Sławomir Nitras, Krzysztof Brejza i Sławomir Neumann to politycy bezpardonowi, mogący bez mrugnięcia okiem wypowiedzieć dowolną nieprawdę patrząc prosto w kamerę. Często sprawiają wrażenie nadpobudliwych, ale zawsze – pewnych siebie, przekonanych o bezkarności i posiadaniu immunitetu – nie tylko tego poselskiego, ale także kierownictwa PO na twarde wypowiedzi i prowokacje. Każdy lider partyjny ma ludzi od brudnej roboty, ale polityka liberałów w tej mierze jest w polskim wykonaniu wyjątkowo brutalna.
Nie bierze jeńców
Neumann potrafił odwinąć się Biedroniowi, który w wiosennej kampanii do europarlamentu sugerował, że PO była łagodna dla pedofilów. „Robert, naprawdę? Ciągle szukasz zaczepki? Nawet w takiej kwestii chcesz dzielić? Może przypomnisz, co sam zrobiłeś z aferą pedofilską w Słupsku w Ośrodku Kultury?” – napisał Neumann na Twitterze, przypominając sprawę instruktora tańca Pawła K., który nie tylko dostał stypendium od Biedronia jako prezydenta miasta, ale też miał – zdaniem polityków PO – przymykać oczy na molestowanie nieletnich. Dość osobliwy atak na szefa Wiosny, skoro obóz antyPiS cały czas jest gotów do zawarcia różnorodnej koalicji byle tylko odsunąć Zjednoczoną Prawicę od władzy. Ale to jest właśnie polityka w stylu „dobermanów” Platformy – raz zerwane z łańcucha, nie biorą jeńców. Biedroń zamilkł ze swoimi uszczypliwościami wobec liberałów aż po dziś dzień. Czyżby bał się, że Neumann wyciągnie szczegóły słupskiej sprawy?
Nonszalancja Neumanna jest powszechnie znana – tylko on jest w stanie beztrosko bronić jedzenia ośmiorniczek w restauracji „Sowa i przyjaciele” twierdząc, że takie jedzenie kosztuje w Lidlu 20 zł.
„Klauzula sumienia nie ma tu nic do rzeczy” – skwitował Neuman zwolnienie profesora Bogdana Chazana w lipcu 2014 r.. Pod pretekstem nieprawidłowości prawnych PO usunęła ze Szpitala Świętej Rodziny w Warszawie dyrektora placówki, który nie zgadzał się na dokonywanie aborcji. Dziś wiemy, że te pozornie racjonalne argumenty o „nieprzestrzeganiu do końca przepisów prawa” Neumann potrafi wypowiadać, nawet gdy zupełnie w nie nie wierzy.
Pieniądze i władza
Jak na polskiego liberała przystało Neumann ma równie liberalne podejście do przepisów prawa. Neumann jako wiceminister zdrowia (2012-2015) wstawiał się w NFZ za prywatną kliniką Sensor, która zajmując się badaniem wzroku, pobierała niedozwolone opłaty za zabiegi. Dodajmy: bezpłatne zabiegi, które były refundowane przez Fundusz. Gdy we wrześniu 2013 r. szefowa NFZ zgodziła się na wymówienie klinice kontraktu, Neumann bezpośrednio interweniował w tej sprawie, a wkrótce po tym dyrektorka NFZ straciła stanowisko. Kontrole wykazały, że Sensor wyciągnęła od swoich pacjentów około 1,5 mln zł, choć Prokuratora Krajowa szacuje te „dodatkowe zyski” na aż 13,5 mln zł. Prokuratura jednak umorzyła śledztwo w sprawie domniemanego przyjęcia przez Neumanna łapówki w wysokości 50 tys. zł.
Trzy lata później Naumann wraz z żoną Tatianą kupują samochód mazdę 3 płacąc za nią u miejscowego handlarza 49 tys. złotych gotówką, choć według oświadczenia majątkowego do dwóch dni przed zakupem – małżeństwo polityków dysponuje jedynie pieniędzmi w kwocie 19 632,15 zł. Skąd reszta gotówki? Wyjaśnienie, że z kredytu, który był wzięty miesiąc później, jest mało przekonujące, a milczenie Neumanna jest tym bardziej wymowne. Sprawa wyszła na jaw dwa miesiące temu dzięki portalowi wPolityce.pl.
