Na opublikowanej w internecie wyborczej mapce Polski zdecydowana większość jej terytorium przybrała niebieskie barwy reprezentujące PiS. Aż trudno uwierzyć, że w takich warunkach zwycięskiej partii udało się zdobyć zaledwie pięć mandatów większości sejmowej, a w Senacie nie udało się nawet to. Jednak mapka trochę przekłamuje rzeczywistość, bo tak naprawdę Polska jest niemal równo podzielona na pół, tyle że nie terytorialnie.
Daleki jestem jednak od tego, aby podobnie jak niektórzy komentatorzy, utyskiwać teraz na PiS, że „rozdało miliony socjalu”, „prało ludziom mózgi propagandą”, a mimo to stan posiadania tej partii wcale się nie zwiększył, a nawet – biorąc pod uwagę Senat – nieco się zmniejszył. Dostrzegam bowiem fakt, że PiS zdołał zachęcić do głosowania 8 milionów wyborców, zwiększając poparcie w stosunku do poprzednich wyborów o ponad 2 miliony osób i osiągając tym samym absolutny rekord w historii III RP. Trzeba przy tym pamiętać, że tzw. twardy elektorat PiS to nie więcej niż 30 proc. wyborców, zatem udało się pozyskać dodatkowe kilkanaście procent. A stało się to w warunkach nieustającej, trwającej cztery lata, kampanii negatywnej prowadzonej przez opozycję, w sytuacji, gdy wszystkie siły polityczne w Polsce utworzyły front antypisowski. Osiągnięcie to tym większe, że również opozycja zmobilizowała do tych wyborów ogromne rezerwy, gdyby więc PiS nie poszerzył aż tak znacząco swojej bazy wyborczej, straciłby właśnie władzę.
Oczywiście przewaga pięciu mandatów w Sejmie może w tych warunkach rozczarowywać wyborców PiS. Pozwala jednak na samodzielne rządy, daje jakąś możliwość manewru. Senat, który Jarosław Kurski z „Gazety Wyborczej” obwołał już nowym Piemontem będzie w rzeczywistości – jak trafnie zauważył publicysta Filip Memches – izbą obstrukcji, odrzucającą wszystkie inicjatywy PiS. Można mieć jednak nadzieję, że dzięki temu konflikt polityczny przeniesie się, przynajmniej do pewnego stopnia, z ulicy do parlamentu. Brak większości w Senacie z pewnością utrudni reformowanie państwa, ale go nie uniemożliwi. Wymagać będzie jednak ogromnej dyscypliny w szeregach partii rządzącej.
Jest wreszcie kwestia przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Z pewnością rezultaty niedzielnych wyborów nie ułatwią kampanii prezydentowi Dudzie. Wiemy bowiem, że połowa wyborców jest zdecydowanie antypisowska. Wiemy jednak również, że druga połowa jest gotowa opowiedzieć się za rządzącą prawicą. Będzie więc nerwowo. Dla obu stron.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/468416-po-wyborach-polska-jest-niemal-rowno-podzielona-na-pol