Naszą redakcję od czasu do czasu odwiedzają przedstawiciele różnych międzynarodowych instytucji, którzy np. badają polski rynek medialny, analizują pluralizm czy standardy demokratyczne. W ramach obowiązków spotykają się z przedstawicielami redakcji reprezentujących całe spektrum naszego rynku.
W czasie tych rozmów bardzo często padają pytania, które można streścić następująco: byliśmy w redakcji „Gazety Wyborczej”, i oni mocno narzekają na trudne warunki, w których muszą działań. Twierdzą, że nie finansują ich spółki skarbu państwa, że ledwo zipią, i boją się, że mogą popaść w naprawdę poważne kłopoty.
Gdy jestem o to pytany, często wskazuję na fakt, że Agora to potężna firma, która niedawno zapowiedziała potężne inwestycje (m. in. sieć restauracji), która świeżo co kupiła drugą stację radiową na polskim rynku. Mówię także, że to firma, która cieszy się nieustającą życzliwością polskiego biznesu i najbogatszych samorządów.
Teraz będę podawał jeszcze jeden argument, związany z najnowszą akcją „Wyborczej”, polegającą na rozdaniu w polskich miastach - tych poniżej 100 tys. mieszkańców - miliona egzemplarzy specjalnego wydania dziennika. To operacja, która z pewnością - według mojej oceny - kosztuje nie mniej niż 2, a może i 3 miliony złotych (przygotowanie, druk, dystrybucja). To operacja, na którą mogą sobie pozwolić naprawdę bogate firmy.
Przedsięwzięcie „GW” warte jest odnotowania także z jeszcze dwóch powodów.
Po pierwsze, urzeka wiara redakcji z Czerskiej, że owi „chłopi folwarczni”, którzy głosują na PiS, gdy tylko wezmą taki periodyk i sobie poczytają, to zaraz zmienią polityczne sympatie i ruszą do urn, by głosować na partię Grzegorza Schetyny. Jak to ujął Jarosław Kurski:
(…) niech ludzie w prostych słowach, dowiedzą się, jak kłamie TVPiS, o zapaści w Służbie Zdrowia, o finansowaniu o. Rydzyka, o klapie programu Mieszkanie+.
„Proste słowa” dla prostych ludzi. Przynajmniej szczerze. Ale niech redakcja uważa, bo nie można wykluczyć, że te miasta, które zbombarduje swoimi ulotkami, poprą PiS szczególnie gorąco. Bo warto mieć świadomość, jak Cię widzą i jak na Ciebie reagują.
Po drugie, „GW” tak oto snuje opowieść o Dawidzie, który pokonał Goliata:
Nie po to przez cztery lata PiS przejmował państwo i utrwalał władzę, by teraz ryzykować jej utratę. Wszystkie zasoby państwa, media publiczne, spółki, administracja, a także Kościół niestety, są wielkim i niewyczerpanym zasobem sztabu wyborczego PiS. W tym sensie te wybory nie są uczciwe, to walka Dawida z Goliatem. Naszym obowiązkiem jest o pomóc Dawidowi.
Piękna opowieść, ale po pierwsze nieprawdziwa, a po drugie - ona już się nam zdarzyła. W 2015 roku Dawid rzeczywiście pokonał Goliata, który naprawdę miał wszystko: i władzę polityczną, i media, i biznes, i uniwersytety, i wsparcie zagranicy, i co tylko jeszcze można wymienić. Nie miał właściwie tylko jednego: zaufania wyborców. Nikt nie wierzył, że naprawdę się troszczy, że realnie mu zależy. Niby rzecz drobna, ale jednak kluczowa.
Dziś PiS rzeczywiście już sporo ma, choć nadal znacznie, znacznie mniej niż Platforma w 2015 roku. Co jednak ciekawa, to nadal PiS - po czterech latach ostrej wojny, po niezwykle mocnych szturmach i codziennym ostrzale - jest tą stroną, która ma to coś, co naprawdę daje prawo do rządzenia. Coś, co można nazwać legitymizacją przez nadzieję.
Dawid już pokonał Goliata. To, że rządzi Dawid, nie czyni z Goliata Dawida, i odwrotnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/466669-miasta-ktore-zbombarduje-gw-moga-mocniej-poprzec-pis