Ta kadencja pokaże dojrzałość debaty publicznej w Polsce. Wiem, że brzmi to patetycznie i dojrzałość debaty w mediokracji jest czymś bardziej niezwykłym niż powaga u Roberta Biedronia. Niemniej jednak naprawdę nabrałem nadziei, że ta kadencja sejmu sprowadzi polską debatę na ideologiczne tory.
Tak, wiem, że do sejmu dostała się, pożal się Boże, aktoreczka i obciachoyoutuberka Klaudia Jachira. Nie przejmowałbym się za bardzo jej wygłupami ( gdyby te skandaliki były przynajmniej zabawne!), choćby dlatego, że jest ona dowodem upadku palikotowej rewolucji. Jachira jest po prostu zwęglonym i zgniłym Januszem Palikotem, który niemal dekadę temu wdarł się do wielkiej polityki z anarchią momentami godną samego Jokera. W jego nihilizmie była jednak przynajmniej (na początku) jakaś myśl i logika. Palikot to oczytany i inteligentny facet ( debiutowałem w jego „tygodniku pokolenia JPII”) grający rolę błazna. Ostatecznie sam się skompromitował, topiac się we własnym chamstwie i sprowadzeniu dyskursu do rynsztoka. Dzieci jego rewolucji są jeszcze inne. To obciachowi krzykacze z błyskiem przepalonej żarówki.
Wczesny Palikot pasowałby świetnie do sejmu nadchodzącej kadencji. Pierwszy raz od lat znalazły się w nim środowiska, po stronie których jest prawdziwy ideologiczny żar. Mam na myśli lewicową Razem, Ruch Narodowy i libertarian od Korwina. Nie było w polskim parlamencie jeszcze takiej lewicy. Młodej, zwartej i wierzącej w rewolucję. Nie są to spasione koty z SLD ( teraz mniej spasione, ale i tak wychowane na cynizmie Millera i Kwaśniewskiego), ale szczerzy rewolucjoniści, pragnący wywrócić do góry nogami cywilizację zbudowaną na chrześcijańskich wartościach. Adrian Zandberg jest inteligentnym i charyzmatycznym liderem, którym mógł być Palikot, gdyby nie zakochał się w masce błazna. Ludziom z Razem chce się walczyć i są do tego intelektualnie przygotowani. Konserwatyści nie mieli jeszcze tak groźnych oponentów.
Nie pisałem długo o polskiej polityce, bo czysto partyjny spór między Zjednoczoną Prawicą i, pożal się Boże, liberałami z PO był intelektualnie jałowy i pusty. Jasne, że toczyła się wojna o kształt sądownictwa i reformy wymiaru sprawiedliwości. Nic jednak nie przyniosła, poza okopaniem się na swoich pozycjach. Zakończyła się symbolicznie nocnym śpiewaniem „puczystów” i wakacjami „polskiego JFK” na Maderze. Potem było tylko gorzej. Krzyki o dyktaturze były tak częste, że przestały kogokolwiek obchodzić. Również określenie Targowica zupełnie straciło znaczenie.
Teraz mamy szansę na debatę głębszą. Nie przesądzam czy się tak stanie. Możliwe, że piękna polszczyzna Grzegorza Brauna zostanie zasłoniona krzykiem, że nie wolno mówić słowa „sodomita”. Możliwe, że kluczowa na prawicy dyskusja o granicach socjalizmu zostanie ośmieszona, jak zwykle, przez Korwina. Może też politycy z Ruchu Narodowego będą wikłać się w pyskówki o komunizm Antify, a druga strona skupi się na faszyzmie Falangi. To wszystko może się zdarzyć i skończy się na żałosnym wyzywaniu na pojedynek Korwina przez mającego pełne pole do celebrytyzmu po odejściu Pawłowicz, posła Tarczyńskiego.
Może jednak być inaczej. W dyskursie publicznym pojawią się debaty o bioetyce, definicji małżeństwa i moralności. Czy będziemy dalej budować społeczeństwo na Dekalogu czy wygrają ci, którzy postawili człowieka w miejscu Boga i sami ustalają normy moralne? Nawet jeżeli politycy sprowadzą dyskurs do poziomu twitterowej naparzanki hasłami, to debaty przejdą do mediów, gdzie naprzeciw siebie usiądą intelektualnie przygotowani do takich starć publicyści. Tym razem będą komentować spory Zandberga z Braunem , punktowanie tzw. liberałów z KO przez wygłodniałych progresistów z lewicy i ataki z pozycji libertariańskich socjalizującą Zjednoczoną Prawicę. Kiedy ostatnio mieliśmy w parlamencie taki ideologiczny kocioł?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/468625-to-dobrze-ze-czeka-nas-ideologiczna-wojna-w-parlamencie