Prawda w oczy kole. Uruchomiony rok temu system przydzielania sędziom spraw w drodze losowania co dzień sprawdza się w praktyce. Nie ma już „sędziów na telefon”, którzy jak prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku za rządów Platformy Obywatelskiej i PSL umawiał się na spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, by uzgadniać terminy rozpraw w sprawie aferzysty od Amber Gold.
Czy dlatego trzeba nowy system dyskredytować, używając kłamstwa?
Dla antyrządowej telewizji TVN24 pretekstem stały się sprawy o zniesławienie wytoczone przez posłankę PiS Krystynę Pawłowicz Jerzemu Owsiakowi i Sławomirowi Nitrasowi z PO. Trafiły do Sądu Okręgowego w Warszawie w zbliżonym czasie i zostały w komplecie przydzielone sędziemu, który dopiero rozpoczynał pracę w tym sądzie, a więc miał tzw. czysty referat. To zasada stosowana przez cały okres rządów PO, której poseł Sławomir Nitras wytacza dziś przeciwko ciężkie działa przeciwko systemowi losowania sędziów. Nie mówi prawdy. Kiedy pozwy Krystyny Pawłowicz wpływały do sądu, nie funkcjonował jeszcze system losowego przydziału spraw sędziom.
Zaczął działać i sprawdza się w praktyce od stycznia zeszłego roku. Został wprowadzony z inicjatywy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro wbrew krytyce Platformy Obywatelskiej. Jest jedną z fundamentalnych zmian w sądownictwie, która skutecznie chroni przed nadużyciami. Daje pewność, że – bez względu na to, kto sprawuje władzę w państwie – żadna sprawa nie zostanie przydzielona wybranemu „po uważaniu” sędziemu. Jest gwarancją uczciwego przebiegu procesu.
Napływające do sądów sprawy nie są już przydzielane „ręcznie”, lecz każdego dnia wprowadzane do komputerowego systemu. Po godzinach pracy sądu, o tej samej porze w całym kraju, automatycznie rozpoczyna się losowanie. System kolejno „zajmuje się” każdym wydziałem w 374 sądach w Polsce i dokonuje przydziału wprowadzonych spraw. Cała operacja w każdym wydziale sądu trwa kilka sekund, bez niczyjej ingerencji. Następnego dnia wynik, w postaci raportu o przydzieleniu sędziego do danej sprawy, zostaje wydrukowany i włożony do akt. – Zdajemy się na los ślepy jak Temida. Na pozbawioną emocji, uprzedzeń, poglądów i nieprzekupną maszynę – tłumaczy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
System ma jeszcze jedną zaletę. Przetwarzając w błyskawicznym czasie olbrzymie ilości danych, pozwala na równomierne obłożenie pracą wszystkich sędziów. Nie przydzieli kolejnej sprawy sędziemu, który ma ich już 10, podczas gdy jego kolega z wydziału o połowę mniej. Ale bierze jednocześnie pod uwagę charakter spraw i nie obciąży dodatkowymi obowiązkami sędziego, który prowadzi szczególnie skomplikowane postępowanie, z dużą liczbą świadków i olbrzymim materiałem dowodowym.
Dobra zmian w sądownictwie boli opozycję. Tym bardziej, że kolejni prominentni politycy PO powiększają grono „klientów” wymiaru sprawiedliwości: od aresztowanego za korupcję wiceprzewodniczącego Platformy Stanisława Gawłowskiego po szefa parlamentarnego klubu PO Sławomira Neumanna, któremu prokuratura zarzuca, że bezprawnie doprowadził do zawarcia kontraktu między NFZ a prywatną kliniką oszukującą pacjentów. To dlatego dla Platformy lepiej było tak, jak było. Wtedy, gdy mieli na zawołanie „sędziów na telefon”.
Pur
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467884-wazne-dlaczego-zarzuty-w-sprawie-losowania-spraw-sa-puste