Twardy jest Rafał Trzaskowski. Nie ma bowiem żadnego kłopotu z zatrudnianiem twórcy „SokuzBuraka” w stołecznym ratuszu. Wręcz się tym szczyci. W ten sposób swoim autorytetem zdobionym prezydenckim łańcuchem wspiera rynsztokowe „żarty” lejące się z tego profilu. Taka partia, Neumannowska… A mi wciąż coś mówi, że mamy do czynienia ze zwykłą lewizną i bezceremonialnym sponsorowaniem pana Mariusza Kozaka-Zagozdy przez Platformę.
Oto fragment wywiadu Trzaskowskiego dla Onetu:
Czy twórca profilu „Sok z Buraka” pracuje wciąż w stołecznym ratuszu?
Tak. Z tego, co wiem, to pracuje.
Został zatrudniony na pół roku na zastępstwo, więc chyba właśnie kończy mu się umowa. Czy nadal będzie zatrudniony w urzędzie?
Tak, bo jest to osoba wyjątkowo dobrze wykwalifikowana, jeżeli chodzi o kwestie dotyczące znajomości sieci i zwiększania zasięgów portali miejskich. I tylko do tego była nam ta osoba potrzebna. I dobrze wypełnia swoją pracę.
Ale zna pan „Sok z Buraka”, prawda? Przeglądał pan ten internetowy profil?
Tak, czasem w moich mediach społecznościowych docierają do mnie treści z Buraka.
Akceptuje pan treści, które się tam ukazują?
Ja nie jestem cenzorem, żeby akceptować treści na humorystycznych portalach internetowych.
To inaczej – podobają się panu te treści?
Część mi się podoba, część nie do końca odpowiada mojej wrażliwości. Niektóre treści są zabawne, inne nie do końca. Ale ja też nie jestem osobą, która śledzi memy w internecie, bo nie mam na to czasu. I nie jestem od oceny „Soku z Buraka”. Wiem jedno – osoba, która pracuje w urzędzie, miała za zadanie poświęcenie się portalom miejskim, to robiła i do niczego innego nie była przez ratusz wykorzystywana.
Ponieważ pan prezydent powtórzył to, co kilka dni temu powiedział w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, czas zapytać o to, dlaczego Platforma Obywatelska, a Rafał Trzaskowski w szczególności, tak bezceremonialnie łamie prawo pracy? Dlaczego zmuszają biednego specjalistę do wielogodzinnej harówy? Przecież ten człowiek nie ma czasu wypocząć po ciężkiej robocie na rzecz partii. Pomijam już tę drobnostkę, że według polskiego prawa, łącznie z godzinami nadliczbowymi tygodniowo czas pracy nie może przekroczyć 48 godzin. A przypomnijmy: jak ujawniliśmy w tygodniku „Sieci”, Mariusz Kozak-Zagozda od kwietnia 2019 r. ma etacik w warszawskim Urzędzie Miasta. Od lutego 2018 r. ma etacik w Platformie Obywatelskiej. Dodatkowo od lutego 2018 r. jest na umowie o stałej współpracy z klubem PO-KO (wcześniej PO). Kiedy on znajduje czas na to wszystko? Trzeba o nim mówić w kategoriach fenomenu! Bo w to, że Mariusz Kozak-Zagozda oszukuje któregoś ze swoich pracodawców, nie uwierzę.
A teraz już bardziej poważnie. Ratusz do dziś nie wytłumaczył, co dokładnie robi Kozak-Zagozda za ponad 5 tys. zł miesięcznie, czy ma wyznaczone godziny pracy, kto go zatrudnił. Po naszych pytaniach urząd przysłał wreszcie odpowiedź. Brzmi ona mniej więcej tak: spadajcie na drzewo, nic wam nie powiemy. Urzędnicy po zakres obowiązków p. Kozaka-Zagozdy odsyłają do fragmentu dokumentu, który nie istnieje (a nawet gdyby istniał, nie określałby tak szczegółowej kwestii).
Platforma Obywatelska, klub PO-KO, ani komitet wyborczy KO (wszyscy oni płacą bądź płacili Kozakowi-Zagozdzie) nie zechcieli nawet udawać, że odpowiadają na nasze pytania.
Ale w międzyczasie odnaleźliśmy jeszcze jeden podmiot, zależny od PO, w którym dorabiał sobie twórca SokuzBuraka. Chodzi o spółkę miejską TBS Warszawa Południe.
Od razu dodam, że spółka ta właściwie nie istnieje w mediach społecznościowych i trudno sobie wyobrazić, co mogłaby dla niej robić „osoba wyjątkowo dobrze wykwalifikowana, jeżeli chodzi o kwestie dotyczące znajomości sieci i zwiększania zasięgów portali”. A coś robić musiała. Bo nie sposób uwierzyć, że wzięła ponad 60 tys. zł za nic. Że była to tak ordynarna lewizna.
Zapytaliśmy o szczegóły spółkę TBS Warszawa Południe. Po dwóch tygodniach nadeszła odpowiedź:
Podejrzewam, że po miesiącu szczegółowych analiz okaże się, że jednak nie prosiliśmy o informacje publiczne i możemy się wypchać.
Miejska spółka może nas ignorować, ratuszowe żołnierzyki Trzaskowskiego też. Szkoda nam czasu na boksowanie się z nimi po sądach administracyjnych i dochodzenie praw OBYWATELI (wszak o realizację tego prawa chodzi, gdy dziennikarz domaga się od urzędu ujawnienia informacji publicznej). Obywatelska partia ma obywateli tam, gdzie wiele spraw ma Neumann. Nihil novi.
Pytania, na które nie chcą odpowiadać chłopcy od Trzaskowskiego padną jeszcze raz. Z ust prokuratora. Wtedy okaże się, jak Rafał i jego drużyna wydają pieniądze warszawiaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467795-lewizny-dla-sokuzburaka-czy-po-lamie-prawo-pracy