Ta decyzja sędziego Wojciecha Łączewskiego może zdziwić tylko tych, którzy nie wiedzą o jego problemach z prawem! Sędzia, który w 2015 troku wydał ohydny i przez wielu odczytywany jako polityczny, wyrok na Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika odchodzi z urzędu sędziego. Kreujący się na męczennika Łączewski składa jednocześnie doniesienie do prokuratury na ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę oraz sędziów, których media wiążą z rzekomą aferą hejterską.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Ziobro o Łączewskim: Myślenie kastowe. Działał bezczelnie. Okłamywał przełożonych i opinię publiczną. To go dyskwalifikuje
Skompromitowany prowokacją dziennikarską sędzia Łączewski, najwyraźniej chce uniknąć kompromitującego finału swojej sprawy dyscyplinarnej, którą prowadzi Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych oraz działań prokuratury, która che mu postawić zarzuty.
Z ogromną troską obserwuję kolejno wprowadzane przez partię rządzącą zmiany w wymiarze sprawiedliwości. W ich efekcie Rzeczpospolita Polska jako demokratyczne państwo prawne chyli się ku upadkowi
– histeryzuje Łączewski w swoim piśmie do Zbigniewa Ziobry oraz prezesa Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym tłumaczy powody ustąpienia z urzędu sędziego.
Nowa Krajowa Rada Sądownictwa stała się „ciałem karykaturalnym, które nie dba o niezawisłość sędziów i niezależność sądów”. A z sędziami prowadzona jest – m.in. przy użyciu sędziów i osób z otoczenia ministra sprawiedliwości – hybrydowa wojna. Celem jest dyskredytacja sędziów sprzeciwiających się uzależnieniu sądów od polityków partii rządzącej.Warunki służby sędziowskiej stale się pogarszają, doświadczeni urzędnicy sądowi odchodzą z pracy, a cierpią na tym obywatele, których sprawy nie mogą być rozpoznane bez nieuzasadnionej zwłoki. Chcąc pozostać wiernym rocie przysięgi złożonej w obecności Prezydenta RP, muszę wyrazić swój sprzeciw wobec niszczenia wymiaru sprawiedliwości w imię partyjnego interesu”
– czytamy w piśmie cytowanym dziś przez „Gazetę Wyborczą”.
Łączewski nie kończy jednak na swojej pokazówce ze zrzeczeniem się togi. Składa też doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zbigniewa Ziobrę oraz sędziów kojarzonych przez media z rzekomą aferą hejterską w ministerstwie sprawiedliwości.
O co naprawdę chodzi Wojciechowi Łączewskiemu? Wiele wskazuje na to, że sędzia chce uniknąć jeszcze większej kompromitacji niż ta, która polegała na tym, że dał się nabrać dziennikarzom, podającym się za Tomasza Lisa i miał udać się na spotkanie z nim, by omawiać sposoby uderzenia w rząd PiS. Krakowska Prokuratura Regionalna chce mu postawić poważne zarzuty, które zdyskwalifikowałyby go jako sędziego. Zdaniem śledczych Łączewski kłamał w swoim doniesieniu do prokuratury, w którym przekonywał, że ktoś „włamał” się do jego sprzętu elektronicznego, by prowadzić „konwersację” z fikcyjnym Tomaszem Lisem.
Biegli zaprzeczyli bajce Łączewskiego, ale zarzutów postawić mu nie mogli, gdyż nie zgodził się na to sąd dyscyplinarny. Sprawa trafiła więc do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, który na listopad wyznaczył rozprawę. Łączewski uprzedził więc ruch i sam zrezygnował z urzędu sędziego.
Zebrany materiał dowody w postaci kilku opinii biegłych, w sposób niebudzący wątpliwości potwierdził, ze sędzia Łączewski składał fałszywe zeznania, okłamywał zwierzchników, okłamywał opinię publiczną. (…) Sędzia działał bezczelnie, bez mrugnięcia okiem kłamał i naraził skarb państwa na realne straty. Te fakty dyskwalifikują go jako człowieka który może oceniać i sądzić innych. Nie posiada do tego kwalifikacji moralnych i etycznych
– tak Zbigniew Ziobro komentował decyzję krakowskiego sądu, który umorzył postępowanie o uchyleniu immunitetu sędziego Łączewskiego.
Sędzia Wojciech Łączewski lubi efektowne pokazówki i niemal zawsze mógł liczyć na pobłażliwość swoich kolegów w togach. Tak było, gdy skazano mnie w pokazowym procesie karnym z prywatnego aktu oskarżenia, który złożył sędzia Łączewski. W kwietniu ratowali go sędziowie z Sądu Apelacyjnego w Krakowie, którzy nie zgodzili się na uchylenie mu immunitetu. W „Gazecie Wyborczej” pojawiały się łzawe wywiady z Łączewskim, który opowiadał o rzekomych szykanach wobec niego. Tymczasem prawda jest taka, że sędzia sam się zaplątał i zakiwał. Czy występowanie w roli męczennika zagwarantuje mu bezkarność? Szczerze w to wątpię. Najnowsze przedstawienie sędziego obliczone jest tez na efekt polityczny. Ustąpienie z urzędu na kilka dni przed wyborami i histeryczne pismo sędziego, to kolejny dowód na upolitycznienie części środowiska sędziowskiego w Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467878-laczewski-ustepuje-z-urzedu-sedziego-i-donosi-na-ziobre