Tomasz Lis w histerycznym wstępniaku do „Newsweeka” powiela stare kalki, przez które opozycja straciła zwycięstwo, a „elity” III RP cierpią teraz na ciężką traumę. Zamiast proponować pomysły dla opozycji, naczelny Newsweeka”, wieszczy koniec demokracji oraz „wolności” mediów i samorządu. Zgrana pyta Tomasza Lisa najlepiej świadczy o słabej kondycji intelektualnej medialnego salonu. Z jednym można się jednak, z naczelnym „Newsweeka”, zgodzić. Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości może oznaczać koniec III RP.
Te wybory były tak niezwykle ważne, bo wiemy już, że obecna władza pokonanych ani reguł nie szanuje. Stąd wybory miały charakter cywilizacyjny. Z jednej strony prawdziwa, a nie tylko jednodniowa demokracja, prawdziwa, a nie deklarowana praworządność. Z drugiej strony krok po kroku wprowadzany zamordyzm na modłę wschodnią.
– pisze Tomasz Lis w najnowszym wydaniu „Newsweeka”.
Jeśli III RP nie została pogrzebana cztery lata temu i w ciągu ostatnich czterech lat, to jest wielce prawdopodobne, że może zostać zniszczona teraz. Czyż nie tego zawsze chciał Jarosław Kaczyński? Ostatnie instytucje, typu Sąd Najwyższy, padną zapewne za kilka miesięcy. Atak na samorządy będzie jeszcze bardziej brutalny niż dotychczas. Atak na wolne media również. Choć w tym ostatnim punkcie może bardziej niż ataku PiS bałbym się kolejnych aktów oportunizmu, koniunkturalizmu i zwykłego tchórzostwa, ubranego jak zawsze – jakżeby inaczej – w szatki obiektywizmu i dystansu do rzeczywistości. Nastąpi, tego również się obawiam, era „normalizacji”, godzenia się z niewygodną rzeczywistością i jej kreatorami, bo przecież „jakoś trzeba żyć”.
– przekonuje Tomasz Lis.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Lis prezentuje „100 afer PiS” i już szuka powodów porażki Schetyny: „Opozycja działała w skrajnie trudnych warunkach”
Po tej znanej nam od 4 lat dawce histerii następuje chwilowe otrzeźwienie. Zaznaczam, że tylko chwilowe.
PiS zdobyło w tych wyborach poparcie większe niż jakakolwiek inna partia po 1989 roku. To bezdyskusyjny sukces.
– napisał Lis.
Gdzie szukać źródła tego sukcesu? W wiarygodności PiS? Słabej kondycji opozycji? A może w uczciwości Jarosława Kaczyńskiego? Nic z tym rzeczy. Tomasz Lis powtarza swoją narrację, którą znamy od lat.
Żadna poprzednia władza nie zmanipulowała tak procesu wyborczego, a w tym wypadku mówimy o manipulacji wieloletniej, metodycznej i ostentacyjnie brutalnej. Nigdy nie bałem się nadmiernie, że PiS sfałszuje wybory w dniu głosowania i że nastąpi „cud nad urną”. Obawiałem się natomiast, i obawy te potwierdziły się w stu procentach, że dojdzie do „cudu przed urną”, czyli wielkiej manipulacji świadomością części wyborców przy pomocy TVP. Kiedyś publiczna, a dziś PiS-owska telewizja została w minionych latach zaangażowana w propagandę rządzącej partii. Notorycznie kłamała i manipulowała, stając się de facto ministerstwem propagandy PiS. Czy w sytuacji gdy miliony wyborców nie mają dostępu do rzetelnej informacji, można mówić o naprawdę wolnych wyborach? Nie.
– napisał Tomasz Lis.
A co z opozycją? Ta także rozczarowała redaktora Lisa.
Zbudowana na Nowogrodzkiej machina polityczna wydaje się nieubłaganie sprawna. A jednak uważam, że PiS było jeśli nie do pokonania (?????). W tym celu opozycja powinna była zrobić ponad sto procent tego, co można było zrobić w warunkach, przyznaję, trudnych, ale zapewne o niebo łatwiejszych niż te, z którymi przyjdzie się jej zmierzyć w następnych latach. Ponad sto procent. A nie jak w rzeczywistości grubo, grubo mniej.
– oskarża naczelny „Newsweeka”.
Czy opozycja naprawdę zmierzyła się intelektualnie z pytaniem o to, co się stało w roku 2015? Uważam, że nie. Czy zrobiła wszystko, by znaleźć język komunikacji z wyborcami PiS? Tak, wiem, że nie było i nie jest to zadanie proste, ale nie. Czy opozycja przedstawiła Polakom atrakcyjną opowieść o Polsce i jej przyszłości? Nie. Czy znalazła człowieka, który taką opowieść mógłby przedstawić? Nie. Czy przeprowadziła naprawdę dobrą kampanię wyborczą? Nie. W wielu przypadkach była ona wręcz nieporadna albo, co gorsza, centralnej kampanii nie było w ogóle. Zadanie zostało więc odrobione w najlepszym razie na trójkę z plusem.
– analizował Tomasz Lis.
CZYTAJ TAKŻE:Totalna frustracja! Lis uderza na oślep: „Naczelnym hejterem wymiaru sprawiedliwości w Polsce jest pan Andrzej Duda”
Tomasz Lis od 2015 roku mówi i pisze niemal to samo. Jaki jest efekt owej pisaniny? Kolejne zwycięskie wybory dla Prawa i Sprawiedliwości, osłabienie opozycji i nadchodząca bijatyka w obozie III RP. Dlaczego nie posypie głowę popiołem? Dlaczego ukrywa przed czytelnikami fakt, że to on i jego dziennikarze wplątali Grzegorza Schetynę w ideologiczną zadymę o chorą ideologi LGBT, a tygodnik promował narrację aktywistów mniejszości seksualnych. Naczelny „Newsweeka” nawet nie ukrywa, że pogardza obecnym kierownictwem „Koalicji Obywatelskiej” i marzy mu się nowe otwarcie. Czy takie nastąpi? Jedno jest pewne, to już nie będzie zależało od Tomasza Lis, a on będzie mógł tylko pokornie wychwalać nowe rozdanie po stronie opozycji. Podobnie jak Jarosław Kurski z „Gazety Wyborczej”, stracił on rzeczywisty wpływ na polską politykę. Ze swoim kolegą z ulicy Czerskiej stanie się symbolem porażki.
CZYTAJ TAKŻE: WSZYSTKO o wyborach parlamentarnych 2019
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/468350-wyborcza-trauma-tomasza-lisaiii-rp-moze-zostac-zniszczona