Wybory są wygrane dopiero wtedy, gdy zostały wygrane. Nie wygrywa się wyborów nawet bardzo wysokimi przewagami w sondażach. Nie wygrywa się korzystnymi opiniami na temat tego, kto zwycięży.
Nie wygrywa się wiarą w zwycięstwo polityków poszczególnych partii i koalicji, sztabowców, PR-wców oraz wiarą samych zwolenników. Nie wygrywa się przekonaniem politycznych rywali, że oni sami nie mają szans na zwycięstwo. Nie wygrywa się propagandą sukcesu ani tworzonymi przed głosowaniem medialnymi wizjami nowego wspaniałego świata po wyborczym zwycięstwie.
Nie wygrywa się wyborów przekonaniem, że zrobiło się wszystko, żeby niemożliwa była przegrana. Nie wygrywa się w wyniku losowania, konkursu, zaklęć ani wskutek zastosowania magii. Nie wygrywa się symulując wybory. Nie wygrywa się odwołując do determinizmu, zasady przyczynowości czy teorii chaosu. Wreszcie nie wygrywa się wyborów przekonaniem, iż inni za nas wybiorą, skoro deklarują, że pójdą do urn i mają zamiar poprzeć tę partię (koalicję), jaką my sami poparlibyśmy.
W wyborach raczej nie działa efekt motyla, choć pewni tego nie możemy być nigdy. W wyborach działa natomiast metoda falsyfikacji. Nie sfalsyfikujemy hipotezy o zwycięstwie bądź przegranej, dopóki nie pójdziemy do urn w takiej miarodajnej reprezentacji, żeby wynik nie był przypadkowy z punktu widzenia tego, kto bierze udział w doświadczeniu (głosowaniu). Eksperyment wyborczy może być doświadczalnie zweryfikowany tylko wtedy, gdy uwzględniono wszystkie założenia i wyeliminowano przewidywalne ryzyko. W każdej innej sytuacji rośnie prawdopodobieństwo przypadkowego rozkładu głosów bądź rezultatu niezgodnego z wyjściowymi warunkami doświadczenia.
Oczywiście wybory to nie jest eksperyment w naukach ścisłych, gdzie wymagany jest tzw. poziom istotności 5 sigma (pomijalne prawdopodobieństwo podobnego efektu wywołanego innym zjawiskiem). Ale działa tu zasada sformułowana przez Bogumiła Kobielę (w roli instruktora narciarstwa) w dziesiątym odcinku (”Zagraniczny gość”) serialu „Wojna domowa” Jerzego Gruzy: „Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”. A nie wywraca się tylko ten, kto nie pojawia się na stoku. Jeśli zaś się nie pojawia, to się nie nauczy.
W końcówce kampanii wyborczej widać rozmaite sztuczki mające demobilizować wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Najczęściej polegają one na wmawianiu tym wyborcom, że nie ma potrzeby, żeby wszyscy się trudzili, skoro i tak wygra PiS. Tak przecież przewidują w badaniach nawet zwolennicy opozycji. Często pojawia się tu odwołanie do wyborów europejskich, gdzie wygrana PiS miała przyjść łatwo, mimo że opozycja miała być w lepszej sytuacji. A skoro tak łatwo poszło w wyborach europejskich, to niepotrzebna jest pełna mobilizacja zwolenników PiS w wyborach do Sejmu i Senatu. Natomiast mobilizacja wyborców opozycji jest przedstawiana jako próba policzenia się przegranych. Żeby dobrze się przygotować do następnych wyborów i nie mieć wielkiego kaca po porażce.
Dla wyborców PiS nie powinno być ważniejszego sygnału alarmowego niż masochistyczne wnioski opozycji (najczęściej w postaci szeptanek i sugestii, iż na trendy w badaniach oraz nastrojach społecznych nie ma rady), że cokolwiek by zrobiła, wybory przegra. To ewidentna pułapka na wyborców Prawa i Sprawiedliwości, żeby część z nich przekonać, iż nie ma potrzeby nie tylko nadzwyczajnej mobilizacji, ale nawet takiej zwykłej. Demobilizacja wyborców PiS poprzez wdrukowywanie przekonania o nieuchronnej wygranej została uznana za najlepszą metodę zwiększenia własnych szans. Mamy zatem do czynienia z próbą przekonania opinii publicznej, a szczególnie wyborców PiS, że wybory są rozstrzygnięte przed głosowaniem. A ono ma służyć wyłącznie potwierdzeniu tego przekonania.
Kampania wyborcza opozycji może dlatego jest taka bezbarwna i momentami defensywna, żeby uśpić wyborców PiS. Usypiaczem dla nich jest także Małgorzata Kidawa-Błońska jako kandydatka na premiera Koalicji Obywatelskiej. Skoro bardzo ostra polaryzacja i ataki na PiS doprowadziły do bardzo wyraźnej porażki opozycyjnej koalicji w wyborach europejskich, także dzięki mobilizacji wyborców, uśpienie zwolenników Prawa i Sprawiedliwości wydaje się najbardziej racjonalne. A jeśli to usypianie twa już kilka tygodni (od początku września 2019 r.) tym trudniej może być się obudzić mniej zmobilizowanym wyborcom PiS. Wszystko wskazuje na to, że opozycja liczy na masowe zdrzemnięcie się zwolenników zjednoczonej prawicy, żeby przespali wybory, a co najmniej obudzili się za późno, by zmienić wynik głosowania. Jedno jest pewne: opozycja nie zaśnie i niczego nie prześpi.
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/466221-opozycja-demobilizuje-wyborcow-pis-to-pulapka