Koleżanki i koledzy, fani Konfederacji. Sprawa jest poważna.
Łączy nas wiele, dzieli praktycznie nic. Przez lata broniliśmy tej samej „barykady”. Ci starsi wzmagali się z komuną, ci młodsi z jej nowym, współczesnym wcieleniem. Od NZS-u, „Solidarności” po Ligę Republikańską, a także inne konfiguracje. Naszym hasłem była bezkompromisowość wyrażona mocnym, ale właściwym i trafiającym w sedno hasłem – „Zawsze i wszędzie komuna j…na będzie”. I niech tak pozostanie. Aż do śmierci. Amen.
Wierność tej idei jest dla mnie święta i w jej imię piszę ten felieton, który również może zostać nazwany swojego rodzaju manifestem. Żarty się skończyły. Nasz kraj stoi przed największym wyzwaniem od 1989 roku. I nie jest to czas na strojenie fochów. To walka ostateczna. Albo Austerlitz, albo Waterloo. Zawsze byliśmy radykalni i bezkompromisowi w naszej drodze o Polskę rację stanu. Ponieważ od 30 lat zawodowo zajmuję się polityką kilka godzin dziennie chciałbym przekazać Wam swoje spostrzeżenia w przeddzień nadchodzącej elekcji. Oczywiście w dużym skrócie, bo innej formule raczej się nie da. Nuda nie jest naszym pożądanym stanem ducha. A teraz o co chodzi.
Konfederacja dzieli się jak wiele partii czy ugrupowań politycznych na przywódców i tych, którzy ich wybierają. Czego chce elektorat to jest jasne. Ostatecznego pogrążenia komuny, wolnego rynku (liberalizm gospodarczy a la Edmund Burke i Polski przez duże „P” – polityka zagraniczna (skrót myślowy). Mam nadzieję, że rozumiecie, że jeśli obóz Zjednoczonej Prawicy uwali te wybory, to te ekonomiczne koncepcje mają takie szanse na realizację jak nasz starszy brat w wierze na przeżycie niemieckiej okupacji. Ale przywódcy się łudzą. Rozumiem, że wiele wybaczacie Korwinowi. Tylko jak na moje oko w swoich absurdach on już osiągnął poziom Lecha Wałęsy a rebour. Problem z Rosją polega na tym, „że w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. A ruski wcale nie ma ochoty na sojusz z Polską. On chce nas po prostu wysadzić w powietrze i liczy na żądnych władzy frajerów, których Lenin nazywał pożytecznymi idiotami. Dzisiejsze czasy to nie jest kalka z Dmowskiego z 1917 roku, choć niektórzy by tak chcieli i tak to się starają przedstawiać. To się jednak nie przekłada.
Wracając do ekonomii. Jak byście chcieli mieć na nią wpływ jeśli nawet uda się osiągnąć 6-7 procent w Sejmie? Z jednej strony koalicja z komuchami aż dyszy, żeby zrobić antypisowski front czterogłowy, a z drugiej zrobi wszystko, żeby zwerbować głodnych władzy przywódców do swoich celów. Spójrzcie na debatę. Bosak ani słowem nie wspomniał o imponderabiliach tylko gadał o innej stronie ekonomii. Czy robił to w imię przedwyborczej polityki czy szukał otwarcia drogi kompromisu? W każdym razie strona przeciwna podchwyciła wątek. TVN najprawdopodobniej już napompował telefoniczny sondaż lansując w nim Konfederację z 7 procentowym poparciem. Już przedtem wyczuli pismo nosem. Politgagnster Neumann mówił coś o koalicji ratunkowej. Umizgi trwają, a do liderów Konfederacji mam dość ograniczone zaufanie. W końcu „ojciec” formacji Młodzież Wszechpolska i były mentor Krzysztofa Bosaka – Roman Giertych pokazał już co potrafi. Nie wspominając o sztandarowym antysystemowym wolnorynkowcu Pawle Kukizie, który w ramach szeroko rozumianej Realpolitik przesiadł się na zeteselowski traktor. Nie wiem czy dostrzegacie, ale pod hasłem tzw. realpolitik chowa się kupa ludzi tchórzem podszytych i koniunkturalistów, którzy w ten sposób starają się usprawiedliwić swoje słabości. Czym skorupka za młodu tym na starość trąci mawia mądrość ludowa. Dobrze. Chcecie kontrolować PiS, żeby nie wprowadzał tzw. socjalizmu i wyostrzył politykę wobec tych, którzy Ojczyźnie źle życzą. No i słusznie. Obojętnie jaki będzie wynik wyborów na tę kontrolę nie będzie szans. Są trzy wyjścia. Konfederacja wchodzi do parlamentu. Przywództwo dogaduje się z komuchami i Platformą. Zdrada. Głos stracony. Wygrywa LGBT. Wariant najbardziej prawdopodobny: Konfederacja wchodzi, nie dogaduje się z nikim. Jest osamotnioną partią z lekko ponad 5 procentowym poparciem. Staje się języczkiem u wagi. Wynik. Ciągłe negocjacje, kłótnie w Sejmie i wojna wszystkich ze wszystkimi. Co na tym ugra Konfederacja? Przecież nie wejdzie w sojusz z PiS-em, bo to „socjaliści”. A poza tym liderzy będą grali swoją grę licząc na wzrost poparcia w chaosie. Do tego ani chybi dojdzie gra służb „tajnych jawnych i dwupłciowych”. Jak mawiał Piłsudski (którego nie za bardzo poważacie, ale tu akurat miał stu procentową rację), chwile kryzysu są dla nich rajem, a prawie 40 milionowa Polska, kraj w centrum Europy staje się natychmiast bardzo interesującym celem. Gdzie jest najsłabszy punkt? Ślepy to widzi. Konfederacja. Mała partyjka bez osłony kontrwywiadowczej w państwie, które dopiero podnosi się z zapaści. Zbyt duże interesy i zbyt duże pieniądze wchodzą w rachubę, żeby nie wykorzystać sytuacji. Będą dążyli do tego o czym mówił Neumann. Utworzenia koalicji ratunkowej. Jeśli się to nie uda będą grać na chaos w państwie. Wstawią nogę w drzwi i się zacznie. Na tym chaosie wygra LGBT, przyjadą „uchodźcy” przy pełnej dominacji propagandy TVN oraz Gazety Wyborczej. Telewizja Publiczna, na której tak wieszacie psy stanie się tylko cieniem przeszłości, za którym zatęsknicie. Drugiej szansy z ręki nie wypuszczą. Przy wsparciu europejskich elit liberalnych i lewicy przejadą się po politycznych przeciwnikach niczym czołg. Przypomnijcie sobie akcje „Widelec” czy bitego na oczach kamer uczestnika Marszu Niepodległości. Podział jest zero-jedynkowy. Albo III RP, albo my. Pokazała to ostatnia debata telewizyjna w TVN. Efekt łatwy do przewidzenia. Totalny bałagan w sytuacji spowolnienia gospodarczego w Europie. Trzeba by było mieć naprawdę silną wiarę, graniczącą ze świadomością sekty, żeby dostrzec pozytywy takiej sytuacji. Głos stracony. I trzeci wariant. Konfederacja nie wchodzi. Głos również stracony. W każdym z tych wariantów LGBT i „inne czynne szatany” zwyciężają. Ale nie tylko. Czy myślicie, że takiej sytuacji nie wykorzystają organizacje żydowskie domagające się zwrotu mienia bez spadkowego?
Ustawa 447 tylko czeka na osłabienie rządu w Polsce nie mówiąc o wymarzonej sytuacji – jego upadek. Czy wtedy twarda postawa Konfederacji uratuje sytuację? Nie bądźmy śmieszni. Partia z 5-7 procentowym poparciem i kilkoma posłami w Sejmie nie będzie w stanie nic z tym zrobić.
Wiem, że jakaś część z was głosowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego, by pokazać PiS-owi „żółta kartkę”. Teraz głosując na Konfederację wyjmujecie „czerwoną”. Tylko czy warto? Materiał do przemyślenia, poddany rozwadze wyborców. Pamiętajcie. Lepsze jest wrogiem dobrego, a na inne koncepcje zawsze można będzie zagłosować za 4 lata, kiedy zmiany okrzepną, a opozycja osłabnie. O ile oczywiście nie będzie za późno. Bo wtedy nie zostanie nic. Będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467976-czy-partia-konfederatow-jest-w-stanie-zmienic-polske
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.