Prof. Adam Strzembosz, były I prezes Sądu Najwyższego przyrównał Polskę za rządów Prawa i Sprawiedliwości z okresem gomułkowsko-gierkowskim. - To wywołuje skojarzenie z okresem redukcji represji z czasów Polski Ludowej, a dokładnie po 1956 roku – powiedział na łamach tygodnika „Newsweek”.
Ubolewając, iż Trybunału Konstytucyjnego „nie ma”, prof. Strzembosz stwierdził:
Powracają bardzo przykre reminescencje okresu gomułkowsko-gierkowskiego. Wtedy nie tylko królowała koncepcja jednolitej władzy państwowej, to znaczy całej władzy w rękach wtedy Biura Politycznego PZPR, a teraz jednego człowieka, ale i coś więcej. Teraz, jak wtedy, wystarczy w każdym sądzie kilku dyspozycyjnych sędziów, by we wrażliwych dla władzy sprawach sądy były całkowicie dyspozycyjne.
W ocenie Strzembosza Jarosław Kaczyński, mówiąc o „wymianie elit” ma na myśli „wielką rewolucję kadrową”, jakiej „w Polsce nie było od czasów stalinowskich”.
On ma jakiś uraz osobisty. Ma pewnie duże pretensje do ludzi, których po 1989 roku wyniesiono na szczyty życia politycznego, a jego pominięto.
— diagnozuje Strzembosz, dodając, iż „on prawdopodobnie uważa, że silna wola i władza określonego ośrodka bądź pojedynczego człowieka zabezpieczają właściwy rozwój kraju i jego przyszłość”.
Co oczywiście nie jest prawdą. Wprost przeciwnie
— oświadczył Strzembosz.
Zapytany, z jakim okresem historii kojarzą mu się ostatnie cztery lata, odpowiedział:
To wywołuje skojarzenie z okresem redukcji represji z czasów Polski Ludowej, a dokładnie po 1956 roku. Tam była tendencja, która jest obecnie, żeby wziąć kolejne instytucje: dziennikarstwo, aktorstwo, reżyserów, mówi się też o elitach gospodarczych.
Podkreślał, że jest wrażliwy na sprawy społeczne, ale występuje „na rzecz praworządności w interesie zarówno elektoratu PiS-owskiego, jak i wszystkich innych”.
Przecież wiem, do czego prowadzi brak praworządności…
— przekonywał, jako przykład wskazując Węgry i premiera Viktora Orbana.
Przecież Orban to był prawdopodobnie idealista. A teraz to kraj, w którym jest ogromna korupcja. W którym nie ma kontroli nad ustawodawstwem z punktu widzenia najważniejszych uregulowań zawartych w konstytucji, w którym sądownictwo służy do celów politycznych, tam nie tylko dochodzi do degeneracji demokracji, ale i do zagrożenia podstawowych praw obywateli. To jest kraj, w którym bez powiązań politycznych w zasadzie nie można zrobić żadnej kariery, a nawet spokojnie żyć
— powtarzał zarzuty, jakie padają pod adresem Orbana ze strony lewicowych liberałów UE, a będące w rzeczywistości projekcją dokonań węgierskich socjalistów, którzy doprowadzili kraj do ruiny.
W jego ocenie celem PiS i Kaczyńskiego jest „scentralizowanie władzy w określonym ośrodku politycznym, wymiana elit i założenie Polski dobrobytu”.
Przy czym kraj dobrobytu to może być taki kraj jak w Skandynawii: wysokie podatki, ale wspaniała służba zdrowia, szkolnictwo itd. Może być też taki kraj dobrobytu, że się rozdaje pieniądze i w pewnych środowiskach motywacja do pracy bardzo spada. I my jesteśmy tym drugim przypadkiem
— mówił.
Zapytany, jak patrzy na instytucjonalny Kościół w epoce PiS, Strzembosz stwierdził:
Uważam, że jest dwóch ludzi, którzy najbardziej szkodzą Kościołowi: ojciec Rydzyk i Jarosław Kaczyński. Takie powiązanie tronu z ołtarzem zawsze było i będzie katastrofalne dla Kościoła. Miliony ludzi są z tego Kościoła wypychani.
Odnosząc się do marszów LGBT, ocenił, iż „są dla PiS wielkim prezentem”, ponieważ „tworzą poczucie zagrożenia” i „Kaczyński straszy nimi elektorat”.
aw/ Newsweek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/467106-strzembosz-w-tygodniku-lisa-przyrownuje-pis-do-pzpr