Być może to już mój ostatni tekst napisany do internetu. Tekst pożegnalny, bo po wyborach – jak przewiduje aktorka Maja Ostaszewska – jeśli wygra PiS, stracę dostęp do internetu. To musi być prawda, a nie wymysł niedowarzonego rozumu Mai Ostaszewskiej, bo inaczej zaprotestowałby Tomasz Lis, który rozmawiał z aktorką o najważniejszych sprawach Polski.
Po pierwsze, warto aby każdy o tym wiedział, Tomasz Lis nie rozmawia z byle kim. Pierwszym lepszym spotkanym na ulicy, przyciągniętym na siłę do studia po to, aby postawić go przed surowym i wnikliwym obliczem Tomasza Lisa. Po wtóre, już po pierwszym zdaniu Tomasz Lis by się zorientował, że jego rozmówca jest mało rozgarnięty pod względem umysłowym, ma poważne braki w logicznym myśleniu i z hukiem wyrzuciłby takiego rozmówcę razem z tymi, którzy nieszczęśnika do studia siłą przyciągnęli. A jak Tomasz Lis się zdenerwuje, nie radzę nikomu, żeby był w promieniu zasięgu jego głosu, bo sytuacja może stać się bardzo niekorzystna dla obsobaczanego. Zrugany przez Tomasza Lisa dosadnymi słowami, może w ich następstwie wpaść w dołek psychiczny, z którego nie będzie w stanie, mimo pomocy nowoczesnej medycyny leczącej urazy, wydobyć się przez kilka lat. Taka to jest siła przekonywania Tomasza Lisa.
Nie on wszakże jest bohaterem, być może ostatniego już mojego tekstu w internecie, lecz aktorka wyposażona w olbrzymią siłę profetyczną. Maja Ostaszewska widzi przyszłość tak jasno i precyzyjnie, jak ja każdego dnia podczas śniadania widzę na talerzu swoje dwie parówki z odrobiną chrzanu, leżącego obok. Widzę świetnie dopóki tego przysmaku nie zjem. Po konsumpcji tracę kontakt. Z parówkami i chrzanem. Maja Ostaszewska nigdy. Widzi oczami wyobraźni to, co zjadła przed chwilą. Ale i to, co zje za miesiąc. Widzi także, jak po zwycięstwie PiS, wybrani politycy będą psuli przyrodę. To niezwykły dar niebios. Czy nie lepsze byłoby dla Polski, gdyby zrezygnowała z aktorstwa i zajęła się przewidywaniem politycznych zagadek przyszłości? Mogłaby się szybko stać taką drugą Klaudią Jachirą w swoim profetycznym fachu, jak ta pierwsza w swoich żartach. Powiedzmy szczerze, kto dziś słyszał o Mai Ostaszewskiej? Znajomi, garstka miłośników teatru, nieco więcej kinomanów, czytelnicy „Twojego Stylu” czy „Claudii”. A Klaudię Jachirę zna dziś cała Polska. Co Maja Ostaszewska ma z tego aktorstwa, skoro Patryk Vega nie dał jej nawet „ogona” w swojej „Polityce”? Żeby choć na sekundę mignęła na ekranie – jako manikiurzystka, prowadząca tramwaj, albo choćby szatniarka. Zamiast epizodu wielkie nic. Dziura. Otchłań. Taki przebój, a po Ostaszewskiej ani śladu. Nawet na lekarstwo.
A przecież Maja Ostaszewska może być lekarstwem na „każde zło PiS”. Po co się marnować w filmach, w których się nie gra? Lepiej – tak jak robiła to w programie Tomasza Lisa - ostrzegać społeczeństwo polskie przed zagrożeniami. Jeśli ludzie będą głosować na PiS, władzę uzyskają politycy, którzy będę psuli kraj, planetę. To jest poważna sprawa, a nie tam Patryk Vega i jego „Polityka”. To są rzeczy nieporównywalne. Z jednej strony mamy do czynienia z twórczością wyrobnika (gdyby był prawdziwym artystą, Maja Ostaszewska miałaby główną rolę), a z drugiej kobietą twórczą, obdarzoną naturalnym talentem przewidywania, świadczącym o sile rozumu nieprzeciętnego. Być może to prawda, iż to mój ostatni tekst w Internecie, tak jak ostatnimi ostrzeżeniami są prognozy Mai Ostaszewskiej. Aktorka przewiduje wszakże też, że Polacy zostaną pozbawieni prawa do wolności słowa. Gdyby wygrał PiS.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467396-czy-maja-ostaszewska-zmieni-zawod-dla-dobra-kraju-i-planety