Dziś, kiedy jest już po wyborach, pozwolę sobie na parę słów o polskiej polityce. Otóż w ostatnim tygodniu kampanii przedstawiciele kilku najsilniejszych komitetów wyborczych, za namową jednego z poważnych dzienników, podpisali 11-punktowy Pakt dla Zdrowia. Krótko mówiąc, politycy umówili się, że niezależnie od tego, kto wygra, będą – wspólnie, jak rozumiem – realizowali założenia tego paktu.
Zacząć należałoby od tego, że akurat w dziedzinie lecznictwa żadne państwo na świecie nie znalazło recepty na rozwiązanie problemu. Służba zdrowia szwankuje i w biednej Grecji, i w podobno bogatej Szwecji. Każdy, kto oglądał prześwietną komedię „Lepiej być nie może”, z genialnym Jackiem Nicholsonem w roli głównej, mógł zobaczyć, jak działa podstawowe ubezpieczenie zdrowotne w niebiedujących specjalnie Stanach Zjednoczonych.
Czy napisane w Polsce 11 punktów rozwiąże wszystkie problemy lecznictwa? Być może. Dla mnie jednak niepokojące jest co innego. Jak to możliwe, że partie lewicowe, liberalne, konserwatywne, ludowe mają wspólną receptę w kwestii tak dyskusyjnej? Jak to możliwe, że partia rządząca i partie opozycyjne nie różnią się w tak ważnej sprawie (w której zazwyczaj każda znacząca siła społeczna ma własne pomysły)?
Pewnie wielu czytelników podziwia ten zdumiewający przykład politycznej zgody w skłóconym świecie partyjnym. Skoro tak, to pójdźmy dalej tą drogą. W następnej kolejności zaproponujmy partiom podpisanie układu w sprawie podatków. Niech będzie jeden wspólny program prawicy i lewicy, dotyczący podnoszenia i obniżania danin publicznych.
Kolejny pakt, w sprawach ideowych – niech lewacy, liberałowie i konserwatyści zgodzą się w sprawie związków partnerskich, adopcji dzieci przez pary „nieheteronormatywne”, in vitro i eutanazji… Przecież te problemy nie są dla Polaków ważniejsze od reformy służby zdrowia, prawda?
Cyprian Kamil Norwid pisał, że „nie umiemy się różnić pięknie i mocno”. Mit zgody narodowej i współpracy ponad podziałami może zabić demokrację. Naprawdę warto się różnić – choćby po to, aby obywatel miał alternatywę. Solą wolnych wyborów nie jest zgoda i wspólne pakty, ale konflikt i konkurencja. Różnice idei, programów, różnice między ludźmi mądrymi i głupimi, między moralnymi i zepsutymi.
Już jest po wyborach. Mam nadzieję, że wybraliśmy tych, którzy potrafili mieć własne poglądy.
Felieton ukazał się w numerze 41/2019 tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/469141-pieknie-i-mocno