W ogniu sporów o haniebną wypowiedź Wałęsę czy taśmy Neumanna ginie nam z oczu najważniejsza, kluczowa, fundamentalna, mówiąca wszystko propozycja Platformy Obywatelskiej, zwana dla niepoznaki „decentralizacją i przekazywaniem kompetencji na rzecz samorządów”.
Inaczej niż PiS - mamy zaufanie. Uważamy, że ci wójtowie, burmistrzowie, prezydenci, ale przecież także starostowie czy marszałkowie, wybrani przez mieszkańców, mają ten największy, najlepszy mandat, by zarządzać ich pieniędzmi
— mówił kilka dni temu Grzegorz Schetyna, powtarzając właściwie swoją wcześniejszą zapowiedź. Padł też konkret:
Cały PIT i cały CIT, (…) te dwa (podatki-PAP), które są absolutnie kluczowe (…) chcemy zostawić samorządom. Chcemy je tak podzielić, żeby mogły się czuć finansowo odpowiedzialne, a jednocześnie podmiotowe, nieuzależnione od dotacji, subwencji czy kaprysu urzędnika w Warszawie.
Schetyna podkreśli, że to sprawa fundamentalna, a jeśli znajdzie polityczną formę i propozycję, to będzie to „ważny etap budowania wzajemnego zaufania”.
W jaki sposób z faktycznego rozbicia dzielnicowego Polski na regiony biedne i bogate, na te z dobrymi drogami i te z kiepskimi, na te ze świetną służbą zdrowia, edukacją i opieką społeczną, i na te skazane na trwanie w nędzy, ma się narodzić zaufanie między Polakami- nie wiadomo. Może chodzi o „zaufanie” w stylu neumannowo-tczewskim, gdzie „boss” trzyma wszystkich za twarz, od czasu do czasu obrzucając wszystkich wokół wiązką ordynarnych przekleństw?
Propozycje związane z rozbiciem dzielnicowym stanowią najniebezpieczniejszy dla trwania Polski element programu Platformy. W zasadzie w ciągu 30-lecia nikt nie zgłosił czegoś równie szalonego, równie groźnego dla przyszłości naszego państwa. Jest to koncepcja tak skrajnie, jednoznacznie i bezdyskusyjnie szkodliwa, że należy zakładać, że została podsunięta - być może pośrednio - z zewnątrz. Tak jakby jakieś siły uznały, że z dość już kłopotów z tą Polską, i że sprawę należy załatwić kompleksowo, systemowo, trwale. Bo przecież z takiego rozbicia nie sposób wyjść w normalnych warunkach, przez wybory czy referendum. To będzie system z wieloma śluzami, prawnymi i politycznymi, krajowymi i europejskimi. Gdy wpadniemy w tę pułapkę, możemy się już z niej nie wydostać. Raczej nie za naszego życia.
Polska podniosła się z czterech rozbiorów, okaleczona, ledwo żywa, ale jednak. Czy zdołałaby się kiedykolwiek podnieść z czegoś, co można nazwać „samorozbiorem”/”autorozbiorem”? Bo ciosy, które narody zadają same sobie, są najtrudniejsze do przetrwania. One kosztują najwięcej. Za nie narody płacą naprawdę słono.
Na planie węższym zwróćmy także uwagę, że projekt oddania samorządom wojewódzkim gros wpływów z podatków od osób fizycznych i firm oznacza, że rządy PO z góry zakładają likwidację wielkich programów społecznych rządu PiS. Nie da się bowiem utrzymać 500+ czy trzynastej emerytury w sytuacji, gdy budżet państwa utraci tak znaczną część dochodów, to całkowita fikcja. Jeśli PO proponuje zarówno utrzymanie tego, co „zostało dane”, jak i finansowe rozbicie dzielnicowe, to znaczy, że albo proponuje rzeczy wzajemnie sprzeczne, albo doskonale wie, że - choćby dla zasady, choćby z nienawiści do PiS - zlikwiduje wszystkie zdobycze socjalne.
Nie mam wątpliwości, że to drugie. Także dlatego, że stanowisko PO w sprawie 500+ jest w zasadzie jasne, jednoznaczne, oczywiste. Doskonale opisali je dziennikarze tygodnika „Sieci” w najnowszym wydaniu. Serdecznie polecam!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467437-po-zabierze-500-sama-to-mowi-glosno-i-wyraznie-oto-dowod