„Pani Wassermann mówi o odbieraniu dzieciom komórek” – tak rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec podsumował wywiad Małgorzaty Wassermann dotyczący języka nienawiści w internecie. Problem w tym, że poseł niczego takiego nie powiedziała.
Jedno z pytań, które należałoby sobie postawić, brzmi: czy nie powinno być tak, że telefon z dostępem do internetu można posiadać od któregoś roku życia? Czy naprawdę jest konieczne, żeby 10-letnie dziecko miało internet w komórce?
— mówiła w wywiadzie Małgorzata Wassermann, dementując jednocześnie rewelacje „Polityki”, która relacjonując jedno ze spotkań wyborczych włożyła w usta Wassermann zapowiedź, że „zajmie się tym, aby internet był dozwolony od 15. roku życia”.
„Polityka” jest tak wiarygodna, że szkoda mówić. Mówiłam na tym spotkaniu o czymś innym
— powiedziała Wasserman, podkreślając, iż chodziło o rozpoczęcie dyskusji między rodzicami, dyrekcją szkoły, nauczycielami.
Czy ktoś w Polsce zaprzeczy, że mamy dzisiaj problem z kompletnie uzależnionym od internetu pokoleniem?
— pytała retorycznie.
Słowa stały te się pretekstem do ostrego ataku polityków PO.
Pani Wassermann i całemu PiS-owi marzy się wariant chiński, że stworzą swój Facebook, swój internet, że będą w państwie wszystko mieli pod kontrolą
— perorował w Sejmie Robert Kropiwnicki, a rzecznik PO grzmiał, że posłance marzy się „odbieranie dzieciom komórek”.
Nigdy nie było i nie ma planów ograniczania wolności słowa w internecie. To manipulacja moimi słowami. Zrobiono to bez mojej zgody
— odpowiada w rozmowie z portalem tvp.info Wassermann.
Wcześniej Małgorzata Wassermann została zaatakowana fake newsem Soku z buraka. Pod koniec 2016 r. w internecie pojawiła się grafika zawierająca informacje o aborcji, którą posłanka miała rzekomo przeprowadzić w wieku 18 lat. Wiadomość okazała się zmanipulowana, a cytat – nieprawdziwy. Wassermann próbuje od tamtej pory pozwać osobę stojącą za tym wpisem, jednak Facebook chroni tożsamość autora grafiki.
Do tego również odniosła się Wassermann we wspomnianym wyżej wywiadzie. W rozmowie z Interią stwierdziła, że w pewnych przypadkach „wolność słowa idzie u nas za daleko”. W tym kontekście wymieniła właśnie swój przykład walki z autorami SokuzBuraka i Facebookiem.
Nie może być tak, że właściciel portalu odmawia udostępnienia danych. Jeżeli tak, to taki portal, według mnie, powinien być w jakiś sposób koncesjonowany
— oceniła posłanka PiS w rozmowie z Interią, podkreślając, że „jeśli mamy skończyć z językiem nienawiści, to pełna wolność słowa, ale bez rozpowszechniania kłamstw”.
W rozmowie z portalem tvp.info Wassermann podkreśliła, że jej zdaniem nie jest wolnością słowa, kiedy ktoś w internecie niesłusznie pisze nieprawdę na jej temat, a ona nie może ustalić, kto jest tego autorem.
Nigdy nie było takiego zamiaru, by ograniczyć w jakikolwiek sposób wolność słowa w Polsce. Ja mówiłam o tym, jak krzywdzące są sytuacje, kiedy ktoś może mnie zniesławić w sieci, a nie można ustalić jego tożsamości
— powiedziała.
W żadnej mojej wypowiedzi nie było mowy o tym, by ograniczyć wolność słowa
— podkreśliła Wassermann.
aw/Interia.pl/TVP Info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467556-po-brakuje-wyborczej-amunicji-i-siega-po-fake-newsy