No i popatrz, nawet Nobla przeciw Kaczyńskiemu rzucili
— zażartował wczoraj mój znajomy. Ale kiedy w pierwszych dosłownie słowach swojego komentarza nasza nowa noblistka włączyła się w agitację na rzecz opozycji, żart stał się politycznym faktem.
Niech mają, na zdrowie. Mądrze zrobiła władza, że się nie obraża i gratuluje. Cała sprawa pozwala nam jednak dostrzec o jaką stawkę idzie bój i jakie zasoby są w użyciu. Każdy musi wiedzieć, że jeśli ta szansa, która została wywalczona w 2015 roku, zostanie w roku 2019 zaprzepaszczona, za życia naszego pokolenia kolejnej raczej nie będzie. Bo takie okna możliwości, takie kumulacje dobrych zjawisk, zdarzają się w naszej części Europy raz na kilkadziesiąt lat.
To prawda, że od czterech lat atak idzie ogromny. Ale czy jest się czemu dziwić?
Czy silna, samodzielna, ambitna i na dodatek wierna swojej tradycji Polska jest dziś potrzebna rządzącej Europą lewicy o ambicjach reedukacji społeczeństw, zalania Europy migrantami? Nie.
Czy mafie vatowskie, które, jak to mówi premier Mateusz Morawiecki, hulały tu jak wiatr po dzikich polach, mają się cieszyć z utraty setek miliardów zysków?
Czy fundacja państwa Kramków i ich tajemniczy sponsorzy mają być zadowoleni, że skończyło się hasanie i dziwne interesy?
Czy mafia w Warszawie ma się radować, że już nie rozdają kamieniczek po 1000 złotych ale próbują odebrać to, co ukradzione?
Czy zadowolone z siebie egoistyczne klasy panujące III RP mają pochwalać, że służba podrożała, a „chłopi folwarczni” (za których uważają całą resztę) jeżdżą czasem na wakacje?
Czy pan Tomasz Lis ma się radować, że monopol medialny się skończył?
Czy Lech Wałęsa ma klaskać gdy jego wspólna tajemnica z byłym szefem komunistycznej bezpieki wychodzi na jaw?
Czy Soros ma cenić, że ktoś stawia mu opór ideowy?
Mnożyć by można takie pytania jeszcze godzinami. Ale z nich wynikają konkretne wnioski: oni pójdą na wybory. To pewne. A Ty?
Myślę, że to będzie jednak wyrównany bój. Chwilowo podzielona Koalicja Europejska próbuje uśpić czujność Polaków, maluje się w dowolne barwy, dla każdego ma coś miłego. Wczoraj klaskali przyrównywaniu katolików i księży do świń w błocie, dziś „chronią wartości konserwatywne”. Wczoraj chcieli rockowo rozwalać system, dziś ściskają się z III RP. Nawet rzekomych narodowców telewizja TVN wychwala, byle tylko AntyPiS uciułał większość. Warto pamiętać niedawne słowa Włodzimierza Czarzastego, że cała opozycja ma w sobie „strukturalny gen antypisowski”.
Ale nie tylko o nas tutaj chodzi. Nie tylko o to, że wszystko co Polacy zyskali, zostanie zabrane, co w bardzo ciekawym tekście w najnowszym tygodniku „Sieci” opisali Marek Pyza i Marcin Wikło.
Tu chodzi przede wszystkim o Polskę. O jej dziedzictwo i przyszłość. Bo plan rozbicia dzielnicowego Polski, nieodwracalnego osłabienia naszego państwa, to nie jest coś na niby, to naprawdę leży na stole, to zostało podpisane. Podobnie jak plany likwidacji CBA, IPN, mediów publicznych. Kamień na kamieniu nie zostanie jeśli obóz III RP wygra. Zrobią wszystko, by nigdy już żadna demokratyczna zmiana nic w Polsce nie mogła zrobić.
Za kilkadziesiąt godzin Polska dokona najważniejszego wyboru po 1989 roku. Przed nią albo ambicja i szansa na wielkość, albo skarlenie i słabość. To my zdecydujemy.
Jeśli byśmy nie potrafili się zmobilizować by zagłosować, to naprawdę nie jesteśmy godni tego wspaniałego dziedzictwa, które mieliśmy zaszczyt otrzymać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467897-albo-ambicja-i-wielkosc-albo-skarlenie-i-slabosc