
– napisał Marcin Kierwiński.
Sprawa Birgfellnera pokazuje, że polska prokuratura jest odporna prowokacje, które pod płaszczykiem rzekomego przestępstwa, przemycają elementy polityczne. Panowie Giertych oraz Dubois muszą się postarać nieco bardziej.
WB, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/469400-nie-ma-sledztwa-w-sprawie-donosu-birgfellnera-na-prezesa-pis