Jak się okazuje, wyborcy nie są tak głupi, jak zdefiniował swego czasu Tomasz Lis, redaktor najemny polskojęzycznego „Newsweeka”/Ringier Axel Springer. Nie są też tak durni, za jakich ma polskie społeczeństwo cała opozycyjna kamaryla ze starego rozdania. Najkrócej ujmując, totalsi ponieśli totalną klęskę.
Nie pomogło zaklinanie rzeczywistości, zwieranie szeregów, polityczna łapanka planktonu i upychanie kolanami w „blokach” pod uzurpatorskimi nazwami „obywatelskiej” czy „polskiej”, nie pomogła kanonada słowna wygrzebanych z lamusa aktorów, demagogia, jątrzenie, napaści słowne, Jachirowe wulgaryzmy, a na koniec obłudne zatroskanie „niezgodą narodową” wyciągniętej nagle z kapelusza, bezradnej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - wynik głosowania mówi sam za siebie. Powyborcze wystąpienia aż do szpiku kości skompromitowanego Grzegorza Schetyny w asyście przystawek i skandowane: „zwy-cię-żymy…! - zakrawają wręcz na tragifarsę. Tak samo, jak komentarze Aleksandra Kwaśniewskiego, gościa wieczoru u jeszcze bardziej żałosnej Moniki Olejnik w studiu TVN, zdziwionej brakiem reakcji wyborców na „aferę” z „wożenie rodziny samolotem” przez… - ach, mniejsza z tym, nie mam zamiaru pastwić się nad leżącymi. Bardziej istotne jest teraz, jaka powinna być logiczna konsekwencja klęski opozycji i jak będzie wyglądała kontynuacja „dobrej zmiany”.
Nie zgadzam się z opinią mojego Kolego Piotra Semki, że Platforma Obywatelska z przystawkami przegrała przez Donalda Tuska. To zbyt duże uproszczenie. Owszem, ekspremier/uciekinier do Brukseli był praprzyczyną pierwszej porażki wyborczej PO, ale za tę wczorajszą odpowiedzialność spoczywa już na platformianych dinozaurach z jeszcze do niedawna „premierem” z cienia Grzegorzem Schetyną vel „Shrekiem” na czele. Dla przypomnienia, dawno już przepowiadałem aż trzy klęski PO: w wyborach do europarlamentu, do Sejmu, a także aspiranta Tuska na prezydenta RP, a już ponad półtora roku temu oceniałem w tytule, że PO znalazła się pod ścianą i potrzeba jej przede wszystkim oczyszczenia ze Schetyny oraz jego przybocznych.
Przypominam o tym nie bez powodu, bowiem po aroganckim wystąpieniu Schetyny po wczorajszym ogłoszeniu tymczasowych wyników głosowania wygląda na to, że on sam nie dostrzega druzgocącej porażki swej taktyki, a partyjne doły – przynajmniej do tej pory – nie mają dość odwagi czy siły przebicia, by dokonać czystki w zarządzie Platformy z nazwy Obywatelskiej, odrzucanej przez obywateli. Nie pomoże tu żadna ekwilibrystyka danymi, antypisowska opozycja w blokach przegrała na całej linii, a największym przegranym jest PO właśnie. Czy to koniec „Shreka”? Jak można się spodziewać, oddolny ruch przeciw przewodniczącemu Schetynie zacząć się musi, a przynajmniej powinien.
Tyle odnośnie do największej partii opozycyjnej, jej mizerii programowej, antagonizowania, niezdolności do dialogu, a i prób wiązania się tymi, z którymi nigdy wiązać się nie powinna. Gra toczy się bowiem o oczyszczenie z postkomunistycznych złogów, patologii, mocno ukorzenionej w naszej rzeczywistości po zakontraktowaniu przy okrągłym stole bezkarności dla służalców reżimu PRL, wprowadzeniu pod rękę na polityczne salony sprawców narodowych tragedii i dramatów, twórców stanu wojennego, szefów i współpracowników komunistycznej bezpieki, i uwłaszczenia się dawnej „elity”, z wszelkimi tego paskudnymi następstwami.
Tak więc do zadań dobrej zmiany należy ostateczne rozprawienie się z patologią postkomunizmu, wciąż obecnego w naszym życiu codziennym. Jeśli nasze społeczeństwo ma uwierzyć, że polityka nie jest ściekiem, zbrodnia, zdrada korupcja i szubrawstwo muszą być nazwane po imieniu. Tak, to będzie tworzenie nowej klasy politycznej, czy – jak kto woli – nowej elity.
Jednym z priorytetów już od pierwszych miesięcy nowej kadencji musi być repolonizacja mediów. Nie widzę powodu, aby bać się tego określenia, ani Niemcy, ani Francuzi, ani Brytyjczycy, ani żaden szanujący się kraj w Europie i na cywilizowanym świecie nie pozwala sobie na to, żeby opinię publiczną kształtowały mu obce media, bezczelnie wręcz ingerujące w układ na scenie politycznej według zagranicznego widzi mi się. Jak go zwał, tak go zwał, niech się to nazywa „zmianą struktury własnościowej”, ale repolonizacja dokonana być musi, bez względu na obcojęzyczny kwik, jaki się przy tym pojawi. W tym kontekście spytam wprost - każdego, kto ma obawy przed tym krokiem: czy wyobraża sobie, aby wszystkie, absolutnie wszystkie gazety lokalne w Niemczech należały np. do „Fratrii”, tak jak w naszym kraju należą do Verlagsgruppe Passau pod zwodniczą nazwą Polska Press…? Uporządkowanie naszego rynku medialnego, prasy, radia, telewizji i portali internetowych leży w żywotnym interesie państwa, i to bez względu na to, kto w nim aktualnie rządzi.
Wbrew triumfalnej opinii Kolegi po piórze Dawida Wildsteina, że wczoraj w Polsce „skończył się układ postokrągłostołowy”, nic się jeszcze nie skończyło, „układ” jest wciąż mocno zakotwiczony w szeregach opozycji. Są to dopiero wygrane wybory, które pozwolą na kontynuację i utrwalenie dokonywanych przemian, z dokończeniem procesu naprawy systemu prawnego i sądownictwa włącznie.
Radość w szeregach Prawa i Sprawiedliwości jest uzasadniona, ale – co podkreślił podczas niedzielnego wieczoru wyborczego prezes PiS, były premier Jarosław Kaczyński:
„Jeśli przed nami kolejne cztery lata rządzenia, to czeka nas najpierw refleksja nad tym wszystkim, co się udało, o czym mówiliśmy, ale także nad tym, co się nie udawało i co spowodowało, że poważna część społeczeństwa jednak uznała, że nie należy nas popierać”.
Już dziś trzeba zacząć myśleć o tym, czym zasłużyć sobie i jak wygrać kolejne wybory za cztery lata. Kampania się skończyła, kampania się zaczyna…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/468313-koniec-shreka-nie-pomoze-zadna-ekwilibrystyka-danymi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.