Na kilka dni przed wyborami prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski chciał bić rekord frekwencji (67 proc.) i oferował warszawiakom, że w weekend 19-20 października w nagrodę będą mogli bezpłatnie odwiedzać wybrane instytucje kulturalne i obiekty sportowe.
Rekord faktycznie został pobity (76,65 proc.), a w Wilanowie zdarzały się obwody z frekwencją ponad 99 proc. Wezwania do bicia rekordów i podziękowania, gdy tak się stało mają niezbyt zakamuflowane drugie dno. Chodziło o to, żeby „bić pisowców” (oczywiście nie dosłownie), by dać im nauczkę i pokazać, czym jest Warszawa. No właśnie, czym chce być stolica pod rządami Rafała Trzaskowskiego?
Nie tylko w tych wyborach, ale w tych szczególnie widać ambicje prezydenta Trzaskowskiego, by stolica Polski to było Wolne Miasto Warszawa. Oczywiście stolica Polski nie ma takiej tradycji jak Wolne Miasto Gdańsk (w latach 1807-1814 i 1920-1939), do której to idei nawiązywał nieżyjący prezydent Paweł Adamowicz, a kontynuuje to Aleksandra Dulkiewicz. Ale można by znaleźć odniesienia do statusu miasta w różnych okresach XIX wieku, z czego Rafał Trzaskowski niekoniecznie zdaje sobie sprawę, choć powinien, bo to kwestia wrażliwa i drażliwa. Chodzi szczególnie o czasy Księstwa Warszawskiego (1807-1815), gdy było to terytorium całkiem autonomiczne, choć podporządkowane Cesarstwu Francuskiemu i Napoleonowi Bonaparte. A jeszcze bardziej pasowałyby tu analogie do Warszawy jako stolicy Królestwa Polskiego (tzw. Kongresówki) połączonego unią personalną z władcą Imperium Rosyjskiego.
Przynajmniej w latach 1815-1832 Warszawa jako stolica Kongresówki mogła się cieszyć sporą autonomią: z własną konstytucją, Sejmem, wojskiem, pieniądzem, szkolnictwem i polskim jako językiem urzędowym. To wtedy, za rządów cara Aleksandra I, a po jego śmierci – Mikołaja I (jako królów Polski - do 1831 r.), zbudowano ważną oś miasta, jaką są Aleje Jerozolimskie, a ponadto powstały uniwersytet, Teatr Wielki, Belweder czy Pałac Staszica. Drugi okres autonomicznego rozwoju Warszawy przypada na lata 1875-1892, gdy prezydentem miasta (formalnie tylko pełniącym obowiązki) był generał Sokrat Starynkiewicz. Wtedy powstał nowoczesny system wodno-kanalizacyjny, pojawiło się oświetlenie zmodernizowanych i wyremontowanych ulic, tramwaje, telefony czy miejskie szalety. W tych czasach, a konkretnie w latach 1878-1879, rozgrywa się akcja „Lalki” Bolesława Prusa.
Nikt oczywiście otwarcie nie sformułował idei Wolnego Miasta Warszawy (poza nazwą używaną przez stowarzyszenie Jana Śpiewaka, lecz w innym sensie) ale ona wręcz się narzuca. I ma różne wyższościowe konteksty, żeby nie powiedzieć, iż zahacza o swego rodzaju mania grandiosa. Nieprzypadkowo rekordy frekwencji w niedawnych wyborach parlamentarnych padały w Wilanowie i na Mokotowie. Tam bowiem warszawska mania grandiosa jest dość powszechna. I, co zabawne, dotyczy nie tyle „rodowodowych” warszawiaków, co tzw. słoików, którzy w tych dzielnicach mieszkają i uważają, że zrobili kariery, choćby byli tylko zwykłymi korpoludkami. To oni mają przede wszystkim urojenia wyższościowe i to do nich najbardziej trafiają idee Wolnego Miasta Warszawy, choć raczej mają blade pojęcie o historycznych kontekstach z czasów Księstwa Warszawskiego i Kongresówki.
Rafał Trzaskowski trafia do słoików, gdyż wydaje się jednym z nich – takim, który zrobił karierę, o jakiej oni marzą. A urojenia wyższościowe, demonstrowane w wyborach zagrzewaniem się do „dokopania” pisowcom, do dania im nauczki i pokazania, gdzie ich miejsce, biorą się z kompleksów i próby przykrycia słabego warszawskiego zakorzenienia. Idea Wolnego Miasta Warszawy pada na podatny, „słoikowy” grunt, gdyż nie odwołuje się do „genetycznej” warszawskości, lecz takiej jej wersji, w której w stolicy byłby raj stworzony przy wielkim udziale ambitnych „słoików”, gdyby nie pisowcy jako zakała postępu i nowoczesności. Dlatego trzeba im dokopać, dać nauczkę, upokorzyć i zademonstrować wszelkie odcienie oraz stopnie ich niższości. W kontraście do wyższości obywateli Wolnego Miasta Warszawy, czyli głównie wyzwolonych „słoików”.
To wszystko jest oczywiście mocno groteskowe i kulturowo ubożutkie, ale nie o to chodzi. Idzie o to, żeby z tych słabo zakorzenionych, często mocno zakompleksionych, ale bardzo ambitnych i nuworyszowsko zaangażowanych ludzi zrobić oręż w walce o Wolne Miasto Warszawę. To staje się ważną misją polityczną i cywilizacyjną w czasie, gdy państwem rządzi przebrzydłe Prawo i Sprawiedliwość. Wtedy trzeba szczególnie dążyć do autonomii - tak jak w czasach Księstwa Warszawskiego, a szczególnie Kongresówki. A wówczas, parafrazując „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego, „niech na całym świecie wojna, byle Warszawa zaciszna, byle Warszawa spokojna”. I wolna od pisowskich okupantów. Albo sprowadzonych do roli, jaką w czasach Kongresówki mieli carowie Aleksander I i Mikołaj I oraz ich urzędniczy aparat.
Rafał Trzaskowski idealnie nadaje się do realizacji idei Wolnego Miasta Warszawy, bo ma ten sam zapał, co „słoiki” i podobne ambicje. No i Warszawa jest znacznie ważniejsza od Gdańska, gdzie idee wolnego miasta realizował Paweł Adamowicz, a teraz wciela je Aleksandra Dulkiewicz, z tym że w stylu słonia w składzie porcelany. Wolne Miasto Warszawa ma mieć tę przewagę nad Wolnym Miastem Gdańskiem, że nie kojarzy się z latami 1920-1939. A ewentualne odniesienia do czasów Kongresówki są zbyt odległe, żeby ktoś je szeroko kojarzył, a tym bardziej się nimi przejmował. Tym bardziej że „słoiki” nie mają nawet wiedzy na ten temat.
Skoro Polskę, a tym samym Warszawę, czeka jeszcze co najmniej czteroletnia pisowska „okupacja”, idea Wolnego Miasta Warszawy powinna być żywa i realizowana. Niech się pisowcy nie czują w stolicy jak u siebie. Niech widzą, że są ciałem obcym, szczególnie w lokalnych „słoikowych” rajach w Wilanowie czy na Mokotowie. Dlatego podczas wyborów 13 października trzeba było im dokopać frekwencją, zglanować głosowaniem na Koalicję Obywatelską i lewicę, upokorzyć wynikiem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Adriana Zandberga. A nikt się do tego lepiej nie nadaje niż wyzwolone i ambitne, choć mocno zakompleksione „słoiki”. I ich lider Rafał Trzaskowski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/468462-dulkiewicz-slabo-to-wychodzi-wiec-jest-trzaskowski