Za politykiem ciągnie się również sprawa rozliczenia kilometrówek, czyli zwrotu kosztów poselskich podróży – ulubionego tematu PO przy rozliczaniu PiS. A tajemnicze przelewy? Portal wPolityce.pl ustalił przecież, że na koncie Neumanna pojawiały się „wpłaty gotówkowe albo spłaty gotówką kredytu lub zadłużenia kart kredytowych. (…) mówimy o 107 tys. zł. (2013 – 11 tys. zł, 2015 – 88 tys. zł, 2017 – 8 tys. zł). Sławomir Neumann miał tłumaczyć kontrolerom, że to pieniądze, które były pobierane z innych kont i wpłacane gotówką na te rachunki, że to także odwołana darowizna dla jednej z córek i wreszcie darowizna od teściowej dla jego żony”.
Przypomnienie aktywności Neumanna w ostatnich latach nie może pominąć kwestii prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jeszcze w lutym 2018 r. Neumann oburzał się jego ponownym startem w wyborach samorządowych: „o ile Paweł Adamowicz może sobie pozwolić na porażkę, to o tyle Platforma nie może oddać Gdańska PiS-owi” – komentował decyzję Adamowicza. Rzecz jasna w drugiej turze wyborów PO zmieniła zdanie, by Zjednoczona Prawica nie zdobyła władzy w Gdańsku . Zarząd Regionu Pomorskiego PO poparł człowieka, o którym rok wcześniej Neumann mówił – co można było usłyszeć na niedawno ujawnionych taśmach - że jest jedynym gościem, „który ma absolutnie twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach”.
Od radykała do liberała
Naumann swoją drogę polityczną zaczął niezwykle wcześnie. Mając 21 lat już pojawiał się na spotkaniach Konfederacji Polski Niepodległej, by wkrótce zostać liderem okręgu. „Zawsze wykazywał się dużą determinacją i zdecydowaniem” – wspomina Michał Janiszewski, ówczesny działacz KPN. W wieku 23 lat był już szefem struktur gdańskich i w tym czasie odnalazł się w bliskiej współpracy ze Zbigniewem Konwińskim, wtedy młodym działaczem Konfederacji, dziś posłem PO. To z tej karty biografii wziął się ironiczny spór z lokalnym działaczem PO z Tczewa: „W partiach politycznych jestem od 1989 r., w trzech co prawda” – wspomina Neumann. „W trzech? Unia Wolności, a co było wcześniej?” – pytał rozmówca. „Nie byłem w Unii Wolności nigdy, nie obrażaj mnie”. Lokalny działacz PO: „A w czym? W KLD?” Neumann: „Nie obrażaj mnie tutaj, mówię po raz drugi”. 30 lat temu KPN i KLD wydawały się być na dwóch biegunach obozu postsolidarnościowego i choć dziesięć lat później życiorysy ich polityków połączyły się w PO, to już wtedy pewne sygnały wskazywały na ich faktyczną bliskość.
Już w 1990 r. Neumann, wraz z grupą gdańskich działaczy, wystąpił przeciwko kierownictwu własnej partii i w wyborach prezydenckich zamiast poprzeć Leszka Moczulskiego, opowiadał się za Lechem Wałęsą. - Oni zadeklarowali poparcie dla Lecha Wałęsy, co było dla nas zaskoczeniem – wspomina w rozmowie „Sieci” Adam Słomka. Słomka, dziś na politycznym marginesie, ale wówczas ważna postać KPN, został wysłany na Pomorze w celu spacyfikowania wolty. - Miałem upoważnienie, by w razie czego wyrzucić ich z partii, co też zrobiłem. Później jednak część z nich wróciła do KPN – opowiada Słomka. Faktycznie, Neumann dwukrotnie startował do Sejmu z listy Konfederacji – w 1991 r. i w 1993 r., wtedy bez powodzenia.
Krzysztof Król, dwukrotny poseł i szef Klubu Parlamentarnego KPN, dziś zaangażowany w antyPiSowskie inicjatywy, dobrze pamięta młodego Neumanna i wskazuje na jego antykomunistyczne poglądy. Podkreśla też, że był sprawnym organizatorem. Król opisuje również konflikt Neumanna i Słomki w 1995 r. - Adam Słomka był szefem struktur organizacyjnych – opowiada tygodnikowi „Sieci”. Neumann nastawał na samodzielność okręgów i na jednym spotkaniu skonfrontował się ze starszym kolegą. - Jechałem tam uspokoić konflikt między Słomką a grupą gdańską - wspomina Król i przytacza słowa dzisiejszego polityka PO, komentującego swoje struktury partyjne z lat 90. „Słomka musi zrozumieć, że my tu łowimy ryby, a nie wydobywamy węgiel” – miał powiedzieć Neumann, podkreślając różnice między strukturami na Pomorzu a np. na Śląsku.
I tak gdański polityk opuścił prawicę, by pojawić się w bardziej centrowym środowisku Czesława Bieleckiego. - Nic w początkach jego działalności w Ruchu Stu nie zapowiadało poziomu, który osiągnął – komentuje Bielecki w rozmowie z „Sieci”, założyciel wspomnianej partii. Ma na myśli ostre, wulgarne i pogardliwe wypowiedzi Neumanna zapisane na taśmach ujawnionych przez TVP Info. Bielecki wstrzemięźliwie wypowiada się o Neumannie, ale dobrze go pamięta, w przeciwieństwie do Pawła Poncyljusza, także działacza konserwatywno-liberalnej partii. To ciekawe, że członek władz krajowych nie kojarzy aktywnego działacza z Pomorza, którego zapamiętał szef całej inicjatywy. - Ja go kojarzę jako ministra w rządzie Tuska, chyba ministra zdrowia – mówi nam niepewnie Poncyljusz . Z trudem wskazuje, kiedy Neumann znalazł się w parlamencie, jakby nie wiedział, że jego partyjny kolega także angażuje się w politykę na szczytach władzy.
Demoralizacja ekstremalna
Ale nie tylko Poncyljusz ma kłopoty z pamięcią, gdy wspomina się o Neumannie. Jeden z polityków Platformy zapytany o początkach działalności Neumanna w PO także zasłaniał się luką we wspomnieniach. Co innego Marek Biernacki, kiedyś jeden z filarów partii Tuska, dziś kandydat z list PSL. Polityk wspomina, że Neumann w PO dryfował w stronę bezwzględnego Grzegorza Schetyny. - Lubił media, lubił pokazywać się w telewizji, coraz bardziej angażował się w pierwszej linii walki politycznej – mówi nam Biernacki. Dawny minister w rządzie Tuska wspomina, że Neumann był tym politykiem, który opuścił Macieja Płażyńskiego w trudnej politycznej chwili. Płażyński nosił się z zamiarem opuszczenia coraz bardziej liberalizującej się Platformy i rozmawiał m.in. z Neumannem. - Sławek umiał już wówczas cynicznie kalkulować. Poszedł za silniejszym – opowiada Biernacki. Ideowy Maciej Płażyński został zmarginalizowany przez starszych cyników i opuszczony przez młodszych cyników.
Czy dziś Neumann stoi za silniejszym? Schetyna jeszcze trzyma się u steru, ale nie wiadomo, czy doberman nie zagryzie swojego pana, gdy kalkulacja wskaże bardziej opłacalną drogę. W przypadku politycznego życiorysu pomorskiego polityka sprawdzają się słowa Jarosława Kaczyńskiego, że zbyt młodzi ludzie nie powinni angażować się w politykę, która ze swoimi profitami i adrenaliną ich zdemoralizuje. Neumannowi przydarzyło się to w ekstremalnym wydaniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467815-doberman-schetyny